Dodany: 05.09.2005 13:30|Autor: dorsz

O Akwili i jej lęku wysokości


Na samym początku lektury pomyślałam, że jakaś ta nowa książka Pratchetta nudna, może on się już zmęczył swoim światem, a może ja już z niego wyrosłam... po czym książka wydała odgłos "ślurp!" i mnie wciągnęła całkowicie. Gdyby ktoś podsłuchiwał pod drzwiami, mógłby usłyszeć tylko żywiołowe chichoty dobiegające od czasu do czasu znad książki. Kiepski początek zawdzięczam wyłącznie temu, że poprzednią część, "Wolnych Ciutludzi" czytałam zaledwie pół roku temu, więc łagodne wprowadzenie w klimat i przedstawienie głównej bohaterki zupełnie nie było mi potrzebne. Jest natomiast uzasadnione z punktu widzenia kogoś, kto pierwszej części nie czytał, chociaż takim osobom zalecam jednak czytanie po kolei.

Zanim książka mnie wciągnęła bez reszty, zdążyłam jeszcze poczuć coś w rodzaju podziwu dla autora, że w roku 2004, w pełni potteromanii, porywa się na opisywanie przygód jedenastoletniej wiedźmy, która ma się uczyć magii. Natychmiast zresztą zapomniałam o tej myśli, bo jeśli można sobie wyobrazić coś zupełnie niepodobnego do dokonań pani Rowling, to na pewno będzie to właśnie Pratchett. Zastanawiam się, czy celowo podkreślał straszne trudności Akwili w lataniu na miotle (ona nie ma bynajmniej lęku wysokości, nie boi się przecież wysokich drzew ani gór: ona ma zwyczajnie lęk gruntu) - czytelnicy Pottera na pewno pamiętają, że to cudowne dziecko potrafiło od początku świetnie posługiwać się latającym pojazdem. Ale to takie luźne rozważania bez żadnego znaczenia. Z każdą powieścią umacnia się we mnie przekonanie, że nawet książka telefoniczna napisana przez Pratchetta byłaby natychmiast wyraźnie odróżnialna od wszystkich innych. A "Kapelusz pełen nieba" jest bardzo daleki od bycia książką telefoniczną.

Akwila idzie na naukę do czarownicy, panny Libelli, w której nie ma zupełnie niczego szczególnego, poza tym, że posiada dwa ciała. Oraz niewidzialnego Oswalda, który uwielbia robić porządek (jakby ktoś pytał, to ja poproszę takiego Oswalda w prezencie urodzinowym). Spotyka inne młode przyszłe wiedźmy i będzie musiała się zastanowić, czy istotą bycia czarownicą jest ubieranie się na czarno i obwieszanie się amuletami, czy może jednak coś innego. Spotyka ją też coś znacznie gorszego – jej ciało opanowuje współżycz, który wykorzystując wiedzę Akwili i własne umiejętności magiczne, zachowuje się zupełnie inaczej, niż prawowita właścicielka sobie tego życzy. Nieustannie obecni są Fik Mik Figle, czyli tytułowi Ciutludzie z poprzedniego tomu, którzy są wprawdzie maleńcy, ale niesłychanie waleczni. Prawdę mówiąc, walka wychodzi im znacznie lepiej niż myślenie. Nie stronią też od alkoholu. Sporą rolę Pratchett powierzył pannie Weatherwax, dobrze znanej z innych części cyklu o Świecie Dysku, która chyba w końcu znalazła swoją godną następczynię. A pod koniec na chwilę pojawia się Śmierć, który nawet atakowany przez Fik Mik Figla zachowuje zimną krew... hmm, a raczej zimne kości.

W książkach przeznaczonych teoretycznie dla dzieci mniej jest odniesień do naszego współczesnego świata niż w powieściach z reszty cyklu, humor też rzadziej opiera się na grze słów. A jednak i tutaj widać, że autor jest doskonałym obserwatorem świata i nieźle zna się na psychologii. Jeśli dodać do tego niezwykłą wyobraźnię i talent pisarski, otrzymujemy jedyne na świecie zjawisko. Po zamknięciu książki, co uczyniłam z wielkim żalem, pomyślałam już tylko, że naprawdę gorąco współczuję ludziom, którzy twierdzą, że nie lubią Pratchetta. I że nie chciałabym ich zbyt często spotykać na swojej drodze.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9695
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: angelly_chan 15.11.2005 17:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Na samym początku lektury... | dorsz
Bardzo dobra powiesc i rzeczywiscie nie tylko dla dzieci. Problem w postrzeganiu czarownictwa przez mlode, poczatkujace wiedzmy oraz starsze i bardziej doswiadczone pojawil sie znacznie wczesniej w "Trzech wiedzmach", gdzie Magrat rozpoczyna swoje proby "zaangazowania" babci i niani w "czarownictwo". Konflikt wyraznie rozwija sie dalej, a osiaga zenit w "Panach i Damach", gdzie na drodze babci Weatherwax staje mloda Diamanda.
Wykorzystanie tego konfliktu w ksiazce teoretycznie napisanej dla dzieci, wydaje mi sie ciekawym pomyslem. Zwlaszcza, ze ofiara tego "nowomodnego czarownictwa" staje sie dziewczynka, ktora ma dopiero wybrac swoja droge. Moment, w ktorym niewiele starsze kolezanki wysmiewaja sie z niej za to, ze nie ma dokladnie takiej samej opinii o czarownictwie, jak one, jest naprawde bardzo przykry. Niestety, tu moge juz tylko zacisnac piesci, jak to bywa w ksiazkach Pratchetta, jest w tym pewna okrutna prawda.
Użytkownik: ChiChi 09.12.2007 16:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Na samym początku lektury... | dorsz
Nie najlepsza w twórczości Pratchetta, ale mimo wszystko całkiem, całkiem niezła.
Użytkownik: tilia8 06.04.2009 13:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie najlepsza w twórczośc... | ChiChi
Mnie też się mniej podobała niż "dorosłe" części cyklu, mniej tutaj humoru i tego zawadiacko- inteligentnego podejścia do świata, i co najważniejsze, mniej dystansu wobec bohaterki - Pratchett oszczędza Akwilę przed (własną) kpiną, co spotykało zawsze wszystkie postaci, i może dlatego tym bardziej je się lubiło. Brakuje mi tego tutaj i dlatego w świecie tej książki było mi niewygodnie!
Użytkownik: mortea 23.07.2010 11:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie też się mniej podoba... | tilia8
"Mnie też się mniej podobała niż "dorosłe" części cyklu, mniej tutaj humoru i tego zawadiacko- inteligentnego podejścia do świata".
Wydaje mi się, że te mniej humoru jest za sprawą tłumaczenia. Wszystkie starsze książki Pratchetta tłumaczy na polski pan Piotr Cholewa. Jednak nie tą. wydaje mi się, że poprostu pani tłumaczka nie umiała w pełni przełożyć humoru autora na nasze realia, co pan Piotr robi świetnie. Jednak mimo to książka podobała mi się bardzo.
Użytkownik: jerry81 11.02.2008 17:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Na samym początku lektury... | dorsz
" Kiepski początek zawdzięczam wyłącznie temu, że poprzednią część, "Wolnych Ciutludzi" czytałam zaledwie pół roku temu, więc łagodne wprowadzenie w klimat i przedstawienie głównej bohaterki zupełnie nie było mi potrzebne."
A mnie to wprowadzenie w ogóle nie przeszkadzało, mimo, że "Wolnych Ciutludzi" czytałam zaledwie dwa dni temu. Właśnie dlatego, że było dosyć "łagodne" i nienachalne.
Użytkownik: jerry81 18.02.2008 14:38 napisał(a):
Odpowiedź na: " Kiepski początek z... | jerry81
""Wolnych Ciutludzi" czytałam zaledwie dwa dni temu"
Ach ta niepewność egzystencjalna nawet tu się wkrada ;)
Miało być "czytałem".
Użytkownik: ka.ja 23.07.2010 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Na samym początku lektury... | dorsz
Kochani, a może ktoś mi pomoże zrozumieć tłumacza, który z Tiffany Aching zrobił Akwillę Dokuczliwą? O ile Dokuczliwą jestem w stanie zrozumieć, to skąd, do jasnej anginy, ta Akwilla? Czego ja nie chwytam?
Użytkownik: aleutka 23.07.2010 15:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochani, a może ktoś mi p... | ka.ja
Ja tez nie lapie Akwili. WenthWORTH zostal byc moze oddany jako ByWART, ale Akwili nie potrafie pojac.

PS We wrzesniu premiera angielska nowej ksiazki o Tiffany, "I shall wear Midnight". Hurra!! Hurra!! Mam nadzieje ze Piotr Cholewa szybko przetlumaczy :)
Użytkownik: ka.ja 23.07.2010 15:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tez nie lapie Akwili. ... | aleutka
No właśnie - Piotr Cholewa. Jakoś do niego mam większe zaufanie. Serię o Tiffany/Akwili tłumaczy jednak pani Malinowska-Grupińska i obawiam się, że skoro zaczęła, to dokończy.
Swoją drogą - po każdej przeczytanej po polsku książce Pratchetta przegrzebywałam internet, żeby wiedzieć, jak się co nazywało w oryginale. Czasem byłam zdumiona, ale jeszcze nigdy tak skołowana, jak przy Akwili.
Użytkownik: aleutka 23.07.2010 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie - Piotr Cholew... | ka.ja
No nie wiem. Zimistrza w Swiecie Dysku Proszynskiego tlumaczyl juz Piotr Cholewa, wiec jest nadzieja.
Użytkownik: aleutka 23.07.2010 16:09 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie - Piotr Cholew... | ka.ja
I byla tam oczywiscie Tiffany nie Akwila...
Użytkownik: ka.ja 23.07.2010 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: I byla tam oczywiscie Tif... | aleutka
Ha! Więc musimy porwać panią Malinowską-Grupińską i przetrzymać w piwnicy, póki pan Cholewa nie przetłumaczy "I Shall Wear Midnight".
Może przy okazji porwania dowiemy się, skąd, do diaska, wzięła Akwilę!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: