Dodany: 17.04.2006 23:45|Autor: Frails
Quenta doskonała
Będąc szczerym muszę stwierdzić, że do lektury "Silmarillionu" zabrałem się o wiele później niż do "Władcy Pierścieni" i "Hobbita", co nawet wydaje się całkiem dziś normalne. Większość chyba czytelników przygodę z Tolkienem zaczynała w ten sposób. Ale czy jest to kolejność właściwa? No właśnie. "Silmarillion" jest książką, nad którą Tolkien pracował dużo wcześniej niż nad "Władcą Pierścieni". Cóż, przecież nie sposób cofnąć się w przeszłość, aby stworzyć podstawy rzeczywistości świata po napisaniu książki umiejscowionej pod koniec Trzeciej Ery jego istnienia. Dlatego właśnie "Silmarillion" otworzył mi oczy na wiele kwestii zawartych we "Władcy", kwestii, nad którymi nie do końca się zastanawiałem podczas jego lektury.
Pierwszą rzeczą, na jaką się natknąłem w tej książce, była ogromna ilość nazw i imion, które niekoniecznie chciały zapaść w pamięć (dla niektórych może to być ogromnym problemem, ale zapewniam, że do przejścia).
Począwszy od Ainulindale i Muzyki Ainurów (historii powstania Świata na życzenie i pod dyktando Eru-Iluvatara), po Valaquentę, czyli historię bogów wyższych - Valarów i niższych - Majarów, którzy zeszli na Eę, aby ją ukształtować i kontrolować, aż do Quenty Silmarillion (najpojemniejszej w całym zbiorze, traktującej o pojawieniu się poszczególnych ras na Ardzie, o powstaniu i późniejszym zatraceniu Silmarilów), i później w Akallabeth, różnorodność nazw przyporządkowanych światu oraz istniejących w nim istot i rzeczy powala i zachwyca. Tytuł całej książki bierze się właśnie z Quenty, w której znajdziemy najróżniejsze historie, takie jak: najsłynniejsza chyba historia miłości Berena i Luthien, liczne historie dotyczące głównie Pierworodnych, historię stworzenia i losów Silmarilów, czy też moja ulubiona historia Maeglina oraz jego zakazanej miłości do Idril, miłości, która go zniszczyła. Akallabeth oraz Pierścienie Władzy i Trzecia Era są już bliższe światu przedstawionemu we "Władcy" i przez to najłatwiej przez nie przebrnąć. Zawarte w nich historie upadku Numenoru i stworzenia przez Elfy Pierścieni pozwalają się zagłębić w czymś, mimo że pozornie nam znanym, jakże zachwycającym w odbiorze. Potrafi nam to dać dużo satysfakcji.
"Silmarillion" jest książką, co z pewnością można stwierdzić, nie dla każdego. Rozmach, jej wewnętrzna złożoność wymusza skupienie podczas lektury i nad wyraz logiczne myślenie. Sama ona wymaga od nas, abyśmy do niej wracali co jakiś czas, a jeżeli chcemy tak naprawdę dogłębnie ogarnąć wszystko naszym niedoskonałym umysłem, musimy przeczytać "Silmarillion" kilka razy. Ja postąpiłem właśnie w ten sposób i mogę z pełną satysfakcją stwierdzić, że było warto.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.