Dodany: 27.12.2003 20:51|Autor: dagunia1

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Do Amsterdamu
Olszewski Michał (ur. 1977)

2 osoby polecają ten tekst.

Tam, gdzie tulipany pachną jak marihuana


Amsterdam znaczy wolność. Wolność, do której się wyjeżdża, o której się marzy i na którą się czeka, i która przychodzi sama, i której nigdy nie ma. Więc Amsterdam. Więc Amsterdam ten tam, daleko, otulony polami tulipanów, więc Amsterdam ten tutaj, w Warszawie, płacony złotówkami, brudny i zwyczajny, ale też wolny. Też piękny.
I marzyli o tej wolności, oni, ludzie znikąd, bo mieszkali w enklawie małego miasteczka na Mazurach, miasteczka, które nie żyło, a tylko ledwie oddychało resztką sił, bo płuca PGR-u dawno zjadł rak kapitalizmu, więc nie istniało już nic, a oni byli znikąd - i chcieli do Amsterdamu. I niektórzy z nich, nieliczni, wyjechali, i im się udało. A reszta została. Śnić Amsterdam w narkotycznych snach.

Bo właściwie ta książka nie przebija stereotypu: ludzie nieudani, narkotyki, alkohol, przemoc. Tak zwana proza beznadziejna. Wszystko to samo. Wszystko, co już było, po wielekroć opisywane, roztrząsane, nigdy bez wiarygodnego końca, bo końca tej historii nie ma. Oto kolejny rozdział: "Do Amsterdamu", debiut prozatorski Michała Olszewskiego. Coś jednak musi być w tej prozie, skoro wygrała tegoroczną edycję konkursu Wydawnictwa ZNAK. Wątek, którego nikt dotąd piórem nie dotknął. Sygnał, co to przeoczyć go nie wolno.
Czytelnik mało zorientowany, pozwólmy sobie na eufemizm w tym miejscu, więc ten czytelnik, który czyta mało, a ręka jego w księgarni kieruje się w stronę pozycji dobrze reklamowanych, sięgnie po Olszewskiego. Sięgnie, to pewne, wszak Wydawnictwo ZNAK dba o marketing z wielkim znawstwem. O książce "Do Amsterdamu" mówi się dużo, i z upodobaniem. Bo to jest proza młoda, której się szuka. Michał Olszewski: jak zjawisko w światku literackim. Pytanie, co niesie za sobą treść, skoro wszyscy dają się oczarować?

Więc ten Amsterdam tytułowy, konotujący wolność. Miasto, jak jakaś efemeryda geograficzna, o której się dużo mówi, a która istnieje tylko w głowach marzycieli. Marzyciele: w miasteczku prawie na krańcu świata, czyli nigdzie, bez wykształcenia, bez perspektyw, i tylko ta trawka pozostaje alternatywą rozlazłego prowincjonalizmu. I jeszcze alkoholowe szaleństwo sobotnich nocy, doprawiane amfetaminą, i opowieści, że tam, daleko, mogłoby być tak dobrze. Marzyciele, i już straceni. Ale są przecież ci, którzy nieźle rokują, bo wyrwali się z objęć małej ojczyzny - do Warszawy, prawie jak do Amsterdamu, też robią pieniądze. I jeszcze tacy, którzy wypłatę dostają w obcej walucie, właśnie tam daleko, na nizinach obsadzonych marihuaną. W perspektywie marzycieli to oni pana Boga za nogi złapali, szczęściarze. O tęsknocie się nie mówi.
Kto raz się wyrwał z małego miasteczka, nie wróci: prawda oczywista. Więc nie wróci bohater pierwszego z opowiadań, które złożyły się na całość książki "Do Amsterdamu". Życie na prowincji, po doświadczeniu Warszawy, zieje martwotą. To, co przeminęło, pozostaje zaszufladkowane gdzieś w pamięci, jak wspomnienie dobrego dzieciństwa. Śmierć babci jest kluczem, ostatecznie zamykającym szufladkę. Pozostaje pytanie o ten wybryk z pochówkiem, bodaj najlepszy fragment z całej książki, bo któż to widział, żeby babcię własną wykradać z kaplicy, wieźć po nocach na drugi kraniec Mazur, i jeszcze samemu grób jej kopać!? Pomysł zgoła makabryczny, ale w perspektywie całości jawi się o wiele lepiej niż pozostałe rozwiązania, czy to fabularne, czy narracyjne. Nadszedł bowiem czas, aby rozchylić zasłonę pochlebstw: oto "Do Amsterdamu" nie wnosi nic nowego w tematykę małego miasteczka, ani nawet w problem narkomanii. Olszewski zrobił zgrabną książeczkę na zasadzie kompilacji kilku historyjek, niby opowiadań, które aż piszczą, żeby je złożyć w powieść, ale ten pisk, dość niejednorodny narracyjnie, nie dotarł do uszu autora. Przypuszczalnie zamysł był taki, aby ukazać kwestię pejoratywnie konotowanego małego miasteczka za pośrednictwem kilku osób. I to nie byłoby złe, bo przecież opowiadających wciąż łączy jedno - Krótkie Miasto, tyle że gdzieś w trakcie pisania Olszewski zapodział się w poetyzowaniu swoich pomysłów, no i idea zgubiona.
I niby to nie jest ckliwe; gdzie tu ckliwość, skoro mowa o narkotykach. A jednak w tej śmierci ostatniej, śmierci Pawła, który miał być polonistą i znudził się gramatyką opisową, jest poezja jakaś, Amsterdam wyśniony na polach truskawkowych za miastem - i wszystko to wydaje się piękne i straszne, i ckliwe niemiłosiernie, i przewidywalne wreszcie. Bo czytelnik dobrze wie, że to się tak skończy. Że już nic innego nie może go czekać - ta książka nie wydostaje się poza schemat, a tylko go powiela. Historie narkomanów pomnażają jeden wzór, fakt. Ale w prozie oczekuje się czegoś innego: normalność nas nie wzrusza, jedno nudzi. Więc coś tu pękło, w tym pisaniu Olszewskiego, i to nie był rzeczony stereotyp, szkoda.

A po skończonej lekturze, kiedy czytelnik już potwierdził swe podejrzenie, że do Amsterdamu nie wyjedzie żaden ze straconych, bo happyendu nie ma i nie będzie, jeszcze tylko spojrzenie Olszewskiego z ostatniej strony okładki zatrzymuje uwagę: więc to jest ten sygnał. Bo Michał Olszewski z pewnością coś jeszcze napisze. On to ma w oczach po prostu. Wszak nie każdy debiut musi być objawieniem.


(Dagmara Pędrak)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8060
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: hal 17.01.2004 20:34 napisał(a):
Odpowiedź na: ... | dagunia1
Świetna recenzja. Pogratulować profesjonalizmu autorce.
Użytkownik: dagunia1 15.02.2004 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja. Pogratu... | hal
Oj dziękuję, dziękuję. Miło czytać takie opinie.
Użytkownik: mf 09.07.2004 22:45 napisał(a):
Odpowiedź na: ... | dagunia1
Recenzja bardzo profesjonalna,ale chyba zbyt surowa. Moim zdaniem Olszewski odchodzi od stereotypu, bo nie opisuje np. narkotykowych wizji (vide: "Osiem cztery" Mirka Nahacza), tylko pokazuje konsekwencje brania. I jeszcze jedna maleńka uwaga; gdybym czytala Twoją recenzje przed lekturą samych opowiadań, to nie wybaczyłabym Ci zdardzenia treści pierwszego z nich:). A czy Olszewski coś jeszcze napisze? Wyglada na utalentowanego, ale to samo mówiło się o Masłowskiej...
Użytkownik: dagunia1 12.07.2004 00:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzja bardzo profesjon... | mf
Olszewski pisze. Wiem, bo tak donoszą gołębie na krakowskim Rynku. Właściwie to on już kończy pisać. Tak donosi kumpel mojej siostry, z którym pisarz Olszewski pija wódkę. Więc tylko trochę cierpliwości.
Użytkownik: daga78 13.07.2007 17:11 napisał(a):
Odpowiedź na: ... | dagunia1
Być może książka nie jest zbyt odkrywcza, ale moim zdaniem ma w sobie coś autentycznego. Na dodatek wciąga, czyta sie ją świetnie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: