Dodany: 28.10.2005 13:30|Autor: lord_nevermore

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Esther
Chwin Stefan (pseud. Lars Max)

2 osoby polecają ten tekst.

Rozpadająca się panorama...


„Esther” nie jest książką czarującą, ani nawet dobrą – jest książką momentami dobrze napisaną. Wszystko, co sentymentalne, czułe i przemijające, opisał Chwin w „Hanemanie” – czytając „Esther” odnosimy wrażenie, że jest to wariacja na ten sam temat bez pomysłu przewodniego. Dlatego zapewne struktura „Esther” rozpada się Chwinowi w palcach. To jednocześnie powieść metafizyczna, saga rodzinna inspirowana Mannem, Bildungsroman, kronika wieku widziana przez pryzmat kilku narodowości żyjących w Polsce, filozofująca przypowieść z Dostojewskim i Nietzschem w tle, a wreszcie i niezaistniały romans. Każdym z tych pomysłów Chwin bawi się przez chwilę, a potem go porzuca, choć mam wrażenie, że to raczej pomysł porzuca Chwina, mówiąc mu kategoryczne NIE. W gruncie rzeczy „Esther” jest kopalnią dla intertekstualistów – na każdej stronie wyśledzić można to wpływ tego, to tamtego, a to odwołanie, a to nawiązanie, niekiedy wręcz nachalną, uczniowską aluzję.

Chwin ma zbyt dobry i przemyślany warsztat, aby pozwolić sobie na napisanie książki słabej. Pisze więc książkę pozornie dobrą, pozszywaną z kawałków jak patchwork, ujmującą opisami przedmiotów i kolekcji, idei i typów ludzkich. Bo czego tu nie ma? I czułostkowy opis strojów kobiecych, i kolekcja osobliwości, i obrażanie się na Boga, i walka Nietzsche contra „jurodiwyj”, a wreszcie XIX-wieczne lubowanie się w opisie choroby. A jednak coś mówi: NIE. To kolejny ogląd minionego czasu przez kolorowy witraż. Jest w tej książce coś nieprawdziwego, przypominającego piękne kłamstwo. Kłamstwo samo w sobie uwodzi, problem w tym, że Chwin źle je sfabrykował i prześwitują fastrygi. Widać to głównie w konstrukcji. Pierwsza część, poświęcona pięknej epoce, jest nienaturalnie długa w kontekście krótkiego opisu 50. lat historii rodziny po roku 1900. Obie wojny są mgnieniem wobec historii jednego, dziwnego roku. Troska o szczegół w opisach nazw sklepów, magazynów, kolei, stabilnej mieszczańskości i nazwisk znanych z podręczników przywodzi na myśl rozpaczliwe próby uwiarygodnienia historii, która rozpada się z kartki na kartkę.

Co pozostałoby z „Esther”, gdyby odrzeć ją z błyskotek stylu Chwina, męczącej niekiedy, choć czułej reifikacji? Najprawdopodobniej nierówno zarysowana opowieść o śmierci Boga w ludziach. Albo o dogorywaniu Boga w rytm dogorywania Nietzschego. To bardzo mało, aby uznać tę powieść za dobrą. Niemniej jednak nie sposób odmówić autorowi dobrego warszatu i umiejętności korzystania z tego, co napisali żyjący przed nim na przełomie wieków. Wbrew pozorom jest to komplement. Warto „Esther” przeczytać, jeśli szukamy czegoś stwarzającego pozory otchłani w starym stylu, przy bliższym oglądzie okazującej się ocembrowaną studnią. Ważne jednak, że studnia ocieka wodą, a przy wschodzie słońca zjawisko takie wygląda jak studnia ze złota. I chyba to kłamstwo stanowi powód, dla którego warto „Esther” przeczytać.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6689
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: bidrek 30.10.2005 14:32 napisał(a):
Odpowiedź na: „Esther” nie jest książką... | lord_nevermore
Napiszę krótko: świetna recenzja!
Użytkownik: czytelnik1967 27.04.2011 23:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Napiszę krótko: świetna r... | bidrek
Dla mnie zbyt rozwlekła ( powieść, nie recenzja).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: