Dodany: 26.03.2006 13:45|Autor: emkawu
Grecy i irracjonalność
Nie wiem, jak wyglądał Eric Dodds, ale wyobrażam go sobie bez trudu: sylwetka dżentelmena. Nienagannie wyprasowany garnitur. Wypucowane buty. Parasol. Spaceruje po Oksfordzie dźwigając na wątłych barkach potężny tytuł "królewskiego profesora studiów greckich"[1], istny książę filologii klasycznej, wyniesiony na najwyższe stanowisko w tej szlachetnej dziedzinie. Takt, umiar, powaga. Tylko oczy są niespokojne i dziwnie błyszczące; tylko oczy pozostały w nim z irlandzkiego krnąbrnego dziecka, wyrzucanego ongiś ze szkoły "za grubiaństwo i bezczelność"[2]. W tych oczach płonie gorączka ciekawości i bezmiar inteligencji, błyskają ogniki złośliwości, a nawet - czasem - odrobina szaleństwa. Takie oczy potrafią w pożółkłym papirusie wypatrzeć cuda poezji, w połamanych skorupach – smukłą wazę, w suchych literach zobaczyć szaleńczo tańczący i śpiewający chór, a z wielu godzin żmudnej lektury zakurzonych tomiszcz wyczarować pasjonującą opowieść.
Taką opowieścią jest książka "Grecy i irracjonalność". Nie lubię pisać entuzjastycznych recenzji, żeby nie narażać Czytelników na rozczarowanie, ale o tej książce nie umiem mówić inaczej niż z zachwytem.
Dodds, doświadczony belfer, rozpoczyna swoje rozważania jak dobry wykład - anegdotą: kiedyś w British Museum zaczepił go pewien młodzieniec i "wyznał z zakłopotaniem «wiem, że straszną rzeczą jest przyznać się do czegoś takiego, ale te greckie starocie w ogóle mnie nie poruszają»". Zafrapowany profesor Dodds poprosił go o wyjaśnienie powodu owej obojętności. "Cóż - odparł młodzieniec po namyśle - to wszystko jest tak strasznie r a c j o n a l n e"[3].
To wyznanie stało się pretekstem do przebadania kultury starożytnych Greków pod kątem irracjonalności. Obiektem zainteresowania Doddsa stały się więc sen, szał i, przede wszystkim, religia, czy - szerzej - sacrum. (Pretekst uroczy, ale nie dajmy się zwieść - uważna lektura ostatniego rozdziału, a także rok pierwszego wydania książki[4] pozwalają się domyślać, że Dodds miał i inne powody, by zastanowić się nad tym, co nieracjonalne, groźne i niepojęte w ludzkiej naturze. Ale sza! Zostawmy na razie barbarzyństwa XX wieku, odświeżmy lepiej nasze spojrzenie na Grecję).
Rozmowa w British Museum i wyznanie młodzieńca - niejako manifest pewnego pokolenia - miały miejsce ponad 50 lat temu. Wiedza o starożytności, a także metody badawcze ogromnie się zmieniły. A jednak Grecja apollińska wciąż chyba góruje w naszej wyobraźni nad Grecją dionizyjską. Greckie rzeźby są takie chłodne i spokojne, greckie słońce świeci tak jasno i optymistycznie! "Czar, doskonałość, symetria, jak w greckiej rzeźbie"[5] - literatura i publicystyka pełna jest takich obrazów. Grecja - i Rzym takoż - to przecież Kanon, Klasyka, Nieśmiertelny Wzorzec. "Ilekroć słyszę słowo «Sorakte» to drżę" - wyznaje profesor Maria Janion. A Tukidydes, który mówi tylko, że miał siedem okrętów i płynął szybko? Kudy tam do jego olimpijskiego spokoju naszym rozedrganym pisarzynom, którzy opisują tylko płacz kochanków i świtające tapety!
A znawcy antyku szepcą coraz głośniej (Dodds jako jeden z pierwszych), że świtających tapet istotnie wonczas nie było, ale płacz i rozedrganie - jak najbardziej. To, co ciemne, niepojęte, splątane i duszne, było udziałem Greków tak samo, jak jest udziałem wszystkich śmiertelników. Greckie osiągnięcia w dziedzinie Ducha i Rozumu uczyniły świat piękniejszym i może prostszym, ale nie przyniosły odpowiedzi na kilka podstawowych Pytań przypisanych do naszej kondycji. Pytań dających się sprowadzić do wielkiego, niemego znaku zapytania, który możemy nazwać "trwoga" albo "religia"…
Współczesny człowiek chętnie wierzy, że Grecy wymyślili filozofię i demokrację, że położyli fundamenty naszej cywilizacji – królestwa racjonalizmu. Ale kiedy staje przed owymi Pytaniami, to inspiracji dla ducha prędzej szukać będzie u ludów dalekiego Wschodu niż w dawnej Helladzie. Grecy? Oni są martwi, wepchnięci do muzeów i niezrozumiałych książek (swoją drogą, języki klasyczne są dziś chyba bardziej m a r t w e niż kiedykolwiek). Grecy są martwi. Tchnąć w nich życie może tylko taki czarodziej jak Dodds.
Dlaczego mu się to udaje? Przede wszystkim dzięki ciężkiej pracy. Pracy, której zresztą w ogóle nie widać. Lekkość narracji zbudowana jest na potężnym rusztowaniu, które możemy niezgrabnie rekonstruować, śledząc setki przypisów.
Olśniewająca erudycja Doddsa wykracza daleko poza znakomitą znajomość starożytności. Wciąż natrafiamy na ślady jego żywego zainteresowania dla innych dziedzin wiedzy i radość z wykorzystywania ich osiągnięć. Chętnie czerpie z dorobku naukowego pedagogiki (Piaget), antropologii (Malinowski, Ruth Benedict), psychologii (trochę może dziś śmieszy jego poważanie dla Freuda)... Czasem cytuje ich z powagą, czasem żartem – na przykład gdy mówi, że czytając pewne miejsce z "Praw" Platona „wracamy do świata Protagorasa i Jeremy’ego Benthama”. Z przyjemnością ilustruje swoje wywody także nawiązaniami do literatury pięknej - ot, tak, wymykają mu się cytaty z Dostojewskiego, Tennysona, Matthew Arnolda…
Erudycji Doddsa towarzyszy prawdziwa pasja badawcza. Mogłoby się wydawać, że historia starożytna nie jest dziedziną badań doświadczalnych. A jednak Dodds pracując nad książką przeprowadzał swego rodzaju "badania w terenie" – m.in. uczęszczał na seanse spirytystyczne, do czego chętnie się przyznaje. Wyniesione z nich doświadczenia pozwoliły mu interesująco analizować fenomen delfickiej Pytii i innych wieszczków.
Skądinąd Dodds nie był jedynym, który przeprowadzał tego typu badania - inny z wielkich starożytników zwykł chadzać do rzeźni, by zweryfikować hipotezy na temat techniki składania krwawych ofiar. Sam Dodds wspomina, że inny zacny profesor «dla dobra nauki przeżuł dość dużą ilość listków laurowych», aby sprawdzić, czy Pytia rzeczywiście mogła w ten sposób wchodzić w trans. Z rozczarowaniem stwierdził, że nie jest bardziej natchniony niż zwykle…[6]
Oto kolejna urocza cecha tej książki: dystans do samego siebie i swojego środowiska. Zacytujmy pewną ryzykowną metaforę: poruszając jakąś trudną kwestię Dodds powiada, że przyjdzie mu "wkroczyć na zdradliwy teren, który ciężkie stopy rywalizujących ze sobą naukowców dawno już zmieniły w grząskie błoto"[7].
Poczucie humoru, jak to często bywa, idzie u Doddsa w parze z talentem do opowiadania. Raczy nas barwnymi przykładami. Nadaje rozdziałom smakowite tytuły - "błogosławieństwo szału", "greccy szamani", "odziedziczony konglomerat"...
To ostatnie pojęcie (uczciwie przyznajmy, że nie Dodds jest jego autorem[8]) jest jednym z kluczowych zagadnień książki. "Odziedziczony konglomerat" oznacza po prostu ogół wierzeń i praktyk religijnych. Dodds pokazuje, że możemy śmiało zaczerpnąć taką metaforę z języka geologii, ponieważ coraz to nowe "składniki" religii nakładają się na siebie jak warstwy ziemi. W ramach jednego systemu religijnego może istnieć cała masa niekompatybilnych wierzeń, nagromadzonych przez czas. Dodds ilustruje to, między innymi, przykładem sprzecznych wierzeń dotyczących życia po śmierci: "zwłoki żyjące w grobie, niewyraźna postać w Hadesie, śmiertelny oddech, który jest wyrzucany w powietrze albo wchłaniany przez eter, bóstwo, które odradza się w innym ciele"[9]. W V wieku przed Chrystusem wszystkie te wyobrażenia koegzystują zgodnie w mentalności Greków.
Można więc powiedzieć, że "Grecy i irracjonalność" to opowieść o formowaniu się Konglomeratu, od Homera po Platona. Kolejne ważne pojęcie tej książki to "szaman" - termin dość zaskakujący na gruncie religii greckiej... Ale dość już, dość, bo opowiem wszystko, a nie zrobię tego lepiej od Doddsa. Milknę więc i zapraszam do lektury "Greków i irracjonalności".
Na koniec winna jestem jednak Czytelnikom ostrzeżenie: niestety! trudno rozpoczynać przygodę ze starożytnymi Grekami od tej książki. Po pierwsze - zakłada ona pewną wiedzę o starożytności, wiedzę, która w obecnym systemie kształcenia rzadko, niestety, zdarza się nie-specjalistom. Po drugie - efekt jest lepszy, jeśli przebrniemy wcześniej przez kilka drętwych podręczników albo przypomnimy sobie potwornie nudne lekcje o Homerze ze szkoły średniej. Gdy już zwątpimy, że można ciekawie opowiadać o Antyku - sięgamy po Doddsa. "Grecy i irracjonalność" stawiają na nogi jak dobra angielska herbata. Z kropelką irlandzkiej whiskey.
---
[1] "Regius Professor of Greek"
[2] Informacje biograficzne o autorze zaczerpnęłam z posłowia Krzysztofa Bielawskiego do książki Doddsa "Pogaństwo i chrześcijaństwo w epoce niepokoju", wyd. Homini, Kraków 2004.
[3] Eric R. Dodds, "Grecy i iracjonalność", tłum. Jacek Partyka, Homini, Bydgoszcz 2002, s. 11.
[4] Książka jest owocem wykładów wygłoszonych przez Doddsa w roku 1949.
[5] Margaret Mitchell, "Przeminęło z wiatrem", tłum. Celina Wieniewska, Czytelnik, Warszawa 1988, t. III, s. 369.
[6] Eric R. Dodds, op. cit., s. 71.
[7] Ibidem, s. 112.
[8] Był nim Gilbert Murray.
[9] Eric R. Dodds, op. cit., s. 143-144.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.