Dodany: 30.12.2005 18:51|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Dzienniki
Dąbrowska Maria

2 osoby polecają ten tekst.

Całe życie Marii D.


Pierwsza część dzienników, tworzonych z pasją i systematycznością przez jedną z najbardziej uznanych dam polskiej literatury, pochodzi ze stosunkowo wczesnego okresu jej życia. Nie będąc jeszcze literacką gwiazdą, swoim twórczym niepokojom i dylematom poświęca stosunkowo niewiele miejsca. Zdarza się pisanie o utracie wątku, o niemożności ruszenia z miejsca, o przerzucaniu się z jednego zaczętego utworu na drugi. Uderza natomiast zupełny brak troski, ba, jakichkolwiek zabiegów o wydanie ukończonych już prac. Odnosi się wrażenie, że wszystko to działo się jakoś „mimo woli”. Dąbrowska, reprezentująca najpierw środowisko drobnej szlachty, a potem inteligencji pracującej (choć owa praca wydaje się zgoła symboliczna w zestawieniu z dzisiejszymi zajęciami „kobiet pracujących”), nie wspomina ani razu o niedostatku gotówki czy też o czynnościach tak prozaicznych, jak sprzątanie, pranie, gotowanie; nie należy mniemać, że prace tego rodzaju robiły się same – znając realia Polski międzywojennej, wiemy, że w każdym, choćby i nie najzamożniejszym inteligenckim czy nawet rzemieślniczym domu „miewało się” co najmniej jedną służącą... Czas początkującej pisarki wypełniają prócz pisania: czytanie, bywanie na spektaklach i koncertach, niemal codzienne wizyty i rewizyty towarzyskie, wypełnione dyskusjami o sztuce i literaturze. Stosunkowo mało miejsca zajmują spostrzeżenia dotyczące spotykanych ludzi i widywanego otoczenia, nieporównanie więcej – relacjonowanie wydarzeń (kto, gdzie, kiedy... etc.) i analizowanie własnych odczuć z tym związanych, a także zapisywanie snów. Wydawałoby się – banały, sama powszedniość. Ale jakim językiem opisana!

Podczas lektury kolejnego tomu dzienników, pisanego w latach poprzedzających wojnę i wojennych, zauważa się stopniowe zmiany usposobienia i zainteresowań autorki. W latach 30., pisząc „Noce i dnie”, rezygnuje z etatowej pracy; niewiele później pojawiają się pierwsze wzmianki o kłopotach materialnych i targowaniu się z wydawcami. Stopniowo coraz więcej miejsca zajmują sprawy przyziemne: a to zakup węgla, a to poszukiwanie nowych butów... Dużo bardziej interesuje się polityką, nie odbiegając gatunkiem swoich ocen i sądów od przeciętnego Polaka: krytykuje aktualne władze, nie mając jednak pomysłu, kto mógłby rządzić lepiej. Nadal – może nawet częściej – bywa na koncertach, prócz tego codziennie słucha muzyki poważnej w radiu, zapisując swoje odczucia związane z interpretacją poszczególnych utworów przez różnych wykonawców. Dużo więcej zamieszcza krytycznych opinii o sztukach teatralnych i książkach. Nie waha się także przed odnotowywaniem ujemnych wrażeń, jakie wywierają na niej poznani ludzie. Jakże bardzo różni się rodzina Kossaków widziana oczyma Dąbrowskiej od tej, którą znamy z autobiograficznych powieści Samozwaniec! Córka dostrzegała w rodzicach przede wszystkim ciepło, serdeczność, wielkoduszność, tolerancyjność – osobie w gruncie rzeczy obcej rzuciło się w oczy wstecznictwo polityczne i skostniałość poglądów. Dwa punkty widzenia – dwa obrazy, przypuszczalnie w równej części prawdziwe. Podobnie i portret pisarki, powstający w umyśle czytelnika „Dzienników”, jest inny, niż ten stworzony na podstawie znajomości jej dzieł beletrystycznych i życiorysu zamieszczonego w encyklopedii – i najpewniej inny, niż ukazałby się komuś, kto miałby do dyspozycji listy i opowieści jej krewnych, znajomych, kochanków.

Lata okupacji jakoś wyjątkowo blado i płasko odbijają się w zapiskach Dąbrowskiej. Autorka nagle staje oko w oko z najbardziej prozaiczną stroną życia: przestaje zarobkować piórem, traci kontakt z większością towarzyszy swych intelektualnych dysput, nie stać jej na utrzymywanie stałej służącej – toteż dzień po dniu zapełnia dziennik opisami codziennej mitręgi: prania, sprzątania, maglowania, zabiegów mających na celu zdobycie jadalnych produktów, o które coraz trudniej. Czy boi się pisać o pewnych realiach, tak powszednich w okupowanej Warszawie, czy może usiłuje je wyprzeć ze świadomości – trudno powiedzieć, ale znając choć pobieżnie ten wycinek historii, odnosi się wrażenie, jakby mieszkała w zupełnie innym mieście.

Pierwsze lata powojenne nie wywołują zasadniczych zmian w życiu pisarki; znów zarabia piórem – pisze może trochę mniej, głównie opowiadania i szkice, także tłumaczy i przede wszystkim jeździ po całym kraju z wieczorami autorskimi organizowanymi przez „Czytelnika”. Choć drukuje mniej niż przed wojną, z dochodów ze wznowień ma pieniędzy na tyle, że wspomaga licznych krewnych i znajomych... skrupulatnie odnotowując darowane sumy. Znów zatrudnia gosposię, korzysta z prywatnych porad lekarskich, przyjmuje gości, bywa w teatrze i filharmonii. Narzeka na swego towarzysza życia, wówczas człowieka już ponad 80-letniego, że marudny i nazbyt oszczędny... A równocześnie docierają do niej wszelkie absurdy i draństwa związane z funkcjonowaniem nowego systemu: styka się z cenzurą swoich tekstów, zauważa nonsens „przodownictwa pracy”, chaos w upaństwowionych na siłę gospodarstwach rolnych i przedsiębiorstwach, a przede wszystkim niezdrowe stosunki panujące w środowiskach artystycznych. Pojawia się coraz więcej refleksji dotyczących sytuacji człowieka w świecie, polityki krajowej, charakterów ludzkich. W pewnym momencie autorce wymyka się refleksja, tak dobrze znana wszystkim ludziom usiłującym utrwalać swoją codzienność: dotycząca myśli, które pojawiają się i znikają bezpowrotnie, bo brakło czasu na ich zapisanie. Jakże to bliskie, jakże ludzkie!

W latach 1950-57 dobiegająca siódmego krzyżyka pisarka coraz bardziej pogrąża się w analizowaniu kwestii politycznych. Wersja, którą czytam, wydana była w 1988 r., więc pewnie najtrafniejsze oceny znalazły się tam, gdzie zamiast tekstu figurują znaki [-----]. Trzeba jednak oddać autorce sprawiedliwość, że tak samo „przejeżdża się” po tępych ideologach socjalizmu, jak i po skostniałym światku londyńskiej emigracji. Dokonuje też trafnych spostrzeżeń socjologicznych, z których niejedno wydawało się dalej aktualne na przełomie XX i XXI wieku.

Ostatni tom dzienników Dąbrowskiej stanowi przejmujący obraz wyścigu z czasem, walki ze słabością ciała odmawiającego powoli posłuszeństwa, pasji twórczej nie gasnącej mimo fizycznego upadku. Niemal do samej śmierci pisarka pochłania ogromne ilości książek, i to wcale nie najłatwiejszych, tłumaczy z kilku języków. Pisze o swoich zdrowotnych problemach, ale niejako na marginesie: nadal tworzywem dzienników jest nie tyle ona sama, co świat ją otaczający i wszechmocna, wszechobecna literatura. Czy można życzyć sobie lepszego losu?

Spośród wielu znanych mi dzienników pisarzy nie potrafię wskazać innych, które tak dokładnie i wyraziście obrazowałyby proces dojrzewania osobowości twórcy, jego interakcje ze światem otaczającym i jego wewnętrzne rozterki. U Dąbrowskiej przy tym nie widać kokieterii, bufonady, pychy, tak często wyzierających z wyznań literatów; nie widać prób zadziwienia czytelnika opisami ekscentrycznych poczynań czy demonstrowania swojej wyższości nad innymi autorami poprzez lekceważące pisanie o ich twórczości; owszem, nieraz ocenia krytycznie czyjeś dzieła – w tym i ogólnie podziwiane, choćby „Czarodziejską górę” Manna czy „Sagę rodu Forsyte’ów” Galsworthy’ego, ale jest to ocena raczej z perspektywy normalnego konsumenta sztuki, niż zawistnego rywala. Przyznam, że „Dzienniki” zachwyciły mnie co najmniej tak, jak jej najlepsze utwory beletrystyczne i gdy tylko ukaże się ich pełna wersja, co zgodnie z testamentem pisarki powinno nastąpić już niedługo, nie pożałuję na nie gotówki, choć pewnie tanie nie będą...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6719
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: misiak297 05.07.2007 15:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwsza część dzienników... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, napisz proszę, bardzo mnie ciekawi jak Dąbrowska krytykuje Galsworthy'ego. Jest to o tyle interesujące, że sama napisała przecież dzieło jakby z tej samej półki:)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.07.2007 18:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, napisz proszę, bardz... | misiak297
Uch... trudno będzie, bo moja recenzja pochodzi sprzed ok.6-7 lat (odtworzyłam ją z notatek w moim własnym dzienniku) i od tego czasu nie miałam Dąbrowskiej w rękach. Niestety nie mam ich na własność, pożyczone były z biblioteki - a szczegółów nie pamiętam, bo ona tam opisywała wrażenia z lektury mnóstwa książek; to akurat sobie odnotowałam, bo się z tym nie zgadzałam - gdyż saga Galsworthy'ego mi się podobała w równym stopniu jak "Noce i dnie". Teraz siedzę jak na gwoździach, czekając aż się ukaże nowe pełne wydanie "Dzienników", bo przyrzekłam sobie, że to kupię, choćby nie wiem ile kosztowało - ale na razie ani słychu, ani widu. Bardzo chętnie bym je sobie powtórzyła, nawet tylko to stare wydanie wypożyczając ponownie, podobnie zresztą jak "Forsyte'ów", ale poniekąd za sprawą Biblionetkowiczów zebrała mi się już tak gigantyczna lista rzeczy, których dotąd nie czytałam, a powinnam - że sama nie wiem, jak się z tym wyrobić. W domu mam chyba 5 czy 6 nowych książek nieczytanych, aż wstyd ofiarodawcom się przyznać, że prezent dostałam wiosną i jeszcze nie ruszyłam...
Sorry, że się tak rozpisałam niezupełnie na temat - i że nie umiem odpowiedzieć na Twoje pytanie...
Użytkownik: kahaww 01.06.2009 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, napisz proszę, bardz... | misiak297
Właśnie odłożyłam Dzienniki (z westchnieniem żalu, że to już), mogę więc na to, długo już czekające, pytanie odpowiedzieć. Przynajmniej częściowo.
O Galsworthym pisze Dąbrowska w części II i V swoich Dzienników. Ponieważ II części nie mam już pod ręką, cytuję z V-tej (31.03.1958):
"Zestawianie mojego nazwiska z Galsworthym jest zabawnym nieporozumieniem. Galsworthy jest dla mnie pisarzem tak nudnym, że nie przebrnęłam poza pierwszy tom "Sagi Forsytów" - czytany w dodatku w 1937 roku z biblioteki pensjonatu pani Dawidowiczowej w Truskawcu."
Hmm, zapewne w II tomie znaleźć można dużo więcej, może jeszcze do niego kiedyś dotrę, to uzupełnię.
Pozdrawiam!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: