Dodany: 15.09.2005 14:57|Autor: woy
Cierpienia niedocenionego talentu
Coś mnie ostatnio nosi po jakichś strasznych niszach literackich. Nawet specjalnie tego nie chcę, samo tak wychodzi. Zabrnąłem do niszy autobiograficznej, a tam w jeszcze głębszy zakamarek: w memuary pani Sipińskiej. I co by tu powiedzieć? Z pisaniem jest podobnie jak ze śpiewaniem: każdy może, choć nie każdy powinien. Nie będę więc oceniał tego od strony literackiej, bo uznaję, że nie o piękno języka tu chodzi.
Urszula Sipińska była za czasów niesłusznego systemu jedną z gwiazdek estrady. W książce tej zajmuje się opisem cierpień artystów estradowych gnębionych przez komunę, głównie swoich. Wywodzą się z tego dwa generalne wnioski. Pierwszy to taki, że zmarnowała ta wredna komuna niespotykany, gigantyczny talent na miarę światową, na którym poznał się cały świat z wyjątkiem podstępnego Pagartu. I drugi, że gdyby nie to heroiczne obrzydzenie, z jakim pieszczochy władzy występowały na rozmaitych festiwalach i brały za to głodowe honoraria w dewizach, to do dziś byśmy kiwali się zgodnie w Kołobrzegu w rytm przepięknych pieśni, a Wałęsa spinałby na krótko przewody w jakimś stoczniowym warsztacie. Cisi bohaterowie nieznanej walki (a może na odwrót), psia ich mać.
Tak sobie trochę dworuję z tego dorabiania ideologii do zwykłego estradowego życiorysu przebrzmiałej piosenkarki, a to przecież literatura kuchenna i analiz niewarta. Może i tak, ja tego typu książek nie czytuję, nie wiem więc, czy to norma, czy wyjątek, taki bezkrytyczny narcyzm pamiętnikowy. Jest podobno pani Sipińska niezłym architektem wnętrz. Swego czasu przemknęła przez estradowy firmament jak meteor jaki czy inna leonida. To może wystarczy? Nie można być w życiu wszystkim, Leonardo da Vinci był raczej unikatem. Może, tak sobie nieśmiało zasugeruję, niech pisaniem zajmie się już ktoś inny, kto ma trochę więcej do powiedzenia?
woy
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.