Dodany: 30.01.2006 14:29|Autor: dorsz

Harry Potter nocą


W nocy z piątku na sobotę około tysiąca księgarni w całej Polsce zaczęło sprzedawać szósty tom przygód Harry'ego Pottera. W jednym warszawskim Empioku książki podpisywał tłumacz cyklu, Andrzej Polkowski. W innym fani zostali zaskoczeni deszczem baniek mydlanych. W sprzedaży jest również wersja książki na płytach audio, nagrana przez Piotra Fronczewskiego.

W czytelni Onet można przeczytać interesujący artykuł o potteromanii Franka Cotrella Boyce'a, tłumaczenie z "The Independent".

O szóstym tomie pisze również Wojciech Orliński w sobotniej Gazecie Wyborczej. Mowa między innymi o różnicach między angielskim i amerykańskim wydaniem, które rzucają nowe światło na kluczowe zagadki książki.
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: sowa 30.01.2006 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: W nocy z piątku na sobotę... | dorsz
Nie radzę czytać o tych różnicach, to jeden z nielicznych przypadków, kiedy chyba lepiej (bo w ogólnym rozrachunku - przyjemniej) jest nie wiedzieć:-).
Użytkownik: magda-margines 30.01.2006 21:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie radzę czytać o tych r... | sowa
Akurat co do tego to się zgodze, nawazniejsza jest treść i to, co autorka chciała przekazac, a nie róznice. Jesli chce sie psa uderzyć, to kij sie znajdzie, więc nie ma co sobie tym zawracać głowy.
Użytkownik: Wilku 30.01.2006 23:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Akurat co do tego to się ... | magda-margines
Popieram. Najważniejsze jest to co autorka chciała przekazać i nasze odczucia.
Użytkownik: safin 31.01.2006 09:26 napisał(a):
Odpowiedź na: W nocy z piątku na sobotę... | dorsz
Nie obawiając się niczego (przeczytałem książkę w wersji brytyjskiej) przeczytałem arykuł. A teraz troszkę żłauję...
Użytkownik: sowa 31.01.2006 11:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie obawiając się niczego... | safin
Właśnie o to mi chodziło. Przeczytałam "Harry'ego" po polsku, przypadkiem dowiedziałam się, co zawierają fragmenty usunięte m.in. z tej wersji przez autorkę - i nie, żeby mi to zrobiło jakąś szczególną krzywdę, ale naprawdę wolałabym (na razie) tego nie wiedzieć.
Użytkownik: bula 31.01.2006 10:41 napisał(a):
Odpowiedź na: W nocy z piątku na sobotę... | dorsz
Skoro już został tutaj wspomniany artykuł z sobotniej Wyborczej, to nie omieszkam skomentować. Wydaje mi się, że gdy ktoś przytacza fakty z książek powinien to zrobić dokładnie.

Pierwsza rzecz: ochronę przed Voldemortem zapewniła Harry'emu jego matka, Lily, a nie obydwoje rodzice, pomimo tego, że obydwoje byli gotowi umrzeć i umarli, starając się go obronić. Różnica polega na tym, że Voldemort pozwoliłby żyć Lily, gdyby odstąpiła od Harry'ego, powiedział jej to, natomiast Jamesowi nie dał tego wyboru, miał zamiar zabić go niezależnie od wszystkiego. Właśnie to świadome i dobrowolne oddanie życia za swojego syna wytworzyło magiczną ochronę, dzięki któremu Avada odbiła się od dziecka, trafiając w Voldemorta i unicestwiając go (a przynajmniej jego ciało). Rowling bardzo podkreślała tą różnicę. Podobnież będzie to jeszcze miało znaczenie w siódmej części. Dlaczego? Mogę sobie tylko wyobrażać.

Druga: to, kim jest Voldemort spowodowane jest nie tylko jego dzieciństwem, ale również jego dziedzictwem. Trudno nie zauważyć złych skłonności linii Slytherina, od Salzara do Marvolo Gaunta. Być może gdyby jego losy, jako dziecka potoczyły się inaczej, nie byłby teraz Voldemortem, tylko Tomem Riddle, a może nie. Tego nie wiemy. I nie, dzieciństwo Voldemorta nie upłynęło wśród odrzucenia i upokorzeń, to on był tym, który odrzucał, upokarzał i krzywdził, a świat magii nie wybawił go od żadnych upokorzeń (gdyż takowych nie doświadczał), ale dał mu do ręki nowe narzędzia do znęcania się nad innymi. Jego matka umarła po jego urodzeniu i jest to jedyna rzecz, którą w owym czasie o sobie wiedział. Szczegółów dowiedział się dużo później. Był więc w podobnej sytuacji, jak Harry, ale reagował diametralnie różnie. Riddle, niewątpliwie bardzo odczuwając brak matki, wykombinował sobie w swoim zwichniętym umyśle, że śmierć to słabość. Ogarnęła go obsesja zapewnienia sobie nieśmiertelności.

Trzecia: "wybitny czarodziej i piękna mugolka" o rodzicach Harry'ego. Mugole to ludzie niemagiczni, wg definicji Ministerstwa Magii. Lily nie była mugolką, była czarownicą, a to, że była piękna (niewątpliwie) nie stanowi jej największej zalety. Była wybitnie uzdolniona w eliksirach i doskonała w innych przedmiotach, a poza tym miała coś, co jest siłą napędową tej serii: dobre serce. Jeżeli ktoś z tej pary miałby być nazwany wybitnym czarodziejem/czarownicą to właśnie Lily, nie James.

Czwarta: autor chyba trochę zaplątał się w wersjach. Amerykańska zawiera rozszerzony tekst, angielska nie.

I jeszcze jedno. Zdziwiła mnie reakcja komentujących. To, że wersje się różnią, nie stanowi, w moim odczuciu, zarzutu wobec JK Rowling, tylko proste stwierdzenie faktu.

Pozdrawiam wszystkich zaharrowanych (w moim wypadku raczej zasnejpowanych).

Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: