Dodany: 26.09.2005 21:56|Autor:

Fragment książki


"Na początku świat okrywała ciemność. Nie było słońca ani dnia. Panowała wieczna noc bez księżyca i gwiazd. (...) Wśród nielicznych żyjących wóczas ludzi była pewna kobieta, która miała wiele dzieci, jednakże wszystkie padały pastwą zwierząt. Jeżeli jakimś cudem któreś uchroniło się przed innymi zwierzętami, przychodził pożreć je smok, który był bardzo przebiegły i zły.

Po wielu latach kobieta urodziła syna burzy i wykopała dla niego głęboką pieczarę. Wejście do niej zamknęła i rozpaliła nad nim obozowe ognisko, które maskowało kryjówkę dziecka i ogrzewało je. (...)

Wkrótce potem chłopiec oświadczył, że wybiera się na polowanie. (...)

I właśnie wtedy ukazało się olbrzymie cielsko smoka. Chłopiec nie przeląkł się (...). Smok wziął udziec chłopca i odszedł z nim. (...) "Więc to jest dziecko, którego szukam. Jesteś, chłopcze, tłuściutki i soczysty, więc najpierw zjem ten udziec, a później ciebie". Ale chłopiec odrzekł: "Nie, nie zjesz ani mnie, ani tego mięsa". Po czym podszedł do siedzącego smoka i zabrał mięso (...). "Podoba mi się twoja odwaga - powiedział smok - ale jesteś niemądry. Co ty sobie wyobrażasz?". "Wiem jedno - powiedział na to chłopiec - że potrafię się bronić. Wkrótce się o tym przekonasz".

Na to smok zabrał znowu mięso, a chłopiec znowu je odebrał. W sumie smok cztery razy zabierał mięso, aż chłopiec, odebrawszy je po raz czwarty, zapytał: "Będziesz się ze mną bił, smoku?" "Będę - odparł smok - w jakikolwiek sposób zechcesz". Na to chłopiec rzekł: "Stanę o sto kroków od ciebie i będziesz mógł oddać do mnie cztery strzały ze swego łuku pod warunkiem, że potem zamienisz się ze mną miejscami i pozwolisz mnie strzelić do ciebie cztery razy". "Dobrze - powiedział smok. - Stawaj".

Smok wziął swój łuk zrobiony z rosłej sosny. Potem wyjął z kołczana cztery strzały zrobione z młodych sosenek, z których każda miała dwadzieścia stóp wysokości. Wycelował starannie, ale gdy tylko strzała wyfrunęła z łuku, chłopiec wydał dziwny dźwięk i podskoczył w górę. Strzała rozprysnęła się momentalnie na tysiąc drzazg, a chłopiec tymczasem stał wsparty stopą na czubku lśniącej tęczy nad miejscem, w które miała trafić. Po chwili tęcza zniknęła i chłopiec znalazł się z powrotem na ziemi. Gdy powtórzyło się to cztery razy, chłopiec rzekł: "Teraz moja kolej, smoku. Ty stań tutaj, a ja będę strzelał". "Dobrze - odparł smok. - Twoje małe strzały nie przeszyją nawet jednej rogowej pokrywy, a mam ich cztery, więc możesz sobie strzelać". Chłopiec strzelił, trafiając w miejsce, gdzie smok miał serce, i jedna warstwa wielkich rogowych łusek opadła na ziemię. Za drugim razem odpadła druga, za trzecim trzecia. Teraz smok zadrżał, bo jego serce było w niebezpieczeństwie, ale musiał pozostać na miejscu. (...) wówczas chłopiec wypuścił celnie czwartą strzałę, która przeszyła serce smoka. Z potężnym hukiem smok jął się toczyć po zboczu góry i runął z czterech przepaści na samo dno kanionu.(...)

Chłopcu temu było na imię Apacz"*.

[Geronima żywot własny (...), ISKRY WARSZAWA 1975, tł. Krzysztof Zarzecki, str. 63-67]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1434
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: