Dodany: 04.09.2005 19:10|Autor: pinkwart

Książka: Terytorium Komanczów
Pérez-Reverte Arturo

2 osoby polecają ten tekst.

Wojny codzienne


"Świat wstrzymał oddech"... To jeden z ulubionych wytrychów stylistycznych dziennikarzy, zazwyczaj odnoszący się do wojny, czy też jej groźby, a także eskalacji trwającego konfliktu. Świat wstrzymuje oddech bez przerwy, więc cierpi na zadyszkę i nie może nadążyć za dziejącymi się wydarzeniami. Bo też wojny trwają na nim nieustannie. My, biali Europejczycy ze środka kontynentu, w swoim coraz śmieszniejszym egotyzmie mówimy często, że od 1945 roku na świecie, mimo wszystko, panuje pokój. A to przecież nieprawda – w ciągu tych 60. lat nie było ani jednego roku, w którym gdzieś nie toczyłaby się wojna. Nasza wieś była względnie spokojna, ale wojna jest jak prąd El Niño – mimo że jest gdzieś daleko, to jednak wpływa i na nas...

Jakże niepoważne dla uczestników obecnych wojen, elegancko nazywanych teraz „konfliktami” (jak dla zmniejszenia stresu „operację” nazywa się teraz „zabiegiem”), są migawki dawnych kronik wojennych, pokazujących nieodmiennie to samo – maszerujące tłumy żołnierzy, paranoiczną twarz Hitlera, bomby lecące z samolotów, wyniszczone sylwetki więźniów Oświęcimia, masowe groby w Katyniu, łapanki na warszawskich ulicach, bydlęce wagony przesiedleńców. Każdy z tych, którzy przeżyli „konflikty” w Wietnamie, Etiopii, Kambodży, Nikaragui, Somalii, na Bałkanach, Filipinach, w Iranie, Indonezji, Rumunii, Angoli, Iraku, Kongu, Libanie, Biafrze, Nigerii, Czadzie – i tylu jeszcze miejscach – potraktuje te opowieści mniej więcej tak, jak my traktujemy opowiadania z Dzikiego Zachodu. Owszem, ludzie ginęli, ale dawno, daleko i jakoś tak... literacko. Teraz mechanizm wojny jest nieporównanie bardziej brutalny, bezsensowny i mimo rozwoju wspaniałej literatury, prawodawstwa i encyklik rozmaitych religii – znacznie bardziej lekceważący prawa człowieka. Ponadto wszystko zrobiło się bliższe. Wojna w Kuwejcie, Kosowie i Iraku toczyła się na ekranach naszych telewizorów, między reklamą podpasek a sprawozdaniami z posiedzeń Sejmu czy konkursu skoków. Wojna, w całej swej brutalnej nieludzkości, stała się bliska, jak oswojone zwierzątko: Hitler był psychopatycznym konusem; Radovan Karadżić jest przystojnym, spokojnym mężczyzną...

Bałkany są niedaleko... Można wyjechać z Polski rano i wieczorem zobaczyć nie zagojone rany nieodległych wojen. I jak tam wytłumaczymy, że antysemityzm – czyli nienawiść rasową Niemców, Francuzów, Polaków czy Hiszpanów do Żydów Europa potępia jako wielką zbrodnię, a nienawiść narodów na Bałkanach delikatnie krytykuje jako rzecz niestosowną w XXI wieku... Zabijanie z powodów rasowych to wielka zbrodnia; zabijanie z powodów narodowych i religijnych to „czystka etniczna”...

Nie ma nic brudniejszego niż czystka... Masowe wysiedlenia, masowe zabójstwa, masowe gwałty... Największe zapotrzebowanie na współczesnej wojnie jest na drut do wiązania rąk, naboje do kałacha lub pociski 5,56 mm i na koparki do masowych grobów. Na środki pobudzające agresję seksualną i środki przeciwwymiotne do zapobiegania fizycznym przejawom skrupułów. I na telefony satelitarne, dzięki którym świat może się o tym wszystkim dowiedzieć.

Największy może współczesny pisarz hiszpański, Arturo Pérez-Reverte, pokazuje wojnę codzienną, tę, z którą my – po tej stronie telewizorów – już się oswoiliśmy, a z którą nigdy nie oswoją się ani jej uczestnicy, ani obserwatorzy z mediów, którzy także w niej uczestniczą. Nabojowi z moździerza wystrzelonego przez Bośniaków, Serbów, Albańczyków, Chorwatów, Irakijczyków, Amerykanów, członków plemienia Hutu, Izraelczyków czy sandinistów jest wszystko jedno, kto ginie od jego wybuchu - czy przeciwnik, czy dziennikarz... Tytułowe „Terytorium Komanczