Dodany: 13.09.2005 12:50|Autor: kocio

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Białe zeszyty
Raduńska Sonia (właśc. Włoch Jolanta)

1 osoba poleca ten tekst.

Myśli postrzępione


Dopiero po wypożyczeniu "Białych zeszytów" zorientowałem się, że niedawno czytałem ich recenzję w Biblionetce. Bardzo pozytywną, pełną natchnienia. Jednak ja znalazłem w tej książce tylko dobre skrawki, kawałki i cytaty. Na przykład taki:

"Kiedy piszę, utrwalam w sobie doświadczenie, jak obraz werniksem. Często dopiero wtedy widzę je w pełni i rozumiem"(1).

Fantastyczna obserwacja! Rzeczywiście, pisanie w pamiętniku (wiem, właściwie to się nazywa "dziennik") ma taką cudowną właściwość porządkowania i wyjaśniania przeżyć. Nieraz bardzo to uspokaja i rozjaśnia duszę.

Albo dalej:

"Tymczasem on i ja - każde z innej strony - jesteśmy w równym stopniu oddaleni od mądrości. Ja zalana różową pianką, on opleciony brunatnym błotem. Ja piję kolorową oranżadkę z bąbelkami - on mętną, gorzką berbeluchę; żaden z tych napojów nie jest wodą życia. Jesteśmy dziećmi jednego Boga. Bliźniętami"(2).

I pewnie to właśnie dlatego tak kiepsko mi się czytało. Ten "różowy" styl wydał mi się nieprawdziwy, pensjonarski, sztucznie uduchowiony - słowem: nieco egzaltowany. Krótkie, urywane zdania też utrudniały czytanie. Haiku w trzech pozornie osobnych wierszach jest trudną, ale spójną całością; ponadtrzystustronicowa książka napisana w podobny sposób jest już raczej męczącym zlepkiem impresji.

Kluczem jest tu słowo "książka": co innego dostać taki list od kogoś, kogo się zna i czuje jego emocje, a co innego czytać jako tekst literacki osoby, której w życiu nie widziałem na oczy. Trzeba przyjąć na wiarę, że nie udaje, i pogodzić się z myślą, że można upublicznić aż tak osobiste przeżycia. Wszystko bowiem wskazuje na to, że nie ma tu zwykłego podziału na autora i podmiot liryczny, i że naprawdę treść wypływa z samych trzewi...

Cytat trzeci:

"«Wokół nas nie ma nic prócz ciemności, ale jeśli ciemność istnieje, a zrodzona jest z lasu, ciemność musi być dobra» - z modlitwy afrykańskiej"(3).

To jest ta lepsza strona "Białych zeszytów". Kiedy przekracza się próg prywatności tej obcej przecież osoby, to jest opowieść o ludzkich uczuciach. O strachu, zaufaniu, miłości, wierze, bólu, metafizyce, a najbardziej o szukaniu. W każdym razie o wszystkim tym, czego może doświadczyć każdy, nawet jeśli ma inny system skojarzeń, wiek, płeć, sytuację rodzinną, inną wrażliwość i inne problemy.

"Muszę pamiętać o tym, że łatwo opróżnię pamięć z bolesnych wspomnień. Zacznę idealizować. Przestanę rozumieć, o co mi chodziło z tym rozstaniem. Tak będzie. (...) Trudno by dziś, myśląc o tym, nie płakać. Co zrobić? Tak jest"(4).

Tak będzie, tak jest. Nie można uniknąć swoich skłonności ani uczuć, ale jeśli się je zna i dostrzega, to robi różnicę. To już inna osoba niż na początku pisania i robi znacznie lepsze wrażenie. Tej spokojnej mądrości można się od niej uczyć.

"Więc to nie jest jakiś specjalny gatunek ludzi (innych niż my), którzy robią świństwa lub krzywdzą innych. To również ja"(5).

Nie ma w tym nic z samooskarżenia. To jeszcze jedno zaskoczone odkrycie i uznanie, że tak właśnie jest. Tym cenniejsze, że rzadkie w tym chaosie przeżyć, które trafiły do dzienników.

Z tych dzienników powstała w końcu lektura zdecydowanie nie dla wszystkich. Z pewnym wahaniem mogę nawet powiedzieć: dla kobiet. Sam nie wyniosłem wiele z przeczytania tej książki, ale znam przynajmniej kilka osób płci żeńskiej, którym mogę ją bardzo polecić. Dla nich może to być jeśli nawet nie odkrycie, to przynajmniej wsparcie psychiczne. Pomoc w spokojniejszym, bo trochę z zewnątrz, spojrzeniu na swoje własne problemy.

Trochę jednak miło było zająć się światem wewnętrznym Soni i śledzić go przez tyle stron (i lat). Nie słychać tam zbyt wiele profesjonalnego, terapeutycznego żargonu, choć przecież taka groźba wisiała nad książką, a wszelkie "destrukcyjności", "-izmy i -acje" ledwo wystają spod całej masy żywych przeżyć. Miło było też nasiąknąć tą atmosferą, a pod jej wpływem łatwiej było mi zagłębić się we własnym wewnętrznym świecie i przy okazji zastanowić nad swoim rozwojem.

Może na koniec, zamiast puenty, jeszcze jeden drobiazg, jaki znalazłem w "Białych zeszytach": "molo to most donikąd"(6). Intrygujący i inspirujący cytat. Dobrze było go poznać, ale na całą książkę to dla mnie jednak za mało.

---
(1) Sonia Raduńska: "Białe zeszyty", Wydawnictwo W.A.B., 2005 r., wydanie II poprawione, str. 177.
(2) Tamże, str. 215.
(3) Tamże, str. 276.
(4) Tamże, str. 293.
(5) Tamże, str. 302.
(6) Tamże, str. 262.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10934
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: norge 17.09.2005 16:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Dopiero po wypożyczeniu "... | kocio
"Białe zeszyty" znam tylko fragmentarycznie ze "Zwierciadła". Myślę, że są warte przeczytania. Twoja recenzja jest bardzo interesująca, a wszystkie krytyczne uwagi cenne. Teraz mam jeszcze większą ochotę przeczytać tę książkę.
Użytkownik: jakozak 19.09.2005 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: "Białe zeszyty"... | norge
Coś Ci, Diano, napiszę. Łapię się na tym, że natychmiast dodaję do schowka to, co Ty pozytywnie oceniasz.:-)))))
Użytkownik: norge 20.09.2005 09:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś Ci, Diano, napiszę. Ł... | jakozak
Cala przyjemnosc po mojej stronie.:) Ja ci wyznam, ze ty mnie bardzo zachecilas do przeczytania "Krzyzowcow" Zofii Kossak. A tak a propos to zwroc uwage na Vere Henriksen i jej "Corke vikingow". Cymes!
Użytkownik: jakozak 20.09.2005 09:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Cala przyjemnosc po mojej... | norge
ROZKAZ!!! :-)))
Użytkownik: zielkowiak 02.10.2005 07:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Dopiero po wypożyczeniu "... | kocio
Wiesz co Kociu, bo to chyba jednak jest książka dla kobiet (przy całej jej uniwersalności), nie znam żadnego mężczyzny, którego ta książka mogłaby zachwycić tak po prostu i już.
Mnie bardzo zaispirowała do zatrzymania się, pomyślenia, bycia ze sobą i bycia dobrym dla siebie. Przemyślenia dotyczące samotności, wolności przywiązania czy Ja, TY, My, czy My, Ty, Ja to naprawdę ważne. Dziękuję, że mi podarowałeś tę książkę
Użytkownik: miłośniczka 04.10.2012 01:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz co Kociu, bo to chy... | zielkowiak
Mam dokładnie takie same odczucia. Zatrzymałam się trochę w "tu i teraz" tylko dla siebie i dla nikogo innego, zaczęłam chyba nawet bardziej zwracać uwagę na swoje potrzeby, powoli łapię się na tym, że w codziennym biegu wciąż się je ignoruje, spycha na drugi plan, na margines. Z pomocą Soni przykładam do nich większą wagę, dbam (albo zaczynam dbać) o małą dziewczynkę, jaką kiedyś byłam, uczę się dawać jej to, co jest dla niej najlepsze. Szczerze mówiąc jest to dość nowatorski dla mnie sposób odkrywania siebie, poznawania, wsłuchiwania się w siebie - to spojrzenie w lustro, gdzie tkwi dziewczynka ze zdjęcia, jakie zrobiono jej, gdy miała sześć lat. Wciąż pamiętam, skąd miałam tamtą sukienkę, kto zabrał mnie do fotografa itd. Ciekawe, inspirujące i bardzo przyjemne przeżycie. Dla takich właśnie warto sięgnąć po "Białe zeszyty".

Kociu, dlaczego się poprawiłeś? Z "pamiętnika" na "dziennik"? :) Dziennik - bo dzień po dniu, pamiętnik - żeby pamiętać. Sądzę, że oba określenia są na miejscu. Ja nawet wolę to drugie. :)
Użytkownik: kocio 04.10.2012 11:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam dokładnie takie same ... | miłośniczka
Nie tyle się poprawiłem, co takie są nazwy gatunkowe, o ile mi wiadomo (dziennik - na bieżąco, pamiętnik - wspomnienia). Ale twoje skojarzenia też są w porządku. =}

To nadal chyba jedyna książka dla kobiet, która na mnie prawie wcale nie zadziałała, choć innym się podoba, a od tamtej lektury minęło przecież 7 lat. Ot, wyjątek.
Użytkownik: inspirek 29.01.2008 22:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Dopiero po wypożyczeniu "... | kocio
myślę, że tę książkę warto mieć na półce. Fakt,to prawda, że może bardziej jest interesująca dla kobiet.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: