Dodany: 17.03.2006 22:34|Autor: czarna wdowa1

Ogólne> Offtopic

4 osoby polecają ten tekst.

czy wypada odmówić zaproszenie by zostać rodzicem chrzestnym ?


jestem zbulwersowana tym, co spotyka moją przyjaciółkę. Otóż od kilku miesięcy próbuje ona znależć ojca chrzestnego dla córki. Zawsze wydawało mi się, że takie zaproszenie się przyjmuje ( dziecku się nie odmawia ). Ale nie, już trzech członków rodziny się nie zgodziło ! Preteksty są różne. Bardzo chciałabym znać wasze zdanie na ten temat.
Dodam, że przyjciółka wręcz boi się pytać kolejnych " kandtdatów ", czuje się upokorzona i zniechęcona.
Wyświetleń: 41536
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 38
Użytkownik: Fanka_R+ 18.03.2006 00:03 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
No cóż...
Według mnie mają prawo odmówić. Wiem to niegrzeczne i nie powinno się tak robić, ale to jednak jest jakiś tam obowiązek i niektórzy nie chcą przyjmować na swoje barki kolejnych "problemów". A może nie mają kasy, na to żeby mieć chrześnice (chrzest, urodziny, komunia... no cóż koszty jakieś tam są). Albo nie mają bierzmowania i im głupio ^^
Niech koleżanka się nei zniechęca tylko próbuje dalej i pyta dalej!
Użytkownik: blanca 18.03.2006 09:37 napisał(a):
Odpowiedź na: No cóż... Według mnie m... | Fanka_R+
Sama rok temu,mając 17 lat,zostałam poproszona o bycie chrzestną i nie myślałam o odmawianiu,ale chyba z tego względu,ze Paulina to dziecko mojej siostry.Jednak wątpliwości miałam duże,ponieważ to była ważna decyzja.Jeszcze trudniej miał chrzestny,który "obejmował" tę funkcję już po raz trzeci,ale...i on nie odmówił.Nie dziwię się jednak tak bardzo,że ktoś mógł odmówić,ale trzeba pytać do skutku-zawsze znajdzie się osoba,która nie będzie miała oporów przed podjęcie takiej decyzji.
Użytkownik: aleutka 18.03.2006 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
Dziś rola rodzica chrzestnego zredukowana została do podarunku na komunię bierzmowanie i ślub. Ale według mnie to jest ogromna, ważna odpowiedzialność, jako osoba wierząca rozpatruję to także (przede wszystkim) w kategorii religii właśnie. Jeśli ktoś nie traktuje tego poważnie, to daje jedynie jakieś tam świadectwo dojrzałości odmawiając.

Czy to koniecznie musi być ktoś z rodziny? Jeśli trzy osoby już odmówiły to może warto znaleźć kogoś odpowiedniego wśród przyjaciół?
Użytkownik: Agis 18.03.2006 10:42 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
Jeśli bycie ojcem/matką chrzestną jest niezgodne z czyimś światopoglądem to nie widzę żadnego problemu. Co to znaczy, że się "nie odmawia" z zasady? Każdy ma prawo wyboru.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 18.03.2006 10:51 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
Ja myślę, że warto próbować. Tylko trzeba się zastanowić, kto na to naprawdę zasługuje. Wydaje mi się, że oprócz odpowiedzialności to także zaszczyt.

Na pewno się uda ;-).
Użytkownik: Olutka 18.03.2006 10:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja myślę, że warto próbow... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Uważam, że nie powinno odmawiać się ot tak, po prostu. Zdaję sobie z tego sprawę, że bycie chrzestnym to nie tylko zaszczyt, ale i pewnego rodzaju odpowiedzialność finansowa, bo sama mam chrześnicę. Mimo to, jakoś nie wyobrażam sobie by powiedzieć "nie". Może brak mi asetywności... Wydaje mi się, że obecnie jakoś dziwnie postrzega się rolę chrzestnych. Chrzestny to ktoś, kto daje rower, komputer, komórkę... A przecież pierwotne założenie chyba takie nie było...
Użytkownik: veverica 18.03.2006 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
Myślę, że to zależy w dużym stopniu od tego, jakie oczekiwania wobec chrzestnego ma osoba prosząca. Jeżeli uważa, że chrzestny powinien spełniać pewną rolę jeśli chodzi o wiarę - a przecież tak pierwotnie było - to bardzo wiele osób albo się w ogóle nie nadaje z przyczyn formalnych, albo zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest odpowiednim kandydatem i wtedy odmowa jest całkiem naturalna. Z drugiej strony, myślę że czasem rodzic ma nie wiadomo jakie wymagania finansowe (niekoniecznie wyrażane wprost) - uważa że chrzestny ma obowiazek kupić rower, komputer i co tam jeszcze (często tak jest), i wtedy odmowa też jest uzasadniona - nie każdy chce i może się tak zobowiązywać, nie każdy lubi jak jego podjęte z dobrej woli zobowiązanie traktowane jest jak psi obowiązek. Natomiast jeśliby ktoś (ale bliski, bo nie chciałabym się tak zobowiązywać wobec kogoć, z kim nie mam jak najlepszych układów) poprosił mnie o to, nie mając ani wyśrubowanych wyobrażeń na temat mojej roli jako darczyńcy, ani wyobrażeń o mojej roli religijnej, których nie mogłabym spełnić, to przypuszczam, że bym się zgodziła, traktując to jako dowód zaufania i w pewnym sensie zaszczyt.
Użytkownik: verdiana 18.03.2006 12:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że to zależy w duż... | veverica
Nic dodać, nic ująć. :-)
Użytkownik: verdiana 18.03.2006 11:59 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
Oczywiście, że można odmówić! A jeśli ktoś się nie czuje na siłach, żeby zostać rodzicem chrzestnym, to nawet trzeba! To nie jest jakaś zabawa... To nie jest dawanie prezentów w każde urodziny i kupienie komputera na komunię (jeśli kogoś stać). To nie jest podpisanie się na papierku. To poważny obowiązek, zwłaszcza dla kogoś, kto poważnie do tego podchodzi. A podejście niepoważne jest z kolei bez sensu...

Na miejscu przyjaciółki byłabym dumna z rodziny i znajomych, których było stać na odmowę, skoro nie czuli się na siłach, zamiast zostać chrzestnymi wbrew swojej woli, przekonaniom i realnym możliwościom. Lepiej nie mieć chrzestnego, niż go mieć wyłącznie na papierze.

A już na pewno nie miałabym wyrzutów do kogoś, kto odmówił...

Użytkownik: Edycia 18.03.2006 16:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że można odmó... | verdiana
100% racji Verdiano.:)
Użytkownik: Agis 19.03.2006 17:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że można odmó... | verdiana
Popieram :-)
Użytkownik: Hypnos 06.05.2006 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że można odmó... | verdiana
Również popieram
Użytkownik: Moni 18.03.2006 14:07 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
Znam dwie osoby, ktore odmowily ze wzgledu na niekonsekwencje rodzicow dziecka i zmienianie wyznania w zaleznosci od sytuacji.
I jeszcze jedna sytuacja. Pracowalam kiedys z pania, ktora nagle poszla na urlop wychowawczy, bo adoptowala swoje dziecko chrzestne, ktore bylo wychowywane tylko przez mame, przyjaciolke tej pani. Mama dziecka ciezko zachorowala i zmarla i corka zostala sama w wieku niespelna 3 lat. Ta pani byla samotna, bezdzietna i nie latwo jej bylo podjac decyzje o adopcji dziecka, ale jak kiedys powiedziala, w koncu byla chrzestna, a to wlasnie to takiego matczynego zastepstwa zobowiazuje. Oby takie sytuacje zdarzaly sie jak najrzadziej, ale w zyciu roznie bywa, i odmowa potencjalnych kandydatow na chrzestnych moze byc z roznych powodow.
Bez sensu jest zas licytowanie sie, ilu ktos ma chrzesniakow. Znalam kiedys taka dziewczyne, ktora juz w liceum byla potrojna chrzestna, ale co z tego - skoro nawet nie wiedziala, kiedy jej chrzesniaki maja urodziny...
Użytkownik: verdiana 18.03.2006 16:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam dwie osoby, ktore od... | Moni
Moni, właśnie tak postrzegam rolę rodziców chrzestnych jak ta pani, która adoptowała dziecko przyjaciółki... Dla mnie właśnie do tego bycie chrzestną zobowiązuje. Nie jest to dla mnie żadne zobowiąanie religijne, nie oznacza to dla mnie dawania prezentów itd. Ale własnie: wzięcie do siebie chrzestnego dziecka, jeśli jego rodzice nie są w stanie go wychowywać. Jeśli ktoś nie jest w stanie zaopiekować się dzieckiem, to jak mógłby przyjąć zaszczyt bycia chrzestnym?
Użytkownik: czarna wdowa1 18.03.2006 23:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Moni, właśnie tak postrze... | verdiana
Po pierwsze: przyjaciółka nie wymagała od nikogo, by ten łożył na utrzymanie córki. Wybierając chrzestnych kierowała się wyłącznie tym, jakimi są ludżmi i jak często ma z nimi kontakt. Ciosem dla niej było właśnie to, że oni odmówili z WYGODY. Dlaczego nie mogła na rodzinie polegać?
Po drugie: Jej problem byłby mniejszy, gdyby "administracja" kościelna pozwoliła być rodzicem chrzestnym komuś, kto żyje z rozwodnikiem. Wg kościoła to grzech. Nawet, jeśli taka osoba jest katolikiem, dobrym człowiekiem i chce być ojcem chrzestnym, to nie dostanie na to pozwolenia z parafii.
Po ttzecie: KTO powiedział, że rodzice chrzestni muszą dawać drogie prezenty przy okazji sakramentów? I kto sprowdził ich rolę tylko do tego właśnie?!
Po czwarte: Jak często wasi rodzice chrzestni mają lub mieli realny wpływ na wasze życie? Czy w trudnej sytuacji możecie na nich liczyć? Czy często pytacie ich o radę?
Czy trud bycia rodzicem chrzestnym może przerosnąć dorosłą, poważną osobę?
Użytkownik: verdiana 19.03.2006 00:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Po pierwsze: przyjaciółka... | czarna wdowa1
Odpowiem na 2 ostatnie pytania:

>Czy w trudnej sytuacji możecie na nich liczyć? Czy często pytacie ich o radę?

Mogę odpowiedzieć za siebie. Z moją matką ch. prawie nie miałam kontaktu. Żałuję. I dziwię się jej - bo po co się zgadzała, skoro nie istnieje w moim życiu?
Z ojcem ch. mam stały kontakt, bardzo go kocham, zawsze mogę na niego liczyć i owszem, pytam go o radę. Jest ważną osobą w moim życiu.

> Czy trud bycia rodzicem chrzestnym może przerosnąć dorosłą, poważną osobę?

Oczywiście!!
Gdybym parę lat temu wiedziała, jak moje życie będzie wyglądać, to nie zostałabym matką ch. Bo od jakichś 2 lat jestem nią tylko na papierze i nie jestem w stanie inaczej. Nie tak to ma wyglądać.
Przerosnąć też może prozaicznie - jak osoba niewierząca ma wychować czy pomagać w wychowaniu dziecka chrzestnego w wierze??

Administracja kościelna to faktycznie przeszkoda. :(


PS. A tak poza tym to w dzisiejszym świecie ludzie nie mają czasu dla siebie i nawet dla własnych dzieci, trudno więc spodziewać się, że będą go mieli dla dzieci cudzych, choćby z rodziny...
Użytkownik: czarna wdowa1 19.03.2006 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Odpowiem na 2 ostatnie py... | verdiana
rodzicami chrzestnymi muszą być osoby wierzące, to na nich przecież pierwotnie miał spoczywać trud wychowania W WIERZE.

Właśnie o to mi chodzi, że w dzisiejszych czasach rola rodz. chrzestnych sprowadza się do dawania prezentów, tak, jakby to miało zrekompensować brak czasu, ochoty i poczucia obowiązku. Mam nadzieję, że nikogo nie urażę, ale w waszych wypowiedziach jest za dużo patosu i sloganów. Obawiam się, że życie wygląda trochę inaczej.
Użytkownik: verdiana 19.03.2006 17:46 napisał(a):
Odpowiedź na: rodzicami chrzestnymi mus... | czarna wdowa1
Ja co prawda nie jestem "wy", ale odpiszę, bo nie podoba mi się, że przypisujesz ludziom intencje, których nie znasz. W moich wypowiedziach patosu nie było, pisałam tylko to, co myślę i czuję - i jak to wygląda w moim życiu i z moimi dzieciakami chrzestnymi. Nie wygląda tak, jakbym chciała. Choćby dlatego, że moje dzieci mieszkają ponad 300 km ode mnie i widujemy się rzadko. Nie kupiłam swoim dzieciom komputera, bo mnie nie było stać. Nigdy nie dostały ode mnie drogiego prezentu. Dostają ode mnie... książki. I dostały coś ważnego: kulturę czytania. Zwłaszcza starsza chrześniac, już 12-letnia, sama potrafi już wybrać sobie lekturę i bardzo lubi czytać.

Nie wychowuję swoich dzieci w wierze, bo to przeciwko mojemu światopoglądowi. I to było jasne od początku. Nie przechodziłam nauk dla rodziców chrzestnych. Ksiądz był świetny - ważny dla niego był człowiek, a nie papierek. Poszedł nam na rękę. Religię moje dzieci wybiorą sobie same, kiedy dorosną. Znają religię rodziców (mają ją na co dzień), znają też inne religie (ode mnie, opowiadam im). Ale ja nie mam własnych dzieci. A gdybym miała, to czy znalazłabym czas dla chrześniaków...? Nie wiem.

Od razu zastrzegam, że w żadne spory religijne się nie będę angażować. :-)

Powiem jeszcze, że nie miałabym odwagi napisac do interlokutorów tej dyskusji, że "w waszych wypowiedziach jest za dużo patosu i sloganów. Obawiam się, że życie wygląda trochę inaczej". Gdyby tak było, gdyby ktoś olewał ten problem, to zapewne w ogóle nie zabierałby głosu w tej dyskusji, bo i po co. Trochę zrozumienia i wiary w ludzi! Czego Tobie i sobie życzę. I z mojej strony to już EOT. :-)
Użytkownik: czarna wdowa1 19.03.2006 22:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja co prawda nie jestem "... | verdiana
Droga Verdiano!
Faktycznie, wygląda to tak, jakbym atakowała bezpośrednio ciebie. Pisałam ogólnie, a nie do ciebie. Przepraszam.
Może miałabym więcej wiary w ludzi, gdyby moje osobiste obserwacje i doświadczenia były inne.

Użytkownik: Natii 06.05.2006 14:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Po pierwsze: przyjaciółka... | czarna wdowa1
Mam w tej chwili niespełna 19 lat i niestety mam bardzo mały kontakt ze swoimi chrzestnymi. To bliska rodzina, nie mieszkają daleko, a mimo to w natłoku własnych problemów (zwłaszcza ojciec chcrzestny) nie są w stanie znaleźć czasu nawet na wysłanie głupiej kartki na urodziny, nie mówiąc już o jakimś spotkaniu i rozmowie. Choć mój chrzestny to brat mojej mamy, zaś chrzestna - bliska kuzynka taty - prawie ich nie znam. Nie winię ich za to, ale, odpowiadając na ostatnie pytanie - tak, trud bycia chrzestnym najwyraźniej może przerosnąć dorosłą osobę.
Użytkownik: amoretka 06.05.2006 15:06 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
Ha, ja jestem w odwrotnej sytuacji... nie lubię dzieci, a mimo to zostałam poproszona na matkę chrzestną. Pod presją rodziny zgodziłam się. Teraz - mimo że nie pracuję - muszę z własnej kieszeni płacić za prezenty na każdą okazję, a chrześniaka siłą wpychają mi na ręce.
Może osoby które odmówiły, poważnie traktują instytucję ojca chrzestnego i wiedząc, że nie podołają, wolą uczciwie odmówić?
Użytkownik: p_132 06.05.2006 15:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, ja jestem w odwrotnej... | amoretka
a ja w ogóle nie mam kontaktu z chrzestnymi...
ojciec chrzestny to brat mamy, ale w wyniku kłopotów rodzinnych nie utrzymujemy kontaktu, a mama chrzestna... jakoś tak się złożyło, że też nie mam z nią kontaktu, również w wyniku sporów rodzinnych, i może gdybym nawet się odważyła z nią kontaktować to nie wiem czy by ona miała na to ochotę...
ostatni raz widziałam ją na Komunii...
Użytkownik: Śrubka 07.05.2006 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: a ja w ogóle nie mam kont... | p_132
to zupełnie jak ja, matka chrzestna ostatni raz była u mnie na komunii, ojciec chrzestny podobnie.. ale właściwie nigdy nie wiadomo co będzie w przyszłości, skąd np. moi rodzice mieli wiedzieć, że tak się losy rodzinne potoczą..
A druga sprawa - moim zdaniem wytłumaczenie, że się nie odmawia jest średnio trafne... znajomy ostatnio został poproszony o bycie chrzesnym, dziecka kobiety, z którą obecnie jest jego ojciec (dodam, że dziecko jest z poprzedniego związku, a znajoma ojca jest 2 lata starsza od tego znajomego..) czuł się co najmniej dziwnie i niestosownie, ale bał się odmówić "bo się nie odmawia"..
Użytkownik: Maxim212 06.05.2006 16:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, ja jestem w odwrotnej... | amoretka
Są trzy rzeczy w życiu, których się nie odmawia : sekundowanie w pojedynku, ostatnia posługa i podanie do chrztu. Takie jest moje zdanie. Główne zadanie matkę chrzestnej to nie są prezenty, ale dopilnowanie przyjmowania sakramentów. Ot co! Pozdrawiam serdecznie :)
Użytkownik: Qciuś 07.05.2006 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
Ja osobiście czułabym sie wyrózniona ze moge byc czyims Chrzestnym i mam nadzieje ze kiedys mnie to spotka, to taka unikalna wieź ktora bedzie Cie juz zawsze łączyć z nie swoim przeciez dzieckiem... i wydaje mi sie tez ze nie tylko członkowie rodziny moga byc Chrzestnymi, przyjaciel to tez dobry materiał :D
Użytkownik: Paja 07.05.2006 19:00 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
Ja znam pewną osobę która funkcję chrzestnej przyjeła już co najmniej 5 razy...
Użytkownik: Morticia 08.05.2006 01:19 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
W Święta Wielkanocne trzymałam do chrztu moja pierwszą chrześniaczkę; córkę najbliższej mi kuzynki. Nie przyszła mi do głowy odmowa, tym bardziej, że na chrzestnych starszej córki kuzynka srogo się zawiodła. Był to dla mnie w jakiś sposób zaszczyt, okazanie zaufania i symboliczne powierzenie losów dziecka w moje ręce.

Przyszedł jednak moment, gdy musiałam odmówić w jednej ważnej kwestii. Zostałam, bowiem dodatkowo poproszona, aby wypełnić tradycję, która nakazuje by matka chrzestna ubierała dziecię płci żeńskiej do chrztu. Pierwotnie, naiwnie sądziłam, iż chodzi jedynie o czynność samego ubierania. Gdy jednak rozwiano moje wątpliwości i okazało się, że dodatkowo miałabym zakupić; śpioszki, kaftanik, rajstopki, skarpetki, buciki, atłasową sukienkę, spodenki, czapeczkę, sweterek i inne akcesoria niezbędne do przygotowania dzidziusia do chrztu, nie miałam wyboru. Było ciężko i niezręcznie, ale musiałam odmówić. Zakup „obowiązkowego” prezentu i tak nadszarpnął mój budżet, tym bardziej, iż cały czas, jako studentka dzienna, jestem na utrzymaniu rodziców. W efekcie ograniczyłam się do zakupu białej chusteczki i ubrania małej w te wszystkie atłasowe fałdki, kokardki, bufki i inne cudeńka zakupione przez rodzonych rodziców.
Użytkownik: --- 14.05.2006 02:30 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
komentarz usunięty
Użytkownik: czarna wdowa1 14.05.2006 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
mnie się na to po prostu nóż w kieszeni otwiera!
Wszyscy narzekają,że od chrestnych się wymaga pełnego portfela, ze niby bez tego ani rusz. A póżniej przy Komunii Św. chrześniacy dostają komputery i najnowsze komórki. Od kilku/ kilkunastu lat społeczeństwo brnie w tej kwestii coraz głębiej.A przecież jakoś trzeba z tym walczyć! Jestem oburzona wymaganisami wobec rodziców chrestnych oraz z drugiej strony tak drogimi prezentami z okazji uroczystości kościelnych dla dzieci. Przez to uczymy dzieci, że tylko rzeczy marerialne są ważne, a reszta to tylko formalność.
Koleżanka kupiła siostrzenicy zegarek od jubilera, na co usłyszała docinek siostry: phi! teraz już na Komunię zegarków się nie kupuje.
Więc ja się pytam: co będzie za kilka lat?
Użytkownik: Maxim212 14.05.2006 23:47 napisał(a):
Odpowiedź na: mnie się na to po prostu ... | czarna wdowa1
Moja chrześnica (ma teraz 25 lat) niewiele ode mnie dostała. Stać mnie było na to tylko, żeby czasem kupić jakąś książkę. Trochę się nią opiekowałem (po raz pierwszy musiałem się nią zająć gdy miała 10 dni. Dobrze widzicie, dziesięć dni). Przez lata pilnowałem, właściwie, tylko aby nie straciła kontaktu z wiarą. Czasem zabierałem do siebie (co jej bardzo pasowało). Jak była mała to czytałem lub opowiadałem jej różne bajki. To był cały rytuał. Podawała mi książkę i siadała na kolanach. Bywało nawet, że zasypiała snem sprawiedliwego przytulona do mnie...
Gdy poszła do szkoły to ułamki i ortografię poznawała pod moją komendą. Lata przeleciały jak z bicza strzelił. Aż pewnego dnia przyjechała do mnie ze swoim dzieckiem (córeczka o wdzięcznym imieniu Wiktoria). Ależ miałem zdziwioną minę... Jej chłopak stanął na wysokości zadania. Zostawił studia, znalazł pracę i zaczął utrzymywać rodzinę. Ślub wzięli jak owoc ich miłości miał ponad cztery lata (zbierali pieniądze na wesele). Dostąpiłem zaszczytu wprowadzenia panny młodej do kościoła. Wszystko byłoby w porządku, tylko że Wiktorcia wyrwała się swojej prababci z rąk i popędziła do mnie z okrzykiem "Mój dziadek!"... Na reakcję obecnych (i moją też) spuszczam zasłonę miłosierdzia...
I co chrześnica ode mnie dostała? Niewiele. No może trochę serca. I niewiele ponad to.
Użytkownik: uenifeu 15.05.2006 01:25 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
Osobiście uważam, że można odmówić, wręcz powinno się, jeżeli nie chce się podejmować takiej roli. Co więcej, nie powinno się patrzeć krzywo na kogoś tylko dlatego, że odmówił. Bycie chrzestnym tylko wtedy ma sens kiedy jest szczere, a kiedy jest wymuszone to.. . już lepiej aby dziecko o tym nie wiedziało.

A co do "nie odmawia się dziecku", to też myślę sobie: "a niby czemu?". Nikt dziecka nie pyta o zdanie w temacie wyznania jakie ma przyjąć, nikt go nie pyta o zdanie czy chce być chrzczone, więc i pytanie o chrzestnego nie jest de facto prośbą wychodząca od dziecka. Więc to nie jemu sie odmawia. Ono w tym wszystkim jest bierne.
Użytkownik: Maxim212 15.05.2006 05:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Osobiście uważam, że możn... | uenifeu
A ja i tak nadal będę twierdził, że nie odmawia się trzech rzeczy w życiu :
1 - sekundowanie w pojedynku
2 - ostatnia posługa
3 - podanie dziecka do chrztu.
Taki ze mnie dziwak.
Użytkownik: koko 15.05.2006 07:58 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja i tak nadal będę twi... | Maxim212
Sama nie wiem...
W zasadzie zgadzam się z Tobą, Maxim. Przed laty odmówiła mojej prośbie trzymania mojego syna do chrztu moja siostra. Było mi przykro. Jednak po przemyśleniu uważam, że chyba dobrze się stało: to był mój drugi syn, pierwszego siostra zgodziła się potrzymać. Na pierwsze urodziny syna jednak nie dotarła, miała ważniejsze sprawy na głowie. Odmowę uczestniczenia w chrzcie drugiego tłumaczyła tym, że nie jest praktykującą katoliczką. Jak wywiązuje się ze swoich obowiązków wobec mojego pierworodnego? Ano - wcale sie nie wywiązuje. Póki był mały przeszkadzał jej i irytował, czego nie ukrywała. O prezentach pamięta tylko w urodziny i Boże Narodzenie. Potrafi przyjść do nas w Mikołaja i Wielkanoc z pustą ręką. Nie uczestniczy w jego życiu. Więc może nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło?

Niedawno poprosiła mnie o trzymanie do chrztu dziecka koleżanka z pracy. Byłam zdumiona tym, że poprosiła właśnie mnie. Zgodziłam się z radością. Mam świadomość, że małe są moje szanse na solidne istnienie w życiu tej małej, bo ważniejsza jest rodzina, dziadkowie, cioteczki, na pewno z obchodami urodzin i świat nie będę się między tą rodzinę pchała, ale bardzo chcę nie tracić kontaktu z nią. Będę się starała.

Tak więc, Maxim, myślę, że ja bym nie odmówiła takiej prośbie. Ale jak ktoś ma być chrzestnym do bani to może lepiej niech odmówi?
Użytkownik: czarna wdowa1 15.05.2006 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Sama nie wiem... W zasad... | koko
przepraszam za szczerość,ale obserwując moją rodzinę, znajomych, koleżanki z pracy, od chrzestnych oczekuje się prezentów a nie serca. Boli mnie to, ale w takim świecie żyjemy. A może wy żyjecie w innym?
Myślę sobie, że albo ja mam złe doświadczenia, albo wy macie więcej szczęścia...
Użytkownik: zielkowiak{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 01.01.2007 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: przepraszam za szczerość,... | czarna wdowa1
Ja chyba żyję w innym. Moja córka od chrzestnych dostała Biblię dla dzieci i w ciagu 7 lat kilka wspaniałych książek (niekoniecznie religijnych). Poza tym dużo modlitwy, opowiadania o wierze, a także zwykłej opieki - chodzenia na spacery, czytania bajek. I za to im jestem bardzo wdzięczna. Daria ich uwielbia. Na Komunię ustaliliśmy, że dostanie dorosłe Pismo Święte. Ja od swojej matki też dostałam głównie modlitwy i umocnienie w wierze. Bardzo jej też ufam jak i bardzo ufam chrzestnym córy. Lepiej odmówić, niż być nijakim lub niewierzącym jaki wtedy jest sens uczestniczyć w Chrzcie czyli wprowadzeniu w wiarę, kiedy chrzestni do tego się zobowiązują? Nie do prezentów tylko do bycia świadkiem wiary
Użytkownik: p_132 02.01.2007 22:17 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
To jeszcze tak do tematu :
od chrzestnej na komunię dostałam faktycznie coś kasy i od ojca chrzestnego też... Tylko że na komunę od wszystkich gości dostawałam kasę a mama dołożyła ponad połowę i kupiła mi upragniony komputer :]
O bierzmowaniu rodzice chrzestni nawet nie wiedzieli... Prezent dostałam od siostry, która była świadkiem - zegarek, bo nie miałam, a potrzebowałam.
Od rodziców chrzestnych nie wymagam pieniędzy, prezentów... ale zwykłej pamięci, jakiegoś zaufania, czy więzi, a tego nie ma...
Użytkownik: miłośniczka 04.01.2007 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
Mnie się wydaje, ze aby odmówić takiego zaproszenia, powinno się mieć ważny powód. Weźmy pod uwagę i to, że nie wszyscy są chętni, aby o takim powodzie rozmawiać.
Użytkownik: Tessa K 08.01.2007 15:34 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem zbulwersowana tym,... | czarna wdowa1
A czemu nie odmawiać, jeśli ktoś nie chce podjąć się takiego zadania? Pod tym względem ciągle siedzi w nas zwykła obłuda. Niby wszyscy jesteśmy katolikami, ale tak faktycznie to niewielu spełnia kryteria. Tym bardziej,że sami duchowni często pozostawiają wiele do życzenia. Zdawać by się mogło, że oni są dla nas, ale im się wydaje, że jest odwrotnie. I dopóki to się nie zmieni to ludzie nie będa się palić do takich zadań.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: