Dodany: 21.03.2006 21:36|Autor: Krzysztof

Książka: Strona Guermantes
Proust Marcel

3 osoby polecają ten tekst.

Pomnik ginącej epoki


W klasycznym utworze muzycznym, na przykład w symfonii, jest przynajmniej jeden powracający motyw muzyczny, który kompozytor czyni tematem głównym swojego dzieła lub jego części. Bywa, że melodię tę słyszymy w prostej wersji granej piano, gdy czysty dźwięk skrzypiec podaje ją obojowi, a ten swoim subtelnym brzmieniem śle ją ku wiolonczeli, ale już w chwilę później odpowiadają im pozostałe instrumenty, i oto melodia przestaje być szeptem, a staje się monumentalnym głosem całej orkiestry. Bywa, że gubi się nam w swoich coraz dalszych i coraz bardziej rozbudowanych wariacjach, ustępuje miejsca tematom pobocznym lub zapowiedziom tematów kolejnych, by nagle dać się rozpoznać w tych kilku jedynych dla siebie taktach - jak fraza Vinteuila, a jej powroty, mimo iż są oczekiwane, zaskakują: sposobem ujęcia tematu, świeżością spojrzenia, urodą nowego brzmienia; staje się ona istotnym „elementem uporządkowanej złożoności, to znaczy piękna”(1), jakim jest symfonia.

W czasie czytania „Strony Guermantes”, mając w świeżej pamięci słowa o malarstwie zawarte w poprzednim tomie, słowa zawierające spostrzeżenia urocze, a jednocześnie tak trafne, że wydawałoby się, iż już nic więcej powiedzieć nie można, widzimy, jak autor w jednym zdaniu pokazuje kolejną, inną, a równie głęboką i pięknie wyrażoną prawdę: „I oto świat (który nie był stworzony raz, ale równie często, jak często zjawił się oryginalny artysta) ukazuje się nam zupełnie odmienny od dawnego, ale całkowicie jasny”(2).

Oto zadziwiające podobieństwo dzieła symfonicznego i dzieła Prousta.

„...malarz rozpuszcza dom, wóz, osoby w fali światła, która je stapia w jedno”(3). Proust, niczym ten malarz, świat cały rozpuszczał w oceanie swojej wyobraźni, w jedno stapiając marzenia, wspomnienia i rzeczywistość, i niczym malarz, który na swoich obrazach jednako pięknymi uczynił budynki brzydkie i ładne, pokazuje nam swoją belle époque. W jego przeżywaniu stale obecna była wyobraźnia i pamięć pielęgnująca wspomnienia, dawne chwile i przeżyte wzruszenia; było nastawienie na słuchanie samego siebie, tego, co w nim grało, co dusza mu podpowiadała, słuchanie jej szeptów – swoich marzeń – i z takiego splotu faktów i wyobrażeń, tego, czego doświadczył w swoim życiu, i tego, co się wydarzyło w nim samym, ale co dla niego było nie mniej ważne, z takich głębin swojego czarującego nas wnętrza Proust tworzył swój świat, swoje wielkie dzieło.

„...a tyrania rzeczywistości, jaką mamy przed sobą, ta oczywistość lampy, przy której odległa już jutrzenka blednie jak proste wspomnienie...”(4)

Tytułowe Guermantes to nazwisko książąt, którym autor poświęca znaczną część powieści, dając wnikliwy obraz życia arystokracji, ludzi światowych, jak pisze, którymi wyraźnie był zafascynowany. Proust był estetą i perfekcjonistą, i obie te cechy znajdował wśród arystokracji, jednakże, będąc doskonałym znawcą ludzi i obserwatorem ich zachowań, dostrzegał i wady tego środowiska. Z jednej strony elegancja zachowań i strojów, dystynkcja, takt, wytworność, a już szczególnie to wyjątkowe połączenie najwyższego, wyrafinowanego smaku z prostotą, które dla Prousta było szczytem dobrych manier, oznaką prawdziwej światowości, a z drugiej strony pustka salonowego życia, napuszoność i sztuczność, pycha i obłuda – to wszystko zostało przedstawione w sposób właściwy dla Prousta, czyli doskonale. Nie wiem, czy w jakiejkolwiek innej powieści przeczytamy tak wnikliwe studium „światowego życia”, jak w tym dziele.

Czytając o świetności arystokratycznych rodów, pomyślałem o tym, jak wiele zmienił ostatni wiek, i jak niewiele już znaczą tytuły. Pomyślałem o trwałości słów i o tym, że po tych wszystkich książętach, hrabiach, baronach, tak dumnych ze swoich rodów i tytułów, zostały ledwie widoczne ślady w herbarzach, w starych, zakurzonych annałach, znane tylko historykom i wąskiej grupce potomków pielęgnujących pamięć minionego - ślady dawnych świetności, które skazane byłyby na zapomnienie, gdyby nie utrwalił ich w swoim dziele artysta. To potwierdza prawdę tak mało pamiętaną, rzadko uświadamianą, że słowo ma trwałość i wagę większą niż rody, zamki i tytuły. Któż słyszałby o królach Troi, Myken czy Sparty, gdyby nie Homer? À propos: bywa, że między wejściem do salonu a pierwszym powitaniem, między pytaniem a odpowiedzią, w tej jednej chwili autor wiedzie nas daleko ścieżkami swoich myśli – właśnie jak Homer, który nawet w ferworze walki pod murami Troi dawał Hellenom czas na prezentację przewag swoich rodów i czynów.

„Strona Geurmantes”, podobnie jak i poprzednie tomy, a wierzę, że i pozostałe, jeszcze czekające na mnie, obok wszystkich innych zalet mają i tę, że są ucztą dla wielbicieli sztuki posługiwania się słowem, ładnego wyrażenia swojej myśli, oryginalnego użycia zwykłych słów, które dzięki umiejętności autora zachwycają, zadziwiają swoją urodą lub odkrywczością. Czytając je po parokroć, delektujemy się ich urodą, smakujemy je, i uśmiechając się do ich autora, widzimy te liście, którym każe oderwać się od gałęzi i pędzić w gonitwie za uciekającym wiatrem, widzimy markotny pokój, który schował się przed autorem za ścianą i patrzył na niego wystraszonym okiem swojego okna. Lektura książki, to – jak mówi Proust – przygoda z uroczą wróżką, Wyobraźnią; podążając za nią, wchodzimy w świat tak się mający do rzeczywistości, jak ostre światło lampy do łagodnej jasności jutrzenki, jak rzeczywistość do naszych marzeń.

Więc podajmy jej dłoń i idźmy.


---
(1) Marcel Proust, „Strona Guermantes”, tłum. Tadeusz Boy Żeleński, wyd. Prószyński i S-ka, 2004, str. 47.
(2) Tamże, str. 303.
(3) Tamże, str. 47.
(4) Tamże, str. 527.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 14804
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 21
Użytkownik: 00761 23.03.2006 12:30 napisał(a):
Odpowiedź na: W klasycznym utworze muzy... | Krzysztof
Czytałam Twoją recenzję w poczekalni i czekałam, by to powiedzieć: Piękna recenzja, Krzysztofie!
Użytkownik: Krzysztof 29.03.2006 23:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam Twoją recenzję w... | 00761
Dziękuję, Michotko
Proust napisał o obrazach, że "ich cała wartość jest w spojrzeniu malarza".
Wydaje mi się, że te słowa, tak prawdziwe przecież, można odnieść i do pisarzy, i czytelników: dla nas jego powieści mają wartość, ponieważ odpowiednio na nie patrzymy. Miłej lektury życzę.
Użytkownik: aolda 23.03.2006 13:27 napisał(a):
Odpowiedź na: W klasycznym utworze muzy... | Krzysztof
Ja też przejrzałam w poczekalni Twoją recenzję. Piękna. Szkoda tylko, że tak mało miejsca poświęciłeś opisowi treści książki, bo z pewnością znalazłaby się wówczas w recenzjach zamieszczanych w menu podręcznym (chyba, że nie rozumiem, jakie są kryteria). A Twoje refleksje z pewnością zasługują na to. Polecam wrażliwcom.
Użytkownik: Krzysztof 29.03.2006 23:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też przejrzałam w pocz... | aolda
Dziękuję za komentarz, Aoldo. Chcąc dowiedzieć się kto napisał komentarz, przeczytałem Twoją stronę, i bardzo spodobały mi się słowa tam zamieszczone. Pozwolę sobie zaproponować Ci lekarstwo: ponowną lekturę powieści Prousta.
Szczerze mówiąc, to nie wiem, jak powinno się pisać recenzję, i swoich tekstów tak nie nazywam, mając je za opisy - może nawet nie tyle książek, co swoich wrażeń.
Myślałem nad Twoją uwagą o poświęceniu zbyt mało miejsca opisowi treści książki, i o tym, jak należałoby ją opisać. Owszem, masz rację, mało napisałem, ale ta powieść – jak i inne powieści „W poszukiwaniu straconego czasu” jest taka, że ich fabułę można streścić w paru, dosłownie, zdaniach, i - chyba zgodzisz się ze mną – nie ona jest tutaj najważniejsza.
Siadając do napisania tych tekstów (piszę w liczbie mnogiej, bo ten jest trzecim) doszedłem do wniosku - nie wiem, na ile słusznego – że powieści, które w istocie są opisem wrażeń, najlepiej opiszę przedstawiając swoje wrażenia.
Wydaje mi się, że Proust – pisarz miał dwa główne cele: przedstawienie swoich refleksji i swojego odbioru świata, oraz przedstawienie arystokracji - być może, że w przeczuciu początków końca ich epoki. Stąd tytuł mojego opisu, który może też być opisem treści tej powieści.
Trwałych i głębokich myśli życzę
Użytkownik: aolda 30.03.2006 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za komentarz, Ao... | Krzysztof
Witaj, Krzysztofie.

Rzeczywiście, lektura Prousta była swoistą cezurą w moim życiu, usprawiedliwieniem wyboru niepopularnego już dzisiaj pryzmatu wewnętrzności tłumaczącej świat, ba!, samej będącej kosmosem rozciągającym się pod powierzchnią rzeczy. Proust wyzwolił rzeczy z ich rygoru użyteczności, a życie z pospiesznej celowości, wyznaczając ścieżki dla kolejnych pokoleń outsiderów.
I trafnie zgadłeś - oczywiście, że wrócę do niego. Za chwilę :) Nie każdy moment życia jest życzliwy dla lektury Prousta. Ale to właśnie jego chcę czytać.

Co do Twojej recenzji - wyraziłam jedynie żal, że nie ukazała się w menu podręcznym, gdyż w ten sposób miałaby łatwiejszy dostęp do B-netkowiczów. A warto przeczytać twoją opinię :) Pozwól, że zacytuję Prousta: "Sądzę w istocie, że wszystkie piękne zdania dysponują nie podlegającym przedawnieniu prawem, mocą którego nie mogą stać się własnością żadnego nabywcy oprócz tego, na którego czekały z wyroku pisanego im losu". Troszkę inny kontekst, ale chcę podkreślić wiarę, że piękne słowa mają moc. Twoje są piękne. Dlatego życzyłam im, by dotarły do jak największej liczby czytających :) A wszystko po to, by odkryć Prousta - dla siebie.

Pzdr.
Użytkownik: Krzysztof 21.04.2006 23:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, Krzysztofie. Rz... | aolda
Dla mnie taką cezurą było pierwsze wejście na stronę Biblionetki – ze wszystkimi, dalekimi, zaskakującymi i miłymi konsekwencjami. Rzadko tutaj zaglądam (przepraszam za tak długie czekanie na moją odpowiedź), czas mi na to nie pozwala, chciałbym więcej, ale niestety, nie odziedziczywszy majątku jak Proust, nie mogę wyzwolić się w pełni, tak, jak chciałbym, z pospiesznej celowości życia: muszę pracować, i to dużo, a ta praca raczej nie pomaga w lekturze powieści Prousta. Pierwsza część Twojego komentarza mogłaby być początkiem fachowej, wysokich lotów recenzji; jeśli masz w planach lekturę Prousta, to czy można spodziewać się Twojego tekstu w bN? Za drugą część wypowiedzi dziękuję. Miło przeczytać takie głaski o sobie. Twoje przekonanie o zbawczej, oczyszczającej i trwałej mocy pięknych słów jest i moim. To, co napisał Ajschylos, Platon, Sofokles, a po nich tylu innych, czaruje mnie nadal, pozwalając w miarę normalnie funkcjonować na tym świecie.
Życzę dużo tych czarów dla Ciebie, Aoldo, i czekam na Twój tekst o powieści Prousta.
Użytkownik: aolda 22.04.2006 15:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie taką cezurą było... | Krzysztof
Do takiej lektury trzeba się przygotować i zrobić to w odpowiednim czasie. U mnie jeszcze nie pora. Pozwól więc, że zanim Prousta, przeczytam jeszcze parę innych książek i może napiszę parę recenzji :) Oczywiście będę też czekać na Twoje. Pzdr.
Użytkownik: Krzysztof 02.05.2006 01:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Do takiej lektury trzeba ... | aolda
Witam, Aoldo. Czy Aolda jest tożsama z Aoldą Synchronizującą? Dziękuję za czekanie. Właśnie skończyłem trzydziestosiedmiogodzinny maraton w pracy, i doprawdy nie wiem, kiedy będę mógł skończyć „Sodomę” i napisać o niej tekst. A chciałbym. U mnie jest nieco inaczej: lektura powieści Prousta jest mi potrzebna dla uzyskania mojego odpowiedniego czasu, właśnie ona stała mi się ostatnio konieczna do normalnego funkcjonowania. Już teraz martwię się, co będzie, gdy przeczytam ostatni tom...
Użytkownik: verdiana 02.05.2006 09:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam, Aoldo. Czy Aolda j... | Krzysztof
Wtedy zaczniesz czytać od nowa i radość z tego będziesz miał tak samo wielką. :)
Użytkownik: Czajka 07.06.2006 06:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za komentarz, Ao... | Krzysztof
Krzysztofie, tradycyjne podziękowania za piekne podzielenie się swoimi wrażeniami. Trudno mi w tej chwili (a może w ogóle) dyskutować o celach Prousta, ale nawet jeżeli, tak jak piszesz, jednym z nich było przedstawienie arystokracji, to moim zdaniem, cel ten został drastycznie zawężony w stosunku do osiągniętego efektu. Dla mnie "W poszukiwaniu..." jest przede wszystkim obrazem ludzi i to obrazem jak najbardziej współczesnym, a w zasadzie ponadczasowym. Hrabiego można zastąpić prezesem, gwiazdą filmową, senatorem albo człowiekiem bogatym, natomiast mechanizmy hierarchi, ambicji, snobizmu, miłości, zazdrości, cierpienia pozostają niezmienione.
Dotyczy to w pewnym stopniu treści książki, której nie sposób chyba omówić wyczerpująco. Tak jak wszystkie arcydzieła tak i to jest wielowątkowe, wielotematyczne, wielopoziomowe. Masz rację twierdząc, że "Strona Guermantes" jest pomnikiem ginącej epoki, ale ja dodałabym jeszcze - między innymi. A inne też takie piekne.
Użytkownik: Krzysztof 17.06.2006 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie, tradycyjne p... | Czajka
Zgadzam się z Tobą: Proust stworzył dzieło opisujące ludzi w ogóle. Zgadzam, ponieważ ludzie nie zmieniają się mimo upływu wieków, a i urodzenie czy majętność nie zmienia w nich psychologicznych mechanizmów funkcjonowania.
Uczę się Prousta w miarę poznawania jego dzieła, jako że „W poszukiwaniu...” czytam po raz pierwszy; w kolejnych tomach odkrywam nowe tematy, które może nawet nie były nowe, ale umknęły mojej uwadze przy lekturze poprzednich tomów; czytając, staram się poznać przesłania autora, główne cele, jakie chciał osiągnąć pisząc swoje dzieło. Teraz widzę, że poprzednie moje teksty o kolejnych tomach cyklu powinienem napisać nieco inaczej – wiem też, że po przeczytaniu ostatniego tomu, moje spojrzenie na dzieło Prousta i swoje teksty będzie jeszcze inne.
I jeszcze: zauważyłem u siebie coś, co można by nazwać dzieleniem spostrzeżeń i przemyśleń, a to od chwili, w której postanowiłem napisać teksty o wszystkich tomach cyklu: jeśli w opisach pierwszych tomów napiszę o wszystkich spostrzeżeniach i wrażeniach, to będę miał kłopoty przy opisywaniu ostatnich tomów.
A inne też takie piękne – to prawda. Wczoraj czytałem o wrażeniach autora z podróży samochodem, a ściślej było o różnicy w widzeniu miasta przy podróży samochodem a pociągiem. Co za temat? Cóż można o tym napisać? – można by zadawać sobie takie pytania. Można, ale tylko do czasu przeczytania jego dzieła. Ze zdumieniem odkryłem podobieństwo wrażeń Prousta z moimi, wiele razy przeżywanymi w czasie licznych podróży po kraju, tyle że ja nie zastanawiałem się nad nimi tak, jak on zwykł przeżywać w swoim wnętrzu nawet zwykłe chwile.
Dziękuję za komentarz, Czajko
Użytkownik: Czajka 18.06.2006 04:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z Tobą: Prous... | Krzysztof
Dokładnie takie same odczucia tematów nowych i nienowych mam kończąc "Sodomę i Gomorę". Proust krąży po tej swojej katedrze w kolejnych tomach, trochę nam oświetli z jednej strony, potem z drugiej, a potem wraca i oświetla pełniej, tak więc odsłaniają się nam te fragmenty coraz szerzej i jaśniej. Czytałam, że Proust chciał wydać wszystkie tomy "W poszukiwaniu..." w całości, wydawca się nie zgodził, ale w związku z tym, że w zamyśle autora była to całość, podział na tomy i rozdziały jest zupełnie przypadkowy. I ja coraz bardziej odczuwam to jako całość, tym bardziej, żę jest właśnie mnóstwo odwołań i nie wiem, jak Ty, ale wiem, że będę musiała przeczytać cały cykl jeszcze raz.

Jeżeli chodzi o pociągi, to Proust był człowiekiem niezwykle refleksyjnym i wykształconym, a na szczęście dla nas potrafił te swoje refleksje precyzyjnie opisać. Piszesz, co to za temat i to właśnie potwierdza moją teorię, że wielki pisarz z każdego tematu może zrobić arcydzieło. Ja również często odnajduję w książkach swoje wrażenia odczute a nieuświadomione, albo raczej, uświadomione, ale niesprecyzowane i nie ujęte w słowa. To trzeba dopiero mistrza, aby takie ulotne wrażenia opisać. Chociażby tak:

"Ale ostatecznie swoistą przyjemność podróży stanowi nie to, aby móc wysiadać w drodze i zatrzymywać się, kiedy się jest zmęczonym; chodzi o to, aby różnicę między wyjazdem a przybyciem uczynić nie tak nieznaczną, ale tak głęboką, jak tylko się da; aby ją odczuć w jej całkowitości, nietkniętą, taką, jaka była w nas, kiedy ze stałego miejsca naszego pobytu wyobraźnia niosła nas w samo serce miejsca upragnionego. Ten skok wydaje się cudowny nie tyle przez to, że przebywa odległość, ile przez to, że łączy dwie różne indywidualności ziemi, że nas przenosi od jednej nazwy do innej; a schematyzuje go (lepiej niż spacer, w czasie którego, skoro wysiadamy, gdzie chcemy, nie ma właściwie przybycia na miejsce) tajemnicze zjawisko spełniające się w owych specjalnych miejscach, dworcach kolei, które prawie nie stanowią części miasta, ale zawierają esencję samej jego osobowości, tak jak na tablicy noszą jego miano."
W cieniu zakwitających dziewcząt, Marcel Proust, PIW, 1992, str. 205

I jeszcze jedno z moich odnalezionych już nie u Prousta wrażeń (a może i Twoich, bo przecież z podróżami jesteś za pan brat):

"Przestrzeń, podobnie jak czas, przynosi zapomnienie, ale czyni to przerywając dotychczasowe stosunki człowieka z jego oteczeniem, przenosząc go w stan pierwotnej wolności i czyniąc w mgnieniu oka nawet z pedanta i osiadłego mieszczucha coś w rodzaju włóczęgi"
Czarodziejska góra, Tomasz Mann

Użytkownik: Krzysztof 29.06.2006 01:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Dokładnie takie same odcz... | Czajka
Znam odczucia, o których pisał Mann. Wielokrotnie próbowałem określić ich istotę, tego wołania drogi – jak je nazywam, ale daremnie. Przeczuwam tylko, że jest w nich jakaś pierwotna ludzka potrzeba wędrówki, może głos naszych praprzodków wędrujących za stadami zwierząt, w tajemny sposób zapisany w naszych genach? Wiem, że gdy zbyt długo jestem w jednym miejscu, słyszę wołanie drogi.
A wolność, o której pisze Mann, faktycznie odczuwam jadąc swoją scanią, i wtedy rozumiem Cyganów, ich przemożne pragnienie ruszenia w drogę. Także ich nostalgię.
Użytkownik: verdiana 22.04.2006 16:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też przejrzałam w pocz... | aolda
Właśnie też bardzo się zdziwiłam, że ta recenzja nie znalazła się w "B-netka poleca". Ze wszech miar na to zasługuje. Oddaje ducha książki. Pozdrawiam serdecznie!
Użytkownik: Krzysztof 02.05.2006 01:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie też bardzo się zd... | verdiana
Verdiana napisała do mnie tak przychylne słowa! Jestem szczerze zaszczycony. Dziękuję Ci, Verdiano. W Twoich słowach mam swoje „polecenie”.
Użytkownik: verdiana 02.05.2006 09:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Verdiana napisała do mnie... | Krzysztof
Jeśli to znaczy, że zrecenzujesz pozostałe tomy, to już się bardzo cieszę! :)
Użytkownik: Krzysztof 03.05.2006 23:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli to znaczy, że zrece... | verdiana
Ojej, Verdiano, chciałbym, ale Ty wiesz, że nie jest łatwe zamierzenie, a już szczególnie dla mnie, wobec mojego braku czasu. Sodomę planowałem przeczytać do wakacji, a teraz myślę, że może skończę czytać we wrześniu. Na cały cykl roku mi mało. Czemu doba ma tylko 24 gdziny?
Użytkownik: verdiana 04.05.2006 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej, Verdiano, chciałbym... | Krzysztof
To nic, mamy czas... Proust się powoli sączy do krwioobiegu, nie trzeba tego przyśpieszać. To tylko moja niecierpliwość każe mi przypominać recenzje, bo bardzo lubię je czytać.

Pozdrawiam Cię serdecznie!
Użytkownik: misiak297 28.08.2007 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej, Verdiano, chciałbym... | Krzysztof
Witaj Krzysztofie! Przeczytałem pierwszą część "Strony Guermantes", drugiej części na pewno nie zdążę przeczytać w sierpniu, ale nie w tym rzecz, żeby się spieszyć, prawda? Czytałem z wypiekami na twarzy. I choć było parę fragmentów (czy raczej parę parostronicowych fragmentów, jak to u Prousta), przy których po prostu ziewałem. Nawet chyba nie potrafiłbym ich wymienić, bo wyleciały mi z głowy na rzecz całej reszty, którą się zachwyciłem. Ale trudno przecież, żeby w tak ogromnym dziele wszystko budziło nasz entuzjazm. Założę się, że nawet Wam - tak wielkim orędownikom Prousta - Tobie, Czajce czy Oldze - zdażały się ziewnięcia.
Ale w sumie do rzeczy. Normalnie wspaniałe były portrety, które w swoich opowieściach kreśli Proust - od Franciszki na pierwszych kartkach po doktora na ostatnich pierwszej części. I to właśnie jest wielki atut. Poza tym właściwie ta część wydała mi się jakoś mało spójna, choć nie stanowi to o wadzie. No i ten wspaniały język.
Natomiast nieprzerwanie denerwuje mnie Marcel. Wypowiadałem się już zresztą na ten temat w czytatce Laili. Mimo obrony ze strony Czajki nadal uważam Marcela za w znacznej mierze zapatrzonego w siebie i egoistę. Jego wahania co do przyjaźni, jego nieustanna hipohondria (mam nadzieję, że tak to się pisze), branie zamiast dawania, bycie jak chorągiewka zwłaszcza wobec tak kochającego go Roberta, bezsensowne zauroczenie Orianą. Irytował mnie po prostu. Irytuje mnie tak samo baron de Charlus, ale z zupełnie innych powodów. On jest jakiś dziwny.
No nic, to tyle odezwę się jak przeczytam całą stronę Guermantes. Pozdrawiam!
Użytkownik: Krzysztof 31.08.2007 13:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj Krzysztofie! Przecz... | misiak297
Dziękuję, Misiaku, za podzielenie się wrażeniami z lektury.
Odkąd pisuję do Biblionetki, zwykłem czytać książkę przy otwartym laptoku, a jeśli nie mam go pod ręką, to z ołówkiem w ręku – by na bieżącą zapisywać wrażenia, myśli, które przyjdą mi do głowy. Czytając w “Janie Santeuil” o zachowywaniu się Janka w jego związku z kobietą, napisałem takie zdanie: rozdział “Wyznanie” czyta się z narastającą chęcią krzyknięcia “opamiętaj się, człowieku”! – to cytat własny. Z lektury “Czasu” pamiętam, że Roberta chwilami było mi po prostu żal – z powodu jego traktowania przez narratora. Jak więc widzisz, nie tylko Ciebie czasem Proust irytuje. Czajka go broni? Nie dziwię się, i zdradzę Ci pewną tajemnicę: ona jest w nim po prostu zakochana, czyli, jak to napisała Jakozak, marcelnięta:) Rozmowy o Prouście są teraz w Biblionetce tak liczne, że nie daję rady nawet dokładnie zapoznać się z nimi, więc może już wcześniej była mowa o cechach twórczości Prousta, które mogą zniechęcać, a które na pewno utrudniają lekturę. Wcześniej wydawało mi się, że autor przedstawia ludzkie zachowania tak szeroko, tak wnikliwie, aby w ten sposób wykazać samotność człowieka wśród innych ludzi – jako jeden z jego kroków ku sztuce. Nadal tak myślę, ale jednocześnie sądzę, że ludzkie zachowania po prostu ciekawiły Prousta; widział tak wiele, tak dokładnie, potrafił te zachowania precyzyjnie uzasadnić – to i opisywał. Jego prawo.
Jako dorastający chłopak przeżyłem platoniczną miłość do dziewczyny sporo ode mnie starszej, do dorosłej kobiety; wydaje mi się, że jest to dość typowe, i pewnie stąd Oriana. Także stąd, bo na pewno były i inne powody, chociażby możliwość przedstawienia stanów ducha tak zakochanego chłopaka.
Obraz Marcela – narratora jest dziwny, jakby szczątkowy, nie bardzo wiem, jakich określeń użyć. Proust nie starał się przedstawić pełnego obrazu, tak to widzę. Obraz jest fragmentaryczny, bo też nie o Marcelu jest powieść, nie o nim samym, a o odnalezieniu sensu jego życia; czasem można odnieść wrażenie posłużenia się Marcelem przez autora, uczynienie z niego kogoś w rodzaju pośrednika. Fragmentaryczność w pewnym stopniu dotyczy i innych postaci z “Czasu”: z jednej strony oświetlenie najdokładniejsze z możliwych, z drugiej głęboki cień. Tych ludzi znamy dobrze, a jednocześnie mało znamy; może chociaż w części tą cechą obrazów Prousta da się wyjaśnić blady (a nawet taki... bezpłciowy) obraz Marcela – narratora? Czasem odnoszę wrażenie przejaskrawienia wielu portretów ludzkich w “Poszukiwaniu”, ale bywa też, że uznaję je za realistyczne, przestawione bez upiększeń, a wrażenie przerysowania mam z powodu tej lupy, przez którą widział świat i ludzi autor. Jak jest naprawdę – nie wiem, ale może dlatego niektóre postacie są irytujące.
Oglądałeś film z Jasią Fasolą, w którym ten wygłupiał się przed lustrem nie wiedząc, że jest to szyba, przez którą jest obserwowany? Czy nie zachowywał się idiotycznie? A przecież wielu ludzi tak robi, każdemu zdarzą się przynajmniej głupie miny do lustra, tyle że nikt nie opowiada o tym innym ludziom.
Proust to robił.
Użytkownik: misiak297 08.09.2007 12:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję, Misiaku, za pod... | Krzysztof
Zwiedziłem już całą stronę Guermantes. Marcel już mniej mnie wkurzał w drugim tomie. Poza tym drugi tom zawierał prawdziwe perły moim zdaniem - obraz Racheli śpiącej obok Roberta, pomimo ich rozstania. Dokładnie ją rozumiałem - tę potrzebę zaśniecia obok bliskiego człowieka. Znów zachwyciły mnie portrety arystokracji, choć zabrakło Verdurinów. Ciekaw jestem kiedy powrócą. Może dlatego Marcel mniej mnie irytował, że trochę go rozumiałem - jego zauroczenie panią Stermaria, pierwsze zbliżenia z Albertyną. Zastanawiające jest dla mnie, że erotyka u Marcela jest taka... mimochodna, że się tak wyrażę. Zamknięta w dwóch zdaniach. Takie też było zbliżenie Gilberty i Marcela w drugim tomie, powtórzyło się z Albertyną w trzecim. Nieuważny czytelnik na pewno by nie zauważył, że chodzi o zbliżenie erotyczne. Jest to tak krótkie i treściwe.
Jednak denerwował mnie znów o tyle, że wciąż brał, a nic nie dawał w zamian. Zastanawia się czy Robert jest jego przyjacielem, krytykuje go, podczas gdy ten skacze po krzesłach, aby zziębniętemu Marcelowi przynieść płaszcz (piękna scena nota bene). A czy jest większy dowód przyjaźni niż taka bezinteresowna troska?
Czajka kiedyś pisała jak Proust stara się ułatwić lekturę czytelnikowi. A guzik prawda! Koniec pierwszego tomu "Strony Guermantes" zamyka właściwie list Roberta mówiący o jakiś zdradach Marcela. Ja nie wiedziałem o co chodzi i zaraz zacząłem sobie pluć w brodę, że czytałem nieuważnie. A tu się wszystko wyjaśnia w drugim tomie!
U mnie strona Guermantes ma 5. Niedługo zabiorę się za "Sodomę i Gomorę".Przepraszam za taką chaotyczną wypowiedź, ale pozdrawiam:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: