Dodany: 31.01.2006 22:07|Autor: airborn
Po prostu reportaż
To dziwne uczucie, kiedy bardzo cenisz sobie jakiegoś pisarza, ale cenisz go sobie za zupełnie inną książkę, niż większość.
Kapuściński jest pisarzem znanym i wielbionym. Jednak zna się go i wielbi głównie za "Cesarza", "Szachinszacha" (podobno po ukazaniu się tych książek RK był na liście osób z zakazem wjazdu do Japonii) i wielkie syntezy - "Imperium" i "Heban", no i jeszcze za "Lapidaria". O niewielkiej książeczce opisującej opuszczenie Angoli przez Portugalczyków i walkę o przejęcie władzy w wybijającym się na niepodległość kraju - pamięta się dużo słabiej. A tymczasem to właśnie tu Kapuściński jako reporter wzbija się na absolutne wyżyny swojej twórczości.
"Jeszcze dzień życia" nie jest alegorią, syntezą ani moralitetem. Jest "tylko" pełną napięcia relacją reporterską. Portugalczycy w panice opuszczają miasto, pozostawiając je w stanie kompletnej dezorganizacji. Od południa do Angoli wkraczają wojska RPA wspierające oddziały rebeliantów. Czy uda się odtworzyć życie w mieście i obronić Luandę? Niewiele znam reportaży, w których tak udałoby się uchwycić nastrój chwili, oddać grozę położenia, pokazać przypływy i odpływy nadziei.
Jeżeli kazano by mi wybrać jedną książkę Kapuścińskiego, bez wahania wybrałbym właśnie "Jeszcze dzień życia".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.