Dodany: 04.10.2005 13:57|Autor: Marcinus
Książka przeciętna, ale ciekawa
No cóż. Książkę przeczytałem bardzo dawno temu. Do teraz coś z niej pamiętam. Jedna rzecz, jaka mi utkwiła w pamięci, to przedstawienie hedonistycznego trybu życia naszej "elyty" zamieszkującej "warszawkę". Po przeczytaniu tej książki doszedłem do wniosku, że Janusz Wiśniewski ujął to, nad czym się głowią wielcy naszej gospodarki. Mianowicie przyczyny kryzysu gospodarczego w kraju.
Rzecz, jak mniemam, dzieje się w 1996 roku, czyli w tym czasie, kiedy nasza gospodarka wymagała inwestowania i zwiększonej pracy, a nie przejadania wypracowanego zysku. A czego się z stron książki dowiadujemy?
Widzimy pewnego mężczyznę, który dzięki swojej pracy i wiedzy osiągnął sukces - ale nie w naszej Ojczyźnie, bo u nas by go wgnietli i „wyrównali”, tylko na obczyźnie miał szanse rozwinąć talent. A z drugiej strony mamy kobietę w wieku 29 lat, na kierowniczym stanowisku (jak to osiągnęła?). Zmanierowaną bogactwem i pieniędzmi swojego męża, który całymi dniami i nocami pracuje, żeby żona mogła sobie pozwolić na różne ekstrawagancje (jedno spotkanie z koleżankami, Jack Daniels i perrier, tak około 200 zł - a takie menu spotkań jest co kilka stron). Biedak nie wie, że małżonka w najbardziej ordynarny sposób „przyprawia mu rogi”. Najpierw za pośrednictwem Internetu, a następnie w sposób klasyczny. W owym czasie (1996) Internet był nowinką techniczną bardzo drogą, czyli do tego okradała swoją firmę. Jak wynika z treści, nie była jej właścicielką - najbardziej prawdopodobne, że to przedsiębiorstwo z udziałem skarbu państwa. Dalej: poszła do łóżka z owym panem, który jest wzorem wszelakich cnót - tacy faceci się zdarzają bardzo często. I koniec końców nie wie, kto jest ojcem jej dziecka.
Co dostajemy ponad wątek miłosny: zmanierowane panie, które mają ten sam problem - jak by tu wydawać ciężko zarobione przez mężów pieniądze, a do tego w towarzystwie się ze swych małżonków pośmiać. Najbardziej mi utkwiła w pamięci scena, kiedy to jedna pani, która doszła do pozycji towarzyskiej dzięki ciężkiej pracy męża, opowiada „dowcip z miasta”:
„Ile trwa statystyczny stosunek płciowy pary małżeńskiej?
25 min. 5 minut seksu i 20 min. serwisu informacyjnego w telewizji”.
Owa pani ten dowcip w towarzystwie zmieniła na 15 min. serwisu informacyjnego na Eurosporcie, wszyscy wiedzieli, że jej mąż ogląda właśnie taki serwis informacyjny – podłość to mało powiedziane.
Widać, że gospodarka przy tak odpowiedzialnej kadrze zarządzającej daleko nie zajedzie, i widać, jak w 2000. roku wszystko padło.
Ale, mimo wszystko, miło było poczytać, jak to wyglądało - Bal na "Titaniku". Za który teraz nam przyszło słono zapłacić.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.