Dodany: 18.08.2004 08:54|Autor: marzenia
Odeszły mgły i Avalon
Ona już nie żyje. To dlatego tak długo trzymam w dłoniach tę książkę. Bo wiem, że to zwyczajny koniec. Już więcej nie będzie. Nigdy. Nie mogę się przełamać, żeby czytać dalej, choć od pierwszych stron wiem, że nie będę zawiedziona.
To takie niesprawiedliwe, że autorzy odchodzą. Ponieważ zabierają za sobą istotną cząstkę własnego, stworzonego przez siebie świata. Marion Bradley zabiera ze sobą Avalon i Inis Witrin. Zabiera ze sobą świat arturiańskich legend, piękno Czarownej Krainy. Może właśnie tam uleciała jej dusza.
Ostatnia jej książka, której nie zdążyła dokończyć, właśnie zamyka swoje podwoje. Piękna historia o dziewczynie, która przychodząc na świat odebrała życie. Której przepowiedziano, że rozpocznie upadek świętej wyspy. Opowieść o jej życiu, powolnym dojrzewaniu do kapłaństwa, i o trudnym wyborze. A nawet wyborach. O postawieniu miłości ponad nakazem Bogini, o świecie IV wieku naszej ery. To też powieść o samej historii, która zwyczajnie się toczy, a o której nagle zapominamy i odkrywamy na nowo. Przede wszystkim jednak jest to powieść o rodzeniu się nowego Boga i umieraniu poprzednich. O tym, jak można odnaleźć własne wierzenia w każdej religii.
"...próbuję służyć Prawdzie takiej, jaką widzisz. Byłam księżniczką, a pewnego dnia zostanę Kapłanką. Ludzie nie powinni oglądać moich łez."
Tym słowom bohaterka, Julia Helena, czyli Eilen będzie wierna przez całe życie. Słowom i psom. A jej życie da nam nie tylko piękno, namiętność, cudowne obrazy i historyczne wydarzenia, ale przede wszystkim obraz kobiety rozdartej między uczuciem do człowieka i miłością do Bogini. Obraz kobiety żyjącej na przełomie czasów i światów. "W przyszłości będziesz musiała dokonać wyboru między światem Rzymian, Ukrytym Krajem i Avalonem..." Kobiety, której postępek sprawił, że świat potoczył się inaczej, na pewno nie po myśli Świętej Wyspy.
Dziwnie przeczytałam serię Marion Bradley o Avalonie. Od środka "Mgły Avalonu", potem koniec "Pani Avalonu", a teraz poznałam w końcu początek. I wiem, że jest to najpiękniejsza seria. Umiejąca łączyć uczucia i obrazy, tocząca się w pięknych słowach i cudownych, fascynujących miejscach, jednocześnie historyczna, choć lekka, nie przytłaczająca. Seria, do której powrócę, jak tylko obeschną łzy. Powrócę do świata, który udało się zatrzymać na zwykłych stronach książki. Zatopić i dać wszystkim. Mimo kunsztu tej, która dokończyła to dzieło - Diane L. Paxson, nie sądzę, by komuś jeszcze udało się podnieść mgły i znowu ukazać nam Avalon.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.