Dodany: 12.08.2004 17:16|Autor: marzenia

Książka: Towarzysze broni
Weis Margaret, Perrin Don

2 osoby polecają ten tekst.

O moim cierpieniu, zawodzie i w ogóle


Poza książkami, które się pochłania, jest jeszcze jeden typ tych cudownych. To te, które kupujemy, by najpierw długo cieszyć się tym, że je mamy. Dziwnym stanem książkowego posiadania. Wdychamy zapach papieru i farby drukarskiej, nawet nie uświadamiając sobie, jak ten stan posiadania jest ulotny. To wtedy pojawia się strach. Powiecie, że dziwaczne? Gdy tak powoli wchodzimy w opowieść, w życie dobrze znanych bohaterów. Strach... że znowu się skończy. Kolejny tom, ostatnie strony odbiorą nam stan posiadania. Ten strach pojawił się u mnie.

Pomimo zdania innych, chciałam znowu dać się powieść magii świata Dragonlance. Dlaczego? Bo w pamięci zachowałam świat bajkowy, a jednocześnie prawdziwy. Przede wszystkim jednak z powodu kenderów i krasnoludów żlebowych. To cudowne kreacje. Tęskniłam za nimi od kilku lat. Od dnia, gdy skończyłam "Legendy", a "Kuźnia dusz", poprzedniczka "Towarzyszy broni", dawno ostygła. Kender jest typem niziołka - podróżnika ze zbyt lepkimi palcami. I krasnolud żlebowy:
- Nie znam słów zdolnych określić...
- On też nie...

A teraz przyznaję się, że nadal mam kilka nie przeczytanych stron. Jakby nadal uchyloną bramę do innego świata. Bo boję się, że więcej nie będzie. Staram się odwlekać koniec, ale w tym tomie...

Książka mnie ani nie porwała, ani nie zachwyciła. To jakby PS do "Legend" i "Kronik", wtedy takich świeżych i magicznych. Dzieje Raistlina i jego brata bliźniaka Caramona oraz ich przyrodniej siostry Kitiary ukazane zostały niby z innej strony, pełniej. W rzeczywistości jest to powtórzenie i zebranie do kupy tego, co już tak naprawdę jest nam znane. Czyli nic nowego. I na dodatek nie ma mojego ukochanego kendera ani krasnoludów żlebowych. Dodatkowo kilka KARYGODNYCH potknięć tłumacza rozbija akcję w najlepszym miejscu. Tak rzadkim...

Bracia i siostra stają po dwóch różnych stronach bariery. Ona po stronie rosnącego w siłę lorda Ariakasa, oni pod sztandarami Barona. Życie w obozie wojskowym dla Caramona będzie zabawą, dla chorowitego po Próbie Raistlina - koszmarem. Prawdę mówiąc, wojskowe życie nie przypadnie im do gustu. A tym bardziej wojskowe jedzenie. Nudne zajęcia, monotonne opisy, jednak nudzą... Jedyną osobą wartą głębszej refleksji jest Mistrz Horkin, człowiek, dzięki któremu Raistlin zrozumie, że nie jest panem i władcą wszechświata, dzięki któremu nauczy się wiele i w okolicznościach bardzo zajmujących. Osoba przerażająca, a jednocześnie ciepła. Ostra, straszna, ale przecież nie może życzyć młodemu adeptowi magii źle.

Mimo wszystko... Jednak mówcie co chcecie... kocham ten świat. To taki mój prywatny wybór. Nie można mi zakazać go poznawać albo chociaż zagłębiać się w niego w każdym kolejnym tomie. A już nie da się odciągnąć mnie od magii, smoków, krasnoludów i elfów... i całej menażerii fantasy, która kwitnie w Dragonlance.

Przeczytałam "Towarzyszy broni" ze ściśniętą duszą. Moja wyobraźnia upiększyła i ulepszyła treść jak tylko mogła. Odrzuciła batalistyczną nudę. Nie znalazła bogactwa postaci, ale... to był ten mój kochany świat. Mój wybór.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3058
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: tiberius 15.09.2005 18:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Poza książkami, które się... | marzenia
Recenzja bardzo dobrze oddaje klimat świata Dragonlance i uczucia czytelnika. Gratuluję! Oby tak dalej!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: