Dodany: 28.02.2006 14:32|Autor: veverica

Książka: Zoe
Kapor Momo

Zoe i Kozylijczyk w Nowym Jorku


Po "Zoe" sięgnęłam z konieczności, nie spodziewając się niczego ciekawego, pocieszona tylko niewielką objętością - niecałe 150 niewielkich stron. Początek potwierdził moje obawy - zapowiadał kolejną książkę o bohaterze-indywidualiście, uciskanym przez paskudną dyktaturę wojskową złego majora Saracena w fikcyjnej republice Kozylii, małej wysepki gdzieś na Morzu Śródziemnym.

Życie toczy się tam leniwie, w odcięciu od wieści ze zgniłego świata, pod pogodnym śródziemnomorskim niebem. By powstrzymać ucieczki, wszystkie wiosła i silniki są na noc konfiskowane. Ludzie cały czas żyją w strachu, bo nierzadko zdarza się, że ktoś znika w kamieniołomach w głębi Wyspy. Gazety sławią Kozylię i władzę, opluwając Zachód, a zwłaszcza Amerykę.

W takim świecie - niezbyt już dla współczesnego czytelnika oryginalnym - żyje bohater, Arsen Lero, historyk sztuki. Zrządzeniem losu zostaje wybrany, by polecieć do Stanów i kupić obraz największego kozylijskiego artysty, Waldemara Udiniego. Na Wyspie zostawia żonę i córkę i samolotem-chłodnią wyładowanym martwymi kozami leci, po raz pierwszy od prawie dwudziestu lat, za granicę, do Nowego Jorku...

I tutaj książka się zmienia. To już nie kolejna antyutopia. Arsen kupuje obraz, by w chwilę potem poznać modelkę na nim przedstawioną, Zoe, powiązaną z nim siateczką drobnych zbiegów okoliczności... Ich związek jest dziwny, niebezpieczny dla niego, a ich współżycie wydaje się prawie niemożliwe. Arsen odkłada datę powrotu, wciąż i wciąż, ale równocześnie tęskni - za czym właściwie? Bo nie za władzą przecież, nie za dyktaturą i strachem, nie za rodziną nawet...

Równocześnie podąża śladami Udiniego, który zmarł w nędzy gdzieś w Bronxie. Wszystko zmieni się, gdy pewnego wieczoru w Central Parku Arsen będzie tańczyc hotę, surowy kozylijski taniec. Zostanie zmuszony do dokonania wyboru... jedynie słusznego?

Kapor jakby się rozkręcił, po przewidywalnym wstępie nastąpiła część znacznie, według mnie, lepsza, napisana ciekawie, choć wymagająca skupienia. I jeszcze wybór, jakiego dokona Arsen - z jednej strony przewidywalny, z drugiej nieco zaskakujący - ratuje książkę. Nie jest to arcydzieło ani nawet utwór bardzo dobry, ale można bez bólu przeczytać. Może zresztą miałam ostatnio za dużo literatury serbskiej...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1563
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: