Dodany: 19.12.2005 15:17|Autor:

Książka: Zniewolony umysł
Miłosz Czesław
Notę wprowadził(a): margot.

z okładki


"Nie było od czasu Kochanowskiego, a potem od czasu Mickiewicza pisarza, który by bardziej odcisnął się na polskiej kulturze; więcej - na kształcie polskości. Dzięki niemu jesteśmy - mamy szansę się stać - Polakami innego gatunku; Polakami, którzy żyją w świecie bez taryfy ulgowej, bez renty od swojej martyrologii. Ten konsekwentny spadkobierca wieku rozumu był przecież zarazem »biednym chrześcijaninem patrzącym na Getto«; ten laureat Nagrody Nobla - ta nagroda była dla nas świętem porównywalnym z wyborem Jana Pawła II - był pesymistą poranionym przez los i przekonanym o własnej grzeszności i nieistotności.

Całe życie nosił w sobie poczucie winy i obowiązku. Wciąż spłacał długi: wobec wykluczonych i nieszczęśliwych, wobec polskiej literatury i podbitych państw bałtyckich, wobec poetów poległych w Powstaniu Warszawskim, zamordowanych w Katyniu, wobec Żydów skazanych na dyskryminację, wobec losu, który obdarzył go głosem świadka epoki i wizjonerstwem proroka. Nikt tak jak on nie opowiedział światu i nam samym - barwnie, szczerze i bezlitośnie prawdziwie - dziejów naszej rodzinnej Europy. Nikt nam nie uświadomił tak przejrzyście, że żyjemy wśród nierozwiązywalnych dylematów, wśród nieusuwalnych sprzeczności, z których rodzi się prawda o świecie. Potrafił nazywać tę prawdę z czułością i odwagą".

Adam Michnik


Dziś nikt nie ma wątpliwości, że "Zniewolony umysł" jest jedną z najważniejszych książek politycznych XX w. Ale na początku esej wywołał skrajne reakcje. Książka ukazała się w 1953 r. równocześnie po polsku (w Paryżu), po angielsku z przedmową Bertranda Russella (w Anglii, USA i Kanadzie) oraz francusku i niemiecku ze wstępem Karla Jaspersa. Na Zachodzie stała się wydarzeniem, a Czesław Miłosz zyskał sławę pisarza politycznego i antykomunisty. Polska emigracja zareagowała różnie. Dzieło doceniał Witold Gombrowicz. Ostro potępiali Miłosza m.in. Stanisław "Cat" Mackiewicz i Sergiusz Piasecki. W kraju pisarza okrzyknięto zdrajcą, opluwano w mediach, a jego książki trafiły na indeks.

Władze PRL miały się czego bać. W "Zniewolonym umyśle" Miłosz - jak nikt przed nim i nikt po nim - dokonał wiwisekcji totalitaryzmu, który po drugiej wojnie dotknął kraje Europy Wschodniej. W alegorycznych portretach czterech czołowych polskich pisarzy ukrytych pod kryptonimami: Alfa (Jerzy Andrzejewski), Beta (Tadeusz Borowski), Gamma (Jerzy Putrament) i Delta (Konstanty Ildefons Gałczyński) - opisał dramatyczne mechanizmy wyborów i postaw etycznych wobec stalinizmu. Obnażał grozę systemu, a jednocześnie próbował dociec przyczyn fascynacji "nową wiarą", i być może dlatego był tak dla władz niewygodny.

W latach PRL "Zniewolony umysł" stał się biblią opozycji demokratycznej. Bezpieka zaciekle tropiła szmuglowane z Zachodu edycje książki. Opublikowany w kraju pod koniec lat 70. w drugim obiegu, do 1989 r. doczekał się kilkunastu wydań. Pierwsza oficjalna edycja ukazała się rok później.


"W moich wędrówkach w początkach drugiej wojny światowej zdarzyło mi się, co prawda na bardzo krótko, być w Związku Sowieckim. Czekałem na pociąg na stacji jednego z wielkich miast Ukrainy. Był to olbrzymi gmach.
Ściany były pokryte portretami i transparentami niewymownej brzydoty.
Gęsty tłum w kożuchach, mundurach, czapach z uszami i wełnianych chustkach zapełniał każdą wolną przestrzeń i rozgniatał grubą warstwę błota na posadzkach. Marmurowe schody pełne były śpiących nędzarzy; ich nagie nogi wyglądały z łachmanów, chociaż była to zima. Z góry nad nimi głośniki ryczały propagandowe hasła. Przechodząc zatrzymałem się, nagle czymś tknięty. Pod ścianą umieściła się rodzina chłopów: mąż, żona i dwoje dzieci. Siedzieli na koszykach i tobołach. Żona karmiła młodsze dziecko, mąż -o ciemnej, pomarszczonej twarzy, z opadającymi czarnymi wąsami, nalewał herbatę z czajnika do kubka i podawał starszemu synowi. Mówili ze sobą przyciszonymi glosami po polsku. Patrzyłem na nich długo i nagle poczułem, że łzy płyną mi po policzkach. I to, że właśnie na nich zwróciłem uwagę w tłumie, i moje gwałtowne wzruszenie były spowodowane ich zupełną innością. Była to ludzka rodzina, jak wyspa w tłumie, któremu czegoś brakowało do zwyczajnego, małego człowieczeństwa. Gest ręki nalewającej herbatę, uważne, delikatne podanie kubka dziecku, troskliwe słowa, które raczej odgadywałem z ruchu ust, ich odosobnienie, ich prywatność w tłumie - oto co mną wstrząsnęło. Zrozumiałem wtedy na sekundę coś, co znowu zaraz uciekło".

[Mediasat Poland, 2004; Kolekcja "Gazety Wyborczej"]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9537
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: