Jeszcze fantastyka czy już literatura piękna?
Wyobraźcie sobie świat, w którym nie rządzą atomy i cząstki elementarne. Świat stworzony według arystotelesowskich idei Materii i definiującej ją Formy. Świat bardzo podobny do naszego, ale jednocześnie całkowicie różny. Świat, w którym historia potoczyła się zupełnie innym nurtem, aczkolwiek nie może być mowy o historii alternatywnej. Świat rządzony przez kratistosów, ludzi potrafiących siłą woli kształtować rzeczywistość według swojej woli, wpływać na oblicza całych narodów. Nie jest to proste, prawda? A jednak Jackowi Dukajowi udało się to wręcz fenomenalnie! Z zapartym tchem śledzi się dzieje Hieronima Berbeleka, kupca, niegdyś wielkiego strategosa – dowódcy wojskowego. W dalekiej, niebezpiecznej Afryce stara się on odzyskać swoją Formę, by wziąć udział w rozgrywkach wielkich tego świata (i nie tylko tego).
Prozę Dukaja odbiera się różnie. Jedni go wręcz uwielbiają, inni szybko się zniechęcają. Na pewno można stwierdzić jedno: jest pisarzem wymagającym. Nie podaje czytelnikowi rozwiązań na tacy, polega na jego erudycji i inteligencji. Swoje utwory przygotowuje pieczołowicie, potrafi dla jednego opowiadania skonstruować przekonującą rzeczywistość. Jego znakiem rozpoznawczym jest bogate słownictwo, często stworzone przez niego samego. Ta swoista nowomowa niekiedy denerwuje, ale nie można odmówić jej uzasadnienia i roli, jaką odgrywa w opowiadaniach i powieściach.
Nie inaczej jest tym razem. Autor silnie posiłkuje się greką, co ma wytłumaczenie w samej idei powieści. Jest to na pewno bardziej przyswajalne niż naukowo-techniczne sformułowania z poprzednich utworów. Już po kilkunastu stronach przyzwyczaiłem się do specyficznego języka i delektowałem się lekturą. A bez wątpienia jest czym. Fabuła wciąga i nie pozwala się oderwać aż do zakończenia, które samo w sobie jest genialne. Z jednej strony jest podsumowaniem, a z drugiej pozostawia czytelnikowi szerokie pole do spekulacji. Na podstawie wielu dyskusji mam wrażenie, że ile osób, tyle wersji odbioru finałowej konfrontacji. Efekt bez wątpienia zamierzony i chwała autorowi za tak udane wprowadzenie go w życie.
Ciężko sklasyfikować tę powieść. Z jednej strony jest to najczystsza fantastyka. Tajemnicze istoty, morfowanie ludzi w dziwne stwory, podróże w kosmosie. Z drugiej strony można odbierać ją jako swoisty traktat filozoficzny i bynajmniej nie tylko z powodu nawiązań do Arystotelesa. Początek to typowa powieść przygodowa, zmagania bohaterów w dziczy, walka z przyrodą. To jednak nie wszystko, bo wkrótce postacie tkwią w wirze intryg politycznych lub biorą udział w kampaniach wojennych. Istny tygiel gatunków i form literackich. Moim zdaniem jest to powieść stojąca na granicy pomiędzy fantastyką a literaturą piękną. Granicy, którą udało się przekroczyć nielicznym. Na razie Dukaj nie ma siły przebicia jak Orwell czy Bułhakow, ale kto wie, jak potoczą się jego dalsze losy?
„Inne pieśni” nie są powieścią dla każdego. Zawiedzie się ten, kto oczekuje łatwej, przyjemnej lektury. Dukaj jest pisarzem zbyt hermetycznym, by uzyskać popularność Ziemiańskiego czy Sapkowskiego. Szkoda, bo moim zdaniem pisarsko bije ich na głowę. Nie ukrywam, że cenię go bardzo wysoko. Z przyjemnością śledzę jego kolejne utwory, w których widać ciągłą progresję zarówno pod względem umiejętności czysto warsztatowych, jak i innych aspektów kunsztu literackiego. Swoją najnowszą powieścią spowodował, że w moim prywatnym rankingu wysforował się daleko przed całą krajową konkurencję, zrównuje się z tuzami światowej fantastyki.
Powieść polecam wszystkim, którzy nie stronią od wymagającej lektury, lubią pomyśleć nad książką i przedstawianą w niej problematyką. Jest to pozycja nie tylko dla wielbicieli fantastyki, ale także dla osób zwykle unikających tego gatunku.
Ocena 10/10
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.