Dodany: 15.11.2005 20:00|Autor: bright_witch

Porównanie ekranizacji: Stanley Kubrick vs Stephen King


Jack Torrance (Jack Nicholson) pracuje jako dozorca w hotelu Overlook w górach stanu Colorado. Hotel jest zamknięty na zimę i Jack z rodziną są jedynymi mieszkańcami budynku. Kiedy burze śnieżne blokują rodzinę Torrance'ów w hotelu, Danny, syn Jacka, który ma nadprzyrodzone telepatyczne zdolności, odkrywa, że hotel jest nawiedzony i duchy powoli doprowadzają jego ojca do obłędu. Kiedy Jack spotyka ducha pana Grady'ego, poprzedniego dozorcy hotelu, który ulegając złej aurze hotelu zabił swoją rodzinę, sytuacja staje się coraz groźniejsza.

Straszna opowieść o pustym hotelu? Tak właśnie jest. Dzięki mistrzowi horroru Stephenowi Kingowi "martwy" hotel budzi się do życia, siejąc grozę. Wokół czają się widma, na drzwiach pojawia się niepokojące ostrzeżenie "redrum", a krzewy w ogrodzie zdają się poruszać. Hotel "Panorama", stojący wysoko w Górach Skalistych, jest zły na skalę Ameryki i na "sposób Ameryki" - jest "miejscem nieludzkim, zamieniającym ludzi w potwory". Towarzyszące jego powstaniu i kolejnym próbom "uruchomienia" finansowe skandale, wiążące kolejnych właścicieli mafijne stosunki, mafijne morderstwa, normalne i nienormalne nieszczęśliwe przypadki składają się na gigantyczne, odpychające genius loci.

Jednak książka to jedno, a film to drugie. Książka oddziałuje na naszą wyobraźnie, a film odbieramy niemal wszystkimi zmysłami, stąd jeszcze większą trudnością wydaje się wzbudzenie w widzu przerażenia, gdy film opowiadać ma o pustym budynku, ścianach rzekomo przesiąkniętymi złymi fluidami. Nakręcona w 1980 roku przez Stanleya Kubricka ekranizacja powieści świetnie jednak zdaje egzamin, jest bowiem horrorem nie mniej strasznym niż te opowiadające o jakże często pojawiających się na ekranie zombich, obcych czy innych dziwach natury, których człowiek bał się od zarania dziejów. Jednak znów pojawia się utrudnienie. Nakręcenie dobrego horroru to jedno, a dobre zekranizowanie powieści to drugie. Nigdy nie wiadomo, co odniesie większy sukces: dokładne odwzorowanie książki, czy wprowadzenie zmian. Niewątpliwie tchnięcie w powieść ducha i klimatu filmów reżysera tak świetnego jak Stanley Kubrick nie może okazać się klapą. Tak też się dzieje. Na pochwałe zasługuje tutaj pomysł, by mały Danny jeździł po hotelowych korytarzach na swoim trójkołowym rowerku. Dzieciak wygląda tak słodko, że aż chce się płakać, kiedy pomyśli się, jakie straszne rzeczy mogą go spotykać w hotelu. Drugą rewelacją jest kreacja Jacka Nicolsona. Obsadzenie go w roli Jacka Torrance'a było istnym strzałem w dziesiątkę. Aktor jest tak autentyczny, iż nawet wtedy, kiedy do szału jeszcze mu daleko, sprawia wrażenie seryjnego mordercy i nawet w pierwszych ujęciach filmu, gdy jest sympatyczny, nie zdobywa zaufania widza i chcielibyśmy go widzieć jak najdalej od małego Danny'ego i jego mamy. Postać ta zajęła zresztą czwarte miejsce na liście największych ekranowych łajdaków, opublikowanej przez gazetę "USA Today" (2004). Co do Wendy (Shelley Duvall) jednak, jest ona jednym wielkim przeciwstawieniem wyobrażenia o pszenicznowłosej, pięknej żonie Jacka. Jej warsztat aktorski pozostaje jednak bez zarzutu. Nie dziwi to jednak, Stanley Kubrick był bardzo wymagającym reżyserem i wiele razy zdarzały się wręcz astronomiczne ilości powtórzeń scen. Rekord to 127 dubli w jednym z ujęć z Shelley Duvall. Przez ten przesadny perfekcjonizm Jack Nicholson nie chciał już z nim poźniej pracować.

