Dodany: 23.07.2004 18:40|Autor: forsberg
Przeciętna, stara fantasy
Na temat twórczości Moorcocka słyszałem kilka pochlebnych opinii, które skłoniły mnie do wyciągnięcia z biblioteki "Klejnotu w czaszce". Po tej jednej lekturze mam już zdanie wyrobione, i myślę, że po inne książki tegoż autora sięgnę, kiedy naprawdę będę się bardzo bardzo nudził... A na razie nie zapowiada się na to.
Całość zaczyna się sceną, której równie dobrze mogłoby nie być: Hrabia Brass walczy z potworem, który dla fabuły nie ma znaczenia, a także wspomina historię swego małego królestwa, która także dla fabuły nie ma znaczenia. Na szczęście - dalej autor już serwuje nam bardziej konkretne kawałki, co nie znaczy, że się jakoś znacząco poprawi.
Następna rzecz, na którą zwróciłem uwagę: Moorcock zaskakuje nas tylko w 2, może 3 miejscach, cała reszta jest bardzo przewidywalna. Krótko mówiąc - fabuła sztampowa niemal do granic możliwości. Jest zagrożone królestwo, które trzeba uratować, jest wątek miłosny, a bohaterom pozytywnym przeszkadza wredny typ, bardzo przejaskrawiony i chyba żywcem wzięty z tandetnych filmów płaszcza i szpady z lat 60.
Pierwszą połowę książki czyta się jeszcze w miarę dobrze, natomiast drugą można sobie odpuścić i przewertować kartki do samego zakończenia. Strata będzie niewielka.
I cóż za ocenę wystawić? Dobra to książka na pewno nie jest. Napisana poprawnie, ale mało oryginalnie. Widziałem jednak gorsze gnioty - daję więc 3.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.