Dodany: 26.03.2006 12:24|Autor: tomcio

Jednym tchem


Dawno już żadna książka tak mnie nie wciągnęła. Niemal 1000 stron, a czyta się szybciej niż niejedną krótką powieść. Zasługa to na pewno w większości atrakcyjnej treści - książki przygodowe w realiach jakiejś historycznej scenerii to zawsze atrakcyjna lektura. I w tym przypadku tak jest. Hongkong w czasach wojen opiumowych, a na tej wyspie pokaźna gromadka bardzo różnorodnych bohaterów - dobra recepta na pożeracza wolnego czasu.

Jest tu jednak coś więcej. W miarę jak czytelnik coraz lepiej poznaje kolejne postacie, ukazuje mu się misternie spleciona przez autora sieć powiązań między nimi. W początkowych rozdziałach ze zdumieniem dowiadywałem się, w jakich to dziwnych związkach i konfiguracjach bohaterowie są od siebie zależni. Clavell co pewien czas pozwala nam poznać myśli coraz to nowych bohaterów - dzięki temu w naturalny sposób dowiadujemy się o coraz bardziej zaskakujących i tajemniczych sekretach. Ta strategia pozwala też Clavellowi równolegle prowadzić znaczną ilość wątków. Wcale to jednak nie męczy, w miarę uważna lektura pozwala je wszystkie naraz śledzić, choć na początku zapamiętanie wszystkich nazwisk wymaga wracania do początkowych stron.

Zbrodnią właściwie byłoby napisać cokolwiek dokładniej o treści książki. Wyśmienita jest ta pozycja właśnie z powodu wielu zaskakujących zawiązań i zwrotów akcji. Kiedy w którymś momencie czytania wydawało mi się, że autor popada w schemat, on już w następnym rozdziale miło mnie rozczarowywał. Samo zakończenie również jest takie. Fakt jednak, że teraz z niecierpliwością czekam na to, co będzie dalej, jest odrobinę frustrujący. Obym się nie zawiódł.

Co mam do zarzucenia. Clavell czasem za bardzo stara się w "Tai-panie" szokować. Niektóre postacie są zbyt okrutne i podłe. Kiedy bliżej końca książki ukazywana jest nam "ludzka twarz" niektórych spośród nich, trudno w nią uwierzyć, mając w pamięci poprzedni ich obraz. Właściwie nikogo (nawet głównego bohatera) nie można tu od początku do końca lubić. Nie jest to bardzo wielką wadą, dodaje książce smaku. Gatunek literatury przygodowej wymaga jednak, by móc się jakoś utożsamiać z choćby jedną postacią. Tu miałem z tym problem. Więcej jednak zarzutów nie mam. Jestem bardzo zadowolony, a tuż po przeczytaniu ostatniej strony długo nie mogłem dojść do siebie. To o czymś świadczy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9414
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: olkademolka 25.01.2007 21:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno już żadna książka t... | tomcio
Rzeczywiście, książka jest świetna, czyta się ją jednym tchem, ja nawet zarywałam noce. Nie zgadzam się z twoim brakiem utożsamienia z żadnym z bohterów, dla mnie Struan jest momentami nawet idealizowany, bardzo silnie się z nim utożsamiałam w trakcie lektury, może właśnie dlatego że nie był postacią paierową. Nie twierdzę, że nie popełniał żadnych złych czynów, ale to raczaj normalne. Bohaterowie literaccy, jak ludzie, nie są ani jednoznacznie czarni ani biali. Mnie zszokował raczej sposób jakim Brockowie zajęli się tym chłpoakiem, który dobrał się do Tess, a także sposób obchodzenia się Gortha z prostytutkami. Nawet po nich nie spodziewałam się takiego okrucieństwa, wolałam widzieć raczej ich ludzką twarz. Nie wiedzieć czemu nie przepadam za Culumem, drażni mnie, zwłaszcza w porównaniu do ojca.Do zakończenia jeszcze nie doszłam, ale uczynię to lada chwila. tak więc wracam do lektury. Jeśli będzie mi sprzyjać dżos, skończę tej nocy.
Użytkownik: tomcio 26.01.2007 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście, książka jes... | olkademolka
Chyba nie możesz się nie zgadzać z moim nieutożsamianiem się, bo to w końcu ja się nie utożsamiam, czyż nie? Oczywiście, Brockowie szokują najbardziej, to ich tyczyła się większość uwag. Ale i Struan święty nie jest, o dość pokrętnej moralności to człowiek. Prawda, Cullum irytuje. Mało komu można tu całym sercem kibicować.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: