"Prywatna" lektura
Literatura węgierska nie jest zbyt znana w Polsce, choć tak często przyznajemy się do braterstwa z Madziarami. Właściwie cała jej znajomość ogranicza się do „Chłopców z Placu Broni” i może jeszcze niedawnego noblisty – Imre Kertésza. Tymczasem „Saul z Tarsu” to ciekawa powieść, którą chciałbym zaproponować tym razem.
„Saul z Tarsu” to pisana w pierwszej osobie relacja Szawła – jeszcze nie Pawła; jego niespokojne poszukiwania, jego chęć zgłębienia tajemnicy życia, jego nieustanna szarpanina między tym, co boskie, a tym, co ludzkie. Czytając jego Listy widzimy już Pawła, człowieka, który poznał Prawdę i jej już tylko służy. Tutaj jednak jest ciągle młodym poszukiwaczem. Chodzi na nauki do rabbiego Abiatara, do rabbiego Szei, odwiedza swoją siostrę, zakochuje się w Tamar, ale cały czas jest niezadowolony z tego, co odnajduje. Cały czas męczy go jałowość niespełnienia; spełnienie znajdzie dopiero po latach w pracy misyjnej.
Ta książka to monolog wewnętrzny Szawła, człowieka wyrosłego na niewielkim skrawku wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego, skrawku ziemi palonym bezlitośnie przez słońce i marznącym w ciemne noce. To niesamowity strumień świadomości, pełen zawirowań, przyspieszeń, zarówno zamąceń, jak i krystalicznej czystości. Magma psychiki człowieka poszukującego, uwikłanego w nieustanne sprzeczności, ale w sposób widoczny trzymającego się ściśle Boga, a zarazem kierowanego przez Niego. Choćby na drogę do Damaszku.
Fabuła tej książeczki nie jest w gruncie rzeczy tak istotna. Można ją streścić w kilku słowach, a komuś, kto jako tako zna Dzieje Apostolskie nie powinna sprawiać zbytniego kłopotu. Znacznie ważniejszy jest tu obraz przeżyć i myśli Apostoła. Jego gorączka i pośpiech w poszukiwaniu Boga, jego nienasycenie. Ten obraz sprawia, że sami zaczynamy odczuwać niepokój, sami zaczynamy pytać się: czy wszystko zrobiliśmy tak jak należało, sami – choć na chwilę - wydobywamy się z cichego i miłego gniazdka, które z takim trudem sobie wiliśmy przez całe życie i zaczynamy stawiać pytania. Niekoniecznie Bogu – raczej samym sobie.
Trudno było mi pisać o tej powieści. To książka, którą przeżywa się bardzo głęboko i osobiście. Myślę, że każdy znajdzie w niej co innego – może ślad jakichś własnych zawirowań, może odpowiedź na jakieś pytanie zadane wiele lat temu? Myślę, że jest to książka do „prywatnej” lektury, takiej, którą nie sposób podzielić się z innymi ludźmi, gdyż przede wszystkim jest ona skierowana do nas samych, do naszych wnętrz.
Polecam gorąco tę książkę, jak i całą twórczość Mészölyego.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.