Zdarzają się jednak spore rozbieżności między filmem a książką. Drobny szczegół stanowi zmiana numeru feralnego pokoju. Właściciele Timberline Lodge (oryginalna nazwa hotelu, w którym kręcono część scen) wymogli na Kubricku, by zmienił numer pokoju z 217 na 237 (nieistniejący w tym hotelu). Tłumaczono to tym, iż potencjalni przyszli turyści mogliby bać się w nim zamieszkać. Jest to nikomu nieprzeszkadzająca ciekawostka, scenariusz filmu jednak omija zbyt wiele ważnych wątków, a niektóre tylko zarysowuje, co daje efekt ogólnego chaosu w fabule i sprawia, ze w pewnym momencie zadajemy sobie pytanie: „o co tu właściwie chodzi?”. Tyczy się to oczywiście jedynie tych osoób, które z papierowym wydaniem tej historii nie miały kontaktu, bo w momencie, gdy zakłada się, że widz czytał książkę, zabieg ten zaczyna mieć sens. We mnie wzbudził mimo wszystko odczucie nieznośnego niedosytu, ponieważ klimat filmu jest wprost powalający i rozwinięcie go o pominięte watki wyszłoby mu jedynie na dobre. Tutaj zaczyna się więc wielka wojna, sam autor powieści również z tego typu okrojenia nie był zadowolony. Spór ten zakończyła dopiero w 1999 roku nieodżałowana śmierć reżysera.

Stephen King postanowił jednak w 1997 roku nakręcić swoją własną ekranizację; jest to trwający łącznie 4 godziny i 55 minut, będący idealnym odwzorowaniem powieści czteroodcinkowy miniserial. Obraz nie jest tak klimatyczny, przyznam, jak film Kubricka, są w nim jednak wątki i pewne rozwiązania, których stanowczo "Lśnieniu" z 1980 roku brakuje. Na uwagę zasługuje miedzy innymi sposób ukazania "lśnień" małego Danny'ego. W 1980 roku Danny, gdy spotykał swojego przyjaciela Tony’ego, rozmawiał po prostu ze swoim palcem, w 1997 roku widz przez samego Stephena Kinga wprowadzony zostaje w przerażające wizje małego chłopca, co dodaje dramatyzmu w momentach, w których nie ma go w poprzedniej ekranizacji.

Kolejną róznicę stanowi zastąpienie u Kubricka motywu zwierząt z żywopłotu wielkim ogrodowym labiryntem. W końcowym etapie filmu stanowi on może dobre tło do zachowania napięcia przed zakończeniem, ale żywopłotowe króliki i lwy odgrywały w powieści, moim zdaniem, ważną rolę. Moment, gdy Jackowi zdaje się, iż widzi poruszające się zwierzaki, jest momentem, kiedy szał zaczyna dopiero wdzierać się do jego głowy, widzimy swoistą przemianę głównego bohatera z kochającego ojca, któremu całkiem nieźle idzie wychodzenie z alkoholowego nałogu, w świra ganiającego za swoją rodziną z siekierą. Jack Stanleya Kubricka wariuje "od ręki" i pozbawieni jesteśmy zdziwienia, jakie towarzyszy nam, kiedy przyjazna twarz przestaje budzić sympatię.

Ostatnią rzeczą, o jakiej chciałabym wspomnieć wymieniając rozbieżności, jest pomysł zakończenia. Stephen King, mimo tego, co dyktowała powieść, znalazł miejsce na nappy end. Nie oznacza to jednak wcale, że hotel nie eksploduje, zabierając Danny'emu ojca, ponieważ, jak już wspominałam, serial ani w jednym momencie nie różni się od książki. Powiem jednak tyle, że w ostatnich minutach epilogu uroniłam łezkę.

Która ekranizacja książki jest lepsza? Tego jednoznacznie powiedzieć nie mogę, jednak obie są na pewno godne uwagi. Stanleya polecałabym raczej tym, którzy, nie znając książki, mają po prostu ochotę na dobry horror, a jeśli ktoś spodziewa się zobaczyć na ekranie wierne odwzorowanie swoich własnych wyobrażeń i nie przeszkadza mu poświęcenie Stephenowi Kingowi niemal 5. godzin, to również szczerze zachęcam. Filmy prezentują zupełnie inne podejście do wyzwania, jakim jest adaptacja powieści, obydwa mają swoje wady i zalety, i można by długo rozważać, któremu bliżej do ideału. Najlepszym rozwiązaniem jednak jest, według mnie, przeczytanie książki, zapoznanie się z obiema propozycjami i wyrobienie sobie własnego zdania.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 19722
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: annmarie 20.01.2007 13:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Jack Torrance (Jack Nicho... | bright_witch
Mnie właśnie też brakowało niektórych wątków w filmie Kubricka. Ekranizacji Kinga jeszcze nie miałam okazji widzieć...
Najbardziej zawiodłam się zakończeniem. W książce jest ono całkowicie inne niż w filmie Kubricka. Być może to z filmu nie byłoby dla mnie takie złe, gdyby nie fakt, że zginął ten czarnoskóry kucharz. W zasadzie jego postać okazała się zbędna w filmie.
Zwierzęta z żywopłotu to jedno z najbardziej przerażających rzeczy w książce. Niestety w filmie ich nie było. Zapewne dlatego, że zbyt trudno byłoby je zrobić, nawet przy pomocy komputera...
Poza tym uważam, że w filmie bardziej powinny być ukazane niezwykłe zdolności chłopca oraz to, że hotel właśnie Danny'ego i jego mocy potrzebował.
Za mało było również powracającego napisu REDRUM, które w książce tworzyło atmosferę tajemniczości.
Jednakże to dobry film, choć nie dziwię się, że Kingowi sięnie spodobał jako ekranizacja jego książki.
Użytkownik: bright_witch 16.03.2007 11:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie właśnie też brakował... | annmarie
Ostatnio wróciłam do Lśnienia Kubricka... co jak co, może wątki niektóre nie teges, ale to jaki klimat ma ten film, jest nie do przebicia... jednak co Kubrick to Kubrick :-) Ciężko te filmy porównywać, tekst jest o 3 razy za krótki i nie daje ostatecznego osądu na korzyść ktorejś z ekranizacji... pisałam go dość dawno, teraz pewnie opowiedziałabym sie za Kubrickiem, chociaż nadrabiając film Kinga i książke do kompletu znów miałabym nie lada dylemat. pozdrawiam
Użytkownik: norge 20.01.2007 13:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Jack Torrance (Jack Nicho... | bright_witch
Bardzo żałuję, że nie mogłam wczoraj obejrzeć filmu Kubricka. Nicholson zagrał w nim świetną rolę, to pamiętam. Bardzo ciekawie opisałaś obydwie ekranizacje, dziękuję!
Użytkownik: agunia84 01.07.2009 13:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Jack Torrance (Jack Nicho... | bright_witch
bright_witch świetny komentarz. Nie wiedziałam że King także zekranizował swoją powieść. Bardzo chciałabym obejrzeć ten miniserial.
Ja przeczytałam najpierw książkę a potem postanowiłam obejrzec film Kubricka. No i jedno wielkie rozczarowanie. Rozumiem iż na "owe czasy" trudno było osiągnąć pewne efekty, ale zmiana ważnych wątków (zwierzęta z żywopłotu) to już za dużo. No i nie mówiąc o zmianie zakończenia. Jednak nie ujmuje to naprawde doskonałemu wcieleniu sie w postać Jacka Nicholsona. Tak, on ma wyglad obłakanego.
Użytkownik: bright_witch 19.05.2010 00:38 napisał(a):
Odpowiedź na: bright_witch świetny kome... | agunia84
Jak na mnie film jako film jest ogromnie ciekawy. Pamiętajmy, że jest adaptacją, nie ekranzacją. Adaptacja zawsze reinterpretuje wątki, ekranizacja ma za zadanie jak najwierniejsze ukazanie literatury, ale kiedy faktycznie chcemy pokazać wszystko to wychodzą potem właśnie kilkugodzinne produkcje :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: