Dodany: 05.02.2006 20:56|Autor: magentaa

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Murzyn
Gromača Tatjana

"Słoneczna" Chorwacja


Pracuję w dziale opracownia technicznego w jednej z większych bibliotek uczelnianych w Polsce. Przez ręce przewijają mi się najróżniejsze książki, od traktujących o konstrukcji kabla po klasykę literatury światowej. Ostatnio natknęłam się na powieść Tatjany Gromačy pt. "Murzyn". Wydana w 2005 roku w Wołowcu przez Wydawnictwo "Czarne", w serii "Europejki", w tłumaczeniu Doroty Jovanki Cirlić.

Projekt okładki Kamila Targosza (obraz powtórzony także na stronie przedtytułowej) ilustruje wycinek treści książki (całkiem zgrabnie oddaje nastrój fragmentu i całej powieści), zadziwienia śmiercią, nierealnością ludzkiej egzystencji podczas wojny. Nie zwróciłam uwagi na tę książkę, nawet po przeczytaniu kilku stron, rozkwitła po kilkunastu, a potem już nie mogłam się oderwać. Zanim wyjaśnię, co, jak i dlaczego, parę słów o autorce.

Tatjana Gromača urodziła się w 1971 roku w Sisku w Chorwacji. Pisze poezję i prozę. Współpracuje z tygodnikiem "Feral Tribune". Mieszka w Puli na chorwackim półwyspie Istria (to informacje z okładki). Powieść "Murzyn" wydana została w 2004 roku w Zagrzebiu. Są to wiadomości osadzające książkę w istotnym kontekście historycznym.

Akcja książki relacjonowana jest przez małą dziewczynkę, której imienia nie znamy. Wszystko dzieje się w Chorwacji w bliżej nieokreślonym miejscu, wiemy tylko, że jest to wieś, a później miasto. Narratorka dojrzewa na naszych oczach, z dziewczynki zamienia się w nastolatkę, kobietę. Wraz z przybywającymi latami zmienia się także język relacjonowania i sposób postrzegania sytuacji, a także to, jakie sytuacje w ogóle ją absorbują, a które pomija. Widzimy, jak w życiu dorosłym odbija się jej dzieciństwo i próbuje w niej dojść do głosu mała, bezbronna, naiwna istota, którą kiedyś była.

Dziewczyna relacjonuje otaczającą ją rzeczywistość, robi to oszczędnie, zwięźle, chłodno, z pozornym dystansem. Jednak sytauacje, które opisuje, aż kipią od uczuć, których możemy się tylko domyślać. Słowa stwarzają niezwykłą atmosferę napięcia, uczucia, że za nimi coś jest, jakiś krzyk, płacz, złość, bezradność, jakaś tragedia, której nikt nie jest w stanie opisać słowami, a tym bardziej autorka, która stara się oddalić i zrelacjonować obiektywnie to, co ją spotkało - i zrozumieć. Tyle że ona nie interpretuje zdarzeń, pozostawia to nam. Dostajemy zdarzenie opisane niczym film - kadr po kadrze. Widzimy słońce, łąkę, jakichś ludzi, którzy coś do siebie mówią. A wyobraźnia wprawia ten obraz w ruch i to my dobudowujemy resztę. Tylko ten film jest jakiś dziwny, porwany, pozornie bez składu i ładu. Podkreśla to dodatkowo forma, w jaką została ujęta książka. Każdy fragment jest odzielony ogromną białą przestrzenią, niby pamiętnik - zbiór luźnych spostrzeżeń na temat jednego zdarzenia. Każdy fragment jest ponumerowany i jest ich w sumie 138.

Widzimy, jak bohaterka przechodzi z dzieciństwa w ciężkie życie dziewczyny, która zgubiła się gdzieś między swoimi marzeniami a tym, co napotkała w szarej rzeczywistości. Widzimy ją podczas wojny, gdzie nawet jej przeszłość nie wydaje się taka straszna, bo przecież dzieje się coś gorszego i wszyscy są równie poszkodowani, a nawet ból staje się przyjemnośćią i pociechą dla innych.

W dorosłym życiu dziewczyny odbija się świat jej dzieciństwa. W radiu i trampkach, które ktoś dla niej zdobył, po jakimś zmarłym, a których ona nie chce przyjąć, bo myśli, że przyniesie jej to nieszczęście, tak jak to słyszała od ojca, gdy chciała nosić płaszcz zmarłej babki. Wtedy wyśmiała bzdurny zabobon, po latach ogarnia ją lęk, tym bardziej że o śmierć nie jest trudno. Te mimowolne retrospekcje uderzają bardzo mocno. Chwila w izbie wytrzeźwień, kiedy stara pijaczka mówi do niej: "Umrzemy z pragnienia! Wszystko byśmy dały za jednego arbuza!"*. Przypomina jej się scena, kiedy jako mała dziewczynka jedzie w pociągu i Cyganka kroi arbuza, jest gorąco, wszystkim chce się pić. Rodzina przyjmuje poczęstunek Cyganki, tylko dziewczynka odmawia. Ojciec, który kupuje broń, na wszelki wypadek w czasie wojny, a po wojnie na ptaki, które uciekły z powodu wojny.

Język jest bardzo oszczędny, zwięzły. Proza Tatjany Gromačy jest dowodem na to, jak wiele można wyrazić małą liczbą słów, ile mogą nieść ze sobą ładunku emocjonalnego, niby rozebrane ze wszystkich znaczeń, przejrzyste, ale jak silnie oddziałujące na wyobraźnię. Tak powinna działać poezja, a Gromača przeniosła to do prozy i chwała jej za to.

Wydaje się, że ta książka jest o wszystkim, ogarnia mnie lęk przed tym, co mogłabym tam wyczytać. Refleksje nasuwają się same, nie są natrętne, moralizatorskie, dotykają rzeczywistości, której nie dostrzegamy, kiedy jest w miarę normalna. Czy ktoś swoim doświadczeniem może nas czegoś nauczyć, przybliżyć sens istnienia ludzkiego? Może? Każdy wyczyta tam coś swojego, odczuje mrowienie na karku w sobie tylko wiadomym momencie. Polecam.


---
* Tatjana Gromača: "Murzyn", tłum. Dorota Jovanka Cirlić, Wydawnictwo "Czarne", 2005, s. 88.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2838
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: