Dodany: 14.01.2006 10:30|Autor: 00761

Eros i Thanatos


"Brzezinę" napisał Iwaszkiewicz goszcząc w "Atmie" u Karola Szymanowskiego, w roku 1932. To jedno z najbardziej znanych opowiadań pisarza, sfilmowane przez Andrzeja Wajdę, ze wspaniałymi rolami Olgierda Łukaszewicza i Daniela Olbrychskiego. Jest to jedna z tych ekranizacji, które niczego nie uszczknęły z piękna pierwowzoru.

Tytułowa brzezina to miejsce pochówku żony Bolesława, brata głównego bohatera, chorego na gruźlicę Stasia, który przyjeżdża z sanatorium w Davos, by tutaj umrzeć. Porównując braci, ma się nieodparte wrażenie, że to bardziej silny i zdrowy fizycznie Bolesław jest napiętnowany śmiercią. Po stracie żony zamknął się w sobie, odciął od świata, ucieka w pracę od świtu do zmierzchu, zapominając nawet o córeczce Oli, z którą celebruje jedynie cotygodniowe modlitwy nad grobem żony, choć budzi to jego wewnętrzny sprzeciw.

Paradoksalnie - przyjazd ciężko chorego Stasia wnosi do tego umarłego domostwa życie. Bolesław nie może tego znieść, uważa, że brat profanuje żałobę, drażnią go jego opowieści, gra na fortepianie, w końcu romans z piękną Malwiną, który staje się powodem ostrego konfliktu.

Im bardziej życie uchodzi ze Stasia, tym bardziej pochłania ono Bolesława, zmartwychwstają w nim uczucia, namiętności, budzi się z wewnętrznego letargu. To tak jakby umierający przekazywał swoją chęć życia, swoje pragnienia temu, który pozostanie.

Opowiadanie Iwaszkiewicza zbudowane jest wokół kontrastu życia i śmierci oraz miłości i śmierci. Rozpaczliwa próba pokonania Thanatosa przez miłość musi skończyć się klęską, ale jest to klęska pozorna. Życie nie uznaje bowiem pustki. Zapełnią ją ci, którzy pozostają - Ola, Malwina, Michał, Bolesław.

Wartością tego opowiadania jest nie tylko ciekawa konstrukcja postaci. Iwaszkiewicz tworzy prozę niezwykle nastrojową, jego opisy doskonale współgrają z przeżywanymi przez bohaterów emocjami i służą ich pośredniej charakterystyce, jak chociażby ten mistrzowski obraz brzeziny ukazany oczyma odradzającego się wewnętrznie Bolesława.

"W tle późnego wieczora tkwiły te pnie białe, oświetlone resztkami światła, jak perły wprawione w aksamit. Pnie te białe, gładkie, toczone, przypominały mu tutaj ramiona kobiece, mnóstwo splątanych ramion, wznoszących się w górę gestami błagania, uniesienia, czasem odgiętych ku dołowi ruchem poddania i rezygnacji. Bukiety ramion w górze łączyły się dłońmi, plątały palcami, niektóre zaś stały pojedyncze i beznadziejne. Wilgotne, parne powietrze napełniało zgęszczeniem interwały pomiędzy brzozami i wszystko razem czyniło wrażenie jakiejś zmysłowej świątyni"*.

Erotyzm tego opisu sygnalizuje ewolucję bohatera, jego wyjście z duchowej zapaści i powrót do świata żywych.

Polecam wszystkim otwartym na refleksje.


---
* Jarosław Iwaszkiewicz, "Opowiadania", t. I, Czytelnik 1979, str. 225.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 32215
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: anndzi 28.01.2006 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: "Brzezinę" napisał Iwaszk... | 00761
Tak, po przeczytaniu tego utworu nie można zwykle powrócić do bieżących spraw. Człowieka nachodzą refleksje na temat istoty życia i śmierci.Książka jest refleksyjna poprzez nastrój jaki wytwarza opis leśnej przyrody.Widziałam tylko kadry filmu i obraz przyrody był identyczny jak sobie wyobrażałam czytając utwór.Brzozowy las był niesamowity:siwo-niebieskawy,zamglony,nierealny i tajemniczy.
Użytkownik: 00761 28.01.2006 17:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, po przeczytaniu tego... | anndzi
Masz rację. Iwaszkiewicz w ogóle ma to do siebie (mówię zwłaszcza o opowiadaniach), że ciągle łączy ze sobą śmierć i życie, prowadząc do refleksji, że wcale nie są to pojęcia jednoznaczne. Można żyć i być martwym, można umrzeć, a jednak pozostać żywym. I te klimaty jego opowiadań, ta plastyczność i muzyczność jego opisów są - moim zdaniem - niepowtarzalne. Tak jak napisałaś o brzozowym lesie. Żywy, a jak ze snu... A to przecież niby dość banalny polski krajobraz. Niby...
Cieplutko pozdrawiam.
Użytkownik: Evita Wega 05.03.2006 00:37 napisał(a):
Odpowiedź na: "Brzezinę" napisał Iwaszk... | 00761
Mam takie o tym mniemanie: jest to może i piękna, ale raczej przygnębiająca literatura...
Użytkownik: 00761 05.03.2006 10:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam takie o tym mniemani... | Evita Wega
Powiem więcej - nie dość, że przygnębiająca, to jeszcze często gorzka. Ale chyba przez to właśnie - prawdziwa.
Użytkownik: Elizabeth 24.05.2006 17:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiem więcej - nie dość,... | 00761
A według mnie bardzo optymistyczna. Szczególnie pogodne w swojej wymowie zakończenie. Śmierć przecież czeka każdego z nas, więc nie jest niczym zaskakującym - ujmuje natomiast postawa Stasia i to jaki wspaniały wpływ ma jego odejście na przemianę, która dokonuje się w Bolesławie (no i Oleńce).
Użytkownik: 00761 24.05.2006 19:32 napisał(a):
Odpowiedź na: A według mnie bardzo opty... | Elizabeth
Zgadzamy się w tym, że śmierć Stasia wraca Bolesławowi życie. Ale jakoś nie potrafię spojrzeć na to zakończenie jako jednoznacznie optymistyczne.

Rozumiem zachłanne chwytanie się życia umierającego, zwłaszcza młodego, człowieka. Zdaje się nawet rozumiem, że wyjście z izby umierającego i wcześniejsze doświadczenia z chorobą żony i brata mogą być odurzające jak haust mocnego alkoholu czy poczucie nieskrępowanej wolności. Ale dla mnie to bardziej tryumf biologii, której nie da się poskromić. Tryumf życia. Tak, pięknie. Lecz dla mnie pozostaje tu: "ale"...
Gdy czytałam to opowiadanie, nie mogłam opędzić się przed smutną (i prawdziwą moim zdaniem) refleksją, że nieuleczalna choroba w dużej mierze skazuje chorego na alienację. Zdrowego brata drażni chory swoim "chwytaniem dnia", gdy umiera, pozostający czuje ulgę, jak po zrzuceniu z ramion uciążliwego balastu. Z jednej strony to rozumiem, z drugiej, kompletnie nie. I stąd dla mnie ten posmak goryczy w zakończeniu "Brzeziny".
Użytkownik: Elizabeth 05.06.2006 18:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzamy się w tym, że śm... | 00761
Tyle, że ten brat się zmienił. Ja tej ulgi Bolesława bynajmniej nie interpretowałam jako zrzucenie z ramion balastu, którym był umierający człowiek. Raczej wyzwolenie się od własnych uczuć.
Ostatecznie, co w tym jest pesymistycznego? Spójrz - Staś umiera szczęśliwy. To raz. Bolesław odzyskuje spokój. To dwa. Oleńka odzyskuje ojca - to trzy. I wreszcie - Malina ma nadzieję na szczęśliwe życie. A zatem końcowe fakty mają wydźwięk optymistyczny, wszystko inne pozostaje kwestią naszej interpretacji. Tak sądzę.
Pozdrawiam!
Użytkownik: 00761 05.06.2006 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Tyle, że ten brat się zmi... | Elizabeth
Masz rację - w moim odczuciu poza jednym - Staś umiera pogodzony, szczęściem tego bym nie nazwała.
Może ja jestem pesymistką, po prostu, i stąd trochę jest inny mój odbiór tego opowiadania?
Pewnie tak.;)Ale tu już poruszamy się na gruncie odczuć, czyli kwestii zupełnie subiektywnych.
Za to pozdrawiam - całkiem optymistycznie.:)
Użytkownik: misiak297 17.09.2006 00:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Tyle, że ten brat się zmi... | Elizabeth
Nie powiedziałbym, że Staś umiera szczęśliwy. Od momentu, gdy usłyszał śpiew Malwiny powtarza uparcie, że nie chce umierać tak młodo. Były to chyba dla mnie najbardziej przerażające słowa w tym opowiadaniu. Nie chcesz umierać tak młodo, ale umrzesz, bo to nie od Ciebie zależy, choćbyś chciał się kurczowo trzymać życia i tak wkrótce umrzesz.
Poza tym ten opis jego zwiędłego, martwego ciała zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Zastanawiała mnie również postać małej Oli. Nie żeby było w niej coś szczególnie zagadkowego - ale nota bene dziewczynka żyła w domu umarłych - matka w grobie, dogasający stryj, a ojciec choć w najlepszym zdrowiu jakby martwy. Jakże musiała się spaczyć psychika tej małej dziewczynki!
Zgodzę się zastąpić to słowo "szczęśllwy" "pogodzonym", bo jest trafne. Zresztą Staś od początku był pogodzony - choć chyba nie tak do końca, skoro w ostatnich dniach zapierał się przedwczesnej śmierci.
I jeszcze jedno - mną podobnie jak Stasiem - wstrząsnęły słowa piosenki śpiewanej przez Malwinę: "Siwe kamienie, pod którymi muszę spać" - przypomniało mi, że ja również kiedys będę przygnieciony tymi siwymi kamieniami...
Nie nazwałbym może "Brzeziny" prozą optymistyczną, raczej bardzo przygnębiającą i dosyć życiową. Niemniej przyprawia o głębsze refleksje.

Użytkownik: verdiana 21.03.2007 00:40 napisał(a):
Odpowiedź na: "Brzezinę" napisał Iwaszk... | 00761
Czytam dziś Iwaszkiewicza - zdaje się, że dołączę do grona zaiwaszkiewiczowanych, i to głównie dzięki Tobie. :-)

Myślałam, że to opowiadanie "Przyjaciele" będzie dla mnie najistotniejsze z opowiadań Iwaszkiewicza, ale przed chwilą skończyłam "Brzezinę" i nie mogę się otrząsnąć. Prawie wszystkie opowiadania I., jakie dotąd czytałam, są schyłkowe. Prawie w każdym jest jakiś kres - kres życia, złudzeń, przyjaźni, miłości, dotychczasowych nawyków... To niby przygnębia, ale też niesie jakąś nadzieję na Nowe. Bo na tych wszystkich zgliszczach I. buduje jakąś nową rzeczywistość, albo przynajmniej daje na nią nadzieję. C'est la vie...

Dziękuję Ci za wszystkie recenzje I.
Użytkownik: 00761 22.03.2007 16:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytam dziś Iwaszkiewicza... | verdiana
Bardzo mnie to cieszy: :))) Fakt, te opowiadania są schyłkowe, w mniejszym lub większym stopniu. I na wszystkim jest cień śmierci, regresu, zapomnienia, ale też otwarcie na to, co przyjdzie. Jest w tym jednak nuta nostalgii, może goryczy, bo to nowe jednak ma piętno swoistego niedosytu, znamię jakiegoś kalectwa. Tak to czuję.
A propos niedosytu to miałam takie uczucie odnośnie powieści I. Moje osobiste zauroczenie sięga III klasy liceum, a to dawno, dawno temu. Bardzo mnie wówczas rozczarowały jego powieści, które uznałam za przegadane, nudne i rozwlekłe. Nawet w biblioteczce powędrowały pod sam sufit, gdzie raczej nie sięgam. Pierwszy sygnał to był komentarz Moniki Wandzel (dziękuję!), która pisała, że jej zainteresowanie Iwaszkiewiczem zaczęło się od "Sławy i chwały". Zachwiało to nieco moją pewnością, więc w końcu powiedziałam sobie: raz kozie śmierć i "Sława..." zstąpiła w lud. Skutek był taki, że przez cztery dni (to prawie 1500 stron) zapomniałam o bożym świecie i robiłam tylko to, co naprawdę musiałam. Ocena z "3" zmieniła się radykalnie - na "6". Po prostu dojrzałam do tej powieści. A teraz jeszcze muszę przeczytać "Czerwone tarcze". ;) Znowu okazuje się, że czasem trzeba dojrzeć, żeby dojrzeć.
Użytkownik: verdiana 26.03.2007 20:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo mnie to cieszy: :)... | 00761
O, tak, Monika mnie też na priva skarżyła się, że na prk nie może podyskutować o Iwaszkiewiczu, więc jej wskazałam zaIwaszkiewiczowanych w Bnetce. :-) A teraz sama do nich dołączyłam. Przypomniało mi się, że mam jeszcze "Pisma muzyczne".

Do powieści jeszcze nie dotarłam, ale wszystko w swoim czasie. "Czerwone tarcze" czytałam jeszcze w liceum i to właśnie wtedy mocno się do I. zniechęciłam. Może powinnam zrobić tak jak Ty - wrócić?
Użytkownik: 00761 26.03.2007 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: O, tak, Monika mnie też n... | verdiana
No popatrz, coś w tym jest. Kemor też pisał, że czytał w liceum i miał nienajlepsze zdanie o powieściach, w przeciwieństwie do opowiadań. Ja się naprawdę jak koza zaparłam, żeby nie wracać do powieści, na szczęście nie wytrwałam w tym zamiarze. "Czerwone tarcze" muszą małą chwilkę poczekać (proza życia), ale bardzo jestem ciekawa ich odbioru obecnie. Na pewno polecam "Sławę i chwałę", kapitalnie są kreślone obrazy przyjaciół (mam wrażenie, że dziś już takich przyjaźni nie ma, a jeśli są, to mogę tylko pozazdrościć tym, którzy mają szczęście ich doświadczać). Sądzę, że spodobają Ci się całe "muzyczne" partie tej powieści, a jest ich sporo. No i Janusz, bardzo złożona postać, zdecydowanie najgłębsza, która może jednak wywołać pewne kontrowersje.
Sądzę, że skoro wciągnął Cię świat opowiadań, warto odświeżyć powieści. :)
Użytkownik: karolina_helena 19.10.2009 23:11 napisał(a):
Odpowiedź na: "Brzezinę" napisał Iwaszk... | 00761
Jestem przyjemnie zaskoczona, bo przyznam, że nigdy nie ciągnęło mnie do prozy Iwaszkiewicza - nawet nie wiem dlaczego, po prostu nie przyszło mi do głowy, żeby po nią sięgnąć. Okazało się, że to był błąd - intuicja czytelnicza zawiodła mnie zupełnie. "Brzezina" to dopiero drugie opowiadanie, które przeczytałam, ale na pewno nie ostatnie.

Jest to opowieść przepiękna, nastrojowa, niewątpliwie zmuszająca do refleksji. Smutna. Mimo tego, że Bolesławowi i jego córce historia ta wyszła "na zdrowie", to myśl o takiej przyrodniczej równowadze (ktoś musi umrzeć, by ktoś inny mógł żyć...) jest przygnębiająca.

Wyrazy uznania dla Michotki za pięknie napisany komentarz!
Użytkownik: ambarkanta 15.02.2010 23:57 napisał(a):
Odpowiedź na: "Brzezinę" napisał Iwaszk... | 00761
Już tytułem swojej świetnej recenzji ogarniasz zamysł autora "Brzeziny". Osobiście uważam, że opowiadanie jest ciut za długie, czytelnik może "zwątpić" po drodze. Nastrój i postacie bez zarzutu, i ten las.. Dzięki, pozdrawiam.
Użytkownik: lachus77 13.06.2010 09:47 napisał(a):
Odpowiedź na: "Brzezinę" napisał Iwaszk... | 00761
A ja widzę pewną analogię między postawą Rubena a Bolesława; dla bohatera "Panien" ulgą jest powrót do domu z Wilka; taka sama ulgą-wybawieniem jest dla Bolesława śmierć brata. Obaj chcą opuścić miejsce, w którym albo doznali zawodu (Ruben), albo też przeżyli bolesna stratę (dla Bolesława jest to przede wszystkim śmierć żony).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: