Dodany: 23.02.2006 12:47|Autor: dorsz

Autografy bez wychodzenia z domu


Kanadyjska pisarka znana ze swoich znakomitych wizji bliskiej przyszłości, Margaret Atwood, zaprojektowała LongPen - urządzenie do składania autografów na odległość. Zaprezentuje go za dwa tygodnie na londyńskich Targach Książki. Atwood pozostanie w Kanadzie, transmisja wideo umożliwi jej kontakt z angielską publicznością, a ramię robota będzie składać autografy w Londynie, dokładnie replikując każdy ruch pisarki. Pomysł przyszedł jej do głowy podczas "kolejnej obłąkanej wizyty w Stanach Zjednoczonych", kiedy musiała wstawać o 4 rano na samolot i odwiedzała dwa miasta dziennie. Nikt jeszcze nie umie powiedzieć, jak będą się sprzedawać zdalnie złożone autografy.

Przy okazji Ian Rankin wspomina, jak pewnego razu wybrał się na spotkanie z czytelnikami z Seattle do San Diego, prawie 5 tys. km, i nikt się nie pojawił. Natomiast Terry Pratchett kiedyś zjawił się w księgarni, której kierownik zrobił się blady i wyszeptał "czy to miało się odbyć dzisiaj?"

[Za The Independent]
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: piotrowy 23.02.2006 13:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Kanadyjska pisarka znana ... | dorsz
Eeeeee, to chyba nie to samo co autograf zdobyty osobiści.
Nie ta wartość.
Użytkownik: slawek.w 24.02.2006 01:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Kanadyjska pisarka znana ... | dorsz
Każda książka z dedykacją autora (lub nawet tylko z jego podpisem) to egzemplarz jedyny na świecie, niepowtarzalny.
Taka książka jest wyjątkowa również przez to, że biorąc ją do ręki przypominamy sobie chwilę rozmowy, czy choćby uśmiech na twarzy człowieka, który nam właśnie własnoręcznie zaświadczył, że przewinęliśmy się przez jego życie.

Niemiły mi pomysł pani Atwood. Ponuro to widzę: robot po raz n-ty odtwarza podpis, w monitorze po raz n-ty widać jakąś twarz, z głośników słychać "dziękujemy, zapraszamy".... Jakie przeżycie! Ileż będzie wspomnień!... . brrrrrr
Użytkownik: adam kopec 23.02.2010 01:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Kanadyjska pisarka znana ... | dorsz
Udało mi się zdobyć tylko jeden autograf na którym mi zależało, ale jedno jest pewne, że jeśli podpis byłby ten robiony przez maszynę, nie byłby to podpis, na którym mi zależało i miałby dla mnie mniejszą wartość.

Warto jednak spojrzeć na to z punktu widzenia pisarza, dla którego podróże mogą być męczące, a ten sposób umożliwi mu podpisanie większej ilości książek. Oczywiście książki podpisane ręcznie będę cenione bardziej, ale wychodzę z założenia, że fajniej mieć coś niż nie mieć nic ;)
Użytkownik: margines 23.02.2010 08:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Kanadyjska pisarka znana ... | dorsz
Dla mnie taka "możliwość / nowinka / "udogodnienie" " to rzecz wręcz straszna!
Co do spojrzenia okiem pisarza to...gdyby nie chciał spotykać się z czytelnikami, rozmawiać, podpisywać książek, płyt, karteczek to przecież nie musiałby.
Pomijam kwestię nie tylko podpisu, ale także dedykacji, bo taka rzecz jest dla mnie jeszcze cenniejsza!:) Każdy złożony podpis to dla czytelników magia wspomnień spotkania z tą osobą, "niemiłosiernie" dłużącego się czekania, rozmów, uśmiechów, klimatu...
Jeszcze jakże cenniejszy staje się taki autograf, a tym bardziej dedykacja, gdy daną osobę spotykamy na kolejnym wieczorku czy też na ulicy?:)

A komputer?
Da nam coś z tego?

Dla mnie są to rzeczy OBSOLUTNIE NIEPORÓWNYWALNE!
Użytkownik: aleutka 23.02.2010 09:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie taka "możliwość ... | margines
Hahaha nie musialby. Wlasnie ze by musial, czesto umowy sa bardzo szczegolowe w tym wzgledzie. Udzial pisarza w promocji ksiazki jest oczywisty i nie zawsze pyta sie dana osobe o zdanie. I czesto jest to dla autorow ciezki los. Juz Chmielewska o tym mowila - z jednej strony to jest niesamowicie motywujace a z drugiej wyczerpujace i ona nie zna pisarza, ktory by to bez zastrzezen lubil. Dla osoby niesmialej (a sporo pisarzy zalicza sie do tej kategorii) koniecznosc wystapienia przed publicznoscia oznacza dodatkowo paralizujaca treme.

Ja takze - gdybym zbierala autografy - wolalabym odreczny, ale rozumiem idee Atwood, wydaje mi sie zabawna i na czasie. Dla samotnikow to wybawienie. O ile pamietam sama Margaret jest bardzo nowoczesna, uzywa bez zahamowan wspolczesnej technologii lacznie z jakims blogiem czy twitterem. Mysle ze w przyszlosci tak wlasnie bedzie. Ale ja mam dosc nietypowe spojrzenie na sprawe - uwazam ze pisarze sa od spotykania w ksiazkach. Tam jest to, czym chca sie dzielic. Gdyby chcieli swiatel rampy zostaliby aktorami. Jezeli czulabym potrzebe porozmawiania z autorem o ksiazce napisalabym na adres wydawnictwa i tyle.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: