Dodany: 27.03.2006 12:50|Autor: NukeCola

"Rachatłukum"


Największym atutem "Rachatłukum" jest niewątpliwie główny bohater, który do końca pozostaje bezimienny, właściwie anonimowy. Przez całą książkę opowiada nam o miłości swojego życia - rudowłosej Oldze. Właściwie powieść nie ma wątków pobocznych, jedynie drobne epizody. Jeśli jednak ktoś myśli, że to kolejna mdła, romantyczna paplanina, jest w sporym błędzie. Wolkers operuje językiem jakby nieprzystającym do tej tematyki. Obrzydliwym i obscenicznym, właściwie momentami wulgarnym, gdyż po prostu taki jest jego bohater, szczególnie w obliczu porażki i cierpienia. Język ten nacechowany jest niesamowitym wisielczym humorem, właściwie ironią i genialnymi skojarzeniami. Bohater przez całą książkę pozostaje nieprzewidywalny.

Z kolejnymi rozdziałami zaczynamy zazdrościć bezimiennemu tej miłości, która przecież, co wiemy od samego początku, zrujnowała mu życie, właściwie wyjałowiła go, ale trywialnie stwierdzę, że każdy chciałby być tak wyjałowiony. I pewno żadna Olga, którą spotkamy w swoim życiu, nie dorówna tej wolkersowskiej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9537
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: jaźń 10.08.2006 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Największym atutem "Racha... | NukeCola
Solidna recenzja, jednak Twoja konkluzja skłoniła mnie żeby napisać kilka słów. Według mnie "Rachatłukum" to książka przede wszystkim o zdolności mężczyzny do głębokiego zaangażowania w miłość. Postać Olgi jest paradoksalnie tłem, nie figurą. Pewne fragmenty opisów wyglądu bądź zachowań Olgi każą wniskować, że choć nie była Ona ucieleśnieniem ideału kobiety to bohater stworzył z Niej swój ołtarz a to co my-czytelnicy śledzimy to Jego modlitwa. Zatem jeśli "żadna Olga, którą spotkacie w swoim życiu nie dorówna tej wolkersowskiej" to nie dlatego, że autor miał szczęście spotkać kobietę-idealną jakiego szczęścia nie będzie miało w życiu wielu z mężczyn tylko dlatego, że autor posiadał niebywałą zdolność zaangażowania w miłość, umiejętność pełnej akceptacji swojegu obiektu pożądania oraz tendencje do idealizacji. Dla mnie ta książka opisuje sztukę kochania.


Użytkownik: krasnal 10.08.2006 21:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Solidna recenzja, jednak ... | jaźń
Zgadzam się z oceną Olgi - to żaden ideał, to po prostu kobieta widziana oczami kochającego mężczyzny. Ale nie do końca zgodzę się ze stwierdzeniem, że bohater "posiadał niebywałą zdolność zaangażowania w miłość". Raczej nie posiadał zdolności uwolnienia się od miłości, która się skończyła. Jeśli było to zaangażowanie, to dość chorobliwe. Stąd też i do "sztuki kochania" bohaterowi raczej daleko. Dla mnie jest to bardziej książka o zaplątaniu w miłość, które unieszczęśliwia. Oczywiście w bardziej "męskim" wydaniu, a nie w "kobiecym", tkliwym, rozpamiętującym. Ale jednak o zaplątaniu. Ktoś napisał, że chciałby przeżyć taką miłość. Ja bym nie chciała.
Użytkownik: krasnal 10.08.2006 21:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z oceną Olgi ... | krasnal
I jeszcze o tym "wyjałowieniu" - to bardzo trafne określenie. Bohater został wyjałowiony. A miłość nie wyjaławia, miłość rozwija.
Użytkownik: jaźń 11.08.2006 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: I jeszcze o tym "wyj... | krasnal
Będę bronić „sztuki kochania”:) Nie jestem w stanie w pełni przyjąć Twojego poglądu „ miłość nie wyjaławia, miłość rozwija”, uważam, że miłość ma różne oblicza czasem buduje, czasem niszczy, czasem kochamy bez wzajemności, czasem jesteśmy opuszczani w miłości, czasem to my opuszczamy. Miłość to nie tylko ten stan, kiedy dwie strony są dla siebie nieustającym źródłem gratyfikacji. Moim zdaniem „Rachatłukum” to opis sztuki kochania kobiety przez mężczyznę, argumenty to przede wszystkim: (powtórzę się) zaangażowanie bohatera, które przejawia się poprzez integralną fascynację Olgą i tą wyuzdaną, i troskliwą, i lękliwą, i infantylną czy też nawet momentami blondynką z dowcipów. Ponadto, co dla mnie jest silnym argumentem za „sztuką kochania” bohater niszczy siebie, niszczy innych ludzi, ale nie niszczy obiektu swojej miłości a przecież to właśnie Ona Go skrzywdziła. Często mężczyźni nie mogąc zdobyć obiektu pożądania lub go tracą starają się go zniszczyć, miłość zmieniają w nienawiść a Olga do końca bardziej pozostaje dla bohatera aniołem niż demonem. Inna kwestia, że mężczyźni idealizują kobiety, których mieć nie mogą lub te, które ich opuściły – to chyba instynkt łowcy. Fakt, że aby rozładować napięcie bohater szuka innych sposobów (czasem podłych jak m.in. instrumentalne traktowanie kobiet) niż zniszczyć realną Olgę jest dla mnie dowodem, że kochał Ją głęboko, książka uczy jak kochać kobietę jako całość z tym, co dobre i złe. Zgodzę się z Tobą „to (także) książka o zaplątaniu w miłość, które unieszczęśliwia”, ale i o sztuce kochania - miłość niejedno ma imię, rozwija, degraduje. „W tym, największy jest ambaras, aby dwoje chciało na raz” Ona nie chciała – właściwie trudno docenić zaangażowanie Olgi, bo poza tym, że była obiektem pobudzającym seksualnie i gotowym zaspokoić bohatera, że „wydzierała się podczas szczytowania” utwierdzając Go w przekonaniu o Jego sprawności seksualnej, co jest ważne dla mężczyzn, poza tym, że dobrze gotowała i pozwalała Mu po prostu być ze sobą nie ma opisów pozwalających wnioskować, że odwzajemniała Jego fascynację, była namiętność, intymność, brakło zaangażowania. Zresztą jak długo On by chciał tego nie wiemy, czy gdyby związek wszedł w kolejny etap, gdyby „zrobił Jej dziecko” to czy pisałyby peany na cześć fenomenu laktacji, macierzyństwa Olgi …? Czy po latach w okresie później dorosłości, gdy ich związek byłby już po szczytowej fali namiętności a paliwo w postaci estetycznej fascynacji jędrnych ciał się wypaliło potrafiliby czerpać radość z rozmów ze sobą…? To myślę też książka o tym jak trudno nam ludziom zbudować dojrzały, bezpieczny i satysfakcjonujący związek.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: