Dodany: 23.03.2006 00:13|Autor: kocio

Czyj był Sierpień '80?


Jeśli obiektywna książka nie może być kąśliwa, to "Mit ojców założycieli" nie może pretendować do bycia książką obiektywną. Jeśli jednak może, to równie zdecydowanie twierdzę, że jest co najmniej rzetelna. Zbigniew Branach doskonale zdawał sobie sprawę z pułapek opisywania gdańskiego strajku z roku 1980 z pozycji uczestnika i wygłaszania przy tym wyraźnej, nieuznawanej powszechnie tezy. Moim zdaniem, dzięki tej świadomości zdołał ich jednak w dużej mierze uniknąć.

Ta książka wymyka się podziałom gatunkowym. Z reportażu mamy tu opisy, wtrącone słowa strajkujących lub wypowiedzi partyjnych prominentów. Mimo tego autor nie skupia się na oddawaniu klimatu tamtych chwil ani miejsca, tylko dąży do objęcia całego tła oraz znaczenia Strajku Wielkiego - po części jest to bowiem solidna praca z zakresu historii najnowszej. Sięganie do szczegółów przy jednoczesnym mocnym nakreśleniu perspektywy daje znakomity efekt: Branach nie tyle omawia, co cierpliwie i wszechstronnie objaśnia sierpniowe wydarzenia.

Mam zastrzeżenia do języka książki. Autor ma jakąś dziwną manierę stylistyczną, a nawet interpunkcyjną, i chwilami aż prosi się o wyjaśnienie, czy rękopis w ogóle trafił przed oczy redaktora. Nie tak wyobrażam sobie sprawne władanie słowem przez dziennikarza. Ale to wrażenie nieociosanego słownictwa i składni nie przeszkadza aż tak, żeby zniechęcać do dalszego czytania. Dla odmiany imponuje zegarmistrzowska wręcz robota nad użyciem historycznych materiałów: cytaty, przypisy, różnorodność źródeł i dobre ich wykorzystanie w tekście świadczą o nadzwyczaj porządnym etapie dokumentacji, a także o rzetelnym podejściu do treści.

Wydaje się, że opis wydarzeń sprzed ćwierć wieku musi skończyć się na czymś w rodzaju kalendarium. Zbigniew Branach na szczęście nie trzyma się dat, choć pisze chronologicznie. Rzeczywiście opisuje przebieg strajku, ale nawet to proste następstwo zdarzeń wypełnia wieloma ciekawymi wątkami. Wykorzystanie jego własnych reporterskich notatek ze stoczni, najczęściej w postaci żywych wypowiedzi, dodaje książce atrakcyjności. Podobnie jak zapisy wypowiedzi partyjnych towarzyszy, wydobyte z archiwów po części na fali obchodów 25-lecia powstania Solidarności. To jest z pewnością warte zainteresowania w "Micie ojców założycieli", nawet dla osób już znających ten wycinek historii Polski.

Od początku zwraca uwagę jadowity ton, na jaki autor pozwala sobie wobec PZPR-owskich prominentów. Paradoksalnie, z czasem mniej mi to przeszkadzało niż wspomniany wcześniej sękaty język. Branach mocno określił swoją optykę i chwała mu za to, że, poza nieżyczliwym sposobem określania członków partii, jednak jej nie nadużywał. Obok emocjonalnych sformułowań brak w książce charakterystycznego pieniactwa, politykierstwa rodem z kanapowych partii i forsowania swojej opinii. Na wszystko, co mówi, ma podkładkę w postaci cytowanych materiałów, więc cokolwiek pada z jego ust, nawet zaskakującego i szokującego, nie budzi odruchowego oburzenia.

Przez książkę przewija się sporo budzących czytelniczą ciekawość drobiazgów, ale prawdziwy gwóźdź programu stanowi jej finał, gdy już zakończyliśmy podróż wehikułem czasu przez Sierpień '80. Autor udowadania, że narodziny Solidarności zostały potem zafałszowane na dwa sposoby. Pierwszy grzech popełnili warszawscy inteligenci z kręgu KSS KOR, który przywłaszczyli sobie zdobycze robotników zainspirowanych przez Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża, KPN, ROPCiO i RMP. Drugi - przywódcy innych państw, dla odmiany pomijający znaczenie polskich NSZZ w przemianie niemal całego obozu komunistycznego. Jeśli ktoś chciałby się nie zgodzić z takim postawieniem sprawy, to gorąco zachęcam do sporów już po samodzielnej lekturze...

Jestem bardzo zadowolony, że książka w najoczywistszy sposób polityczna nie została spłaszczona i złożona na ołtarzach ani obowiązującej poprawności politycznej, ani też nie mniej dogmatycznej "politycznej niepoprawności". Branach składa świadectwo wobec własnej wiedzy i sumienia. To drugie jest naturalnie jednostkowe, ale przekazana wiedza jest tak dalece poszerzona w stosunku do własnych doświadczeń autora, że jego głos w tej sprawie ma wagę ponadjednostkową.

Pięknym akcentem tego burzenia narodowego mitu jest szacunek dla rzeczywistego wymiaru gdańskich wydarzeń - to nie jest burzenie dla samego burzenia, chodzi o wydobycie na wierzch prawdy. Nawet dla "oskarżonych" KOR-owców Branach nie jest okrutny: naprawdę godnymi pogardy są tu ludzie władzy czasów PRL-u, a lewicującym opozycjonistom ma do zarzucenia dokładnie to, co mówi. Nie przekreśla całych tych postaci i ich osiągnięć. Wątek zagarnięcia dziedzictwa Solidarności widzi w kategoriach moralnych i ludzkich. Dobrze pracowali budując opozycję, ale skoro faktyczna zmiana nie była ich zasługą, to zrobili po prostu źle, uzurpując sobie rolę "Ojców Założycieli" - chociaż rozgoryczenie, które do tego doprowadziło, jest dla niego zupełnie zrozumiałe. Jest tu pragnienie uznania historycznej prawdy, nie ma jednak kopania leżących.

"Niewygodna" wersja zdarzeń jest w tej książce przedstawiona interesująco, dobitnie i bez krzyku. Przesłanie nawiązuje do toczącej się właśnie dyskusji na temat dorobku III Rzeczypospolitej (jej związek z historią Solidarności nie wymaga komentarza), ale na szczęście nie wprost - zarówno w treści, jak i w formie. To tylko godny uwagi materiał do sprawdzania różnych poglądów na teraźniejszość i przeszłość Polski. A że jest to zarazem niekłamana radość czytania - zwłaszcza w ostatnich rozdziałach - polecam tym bardziej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1878
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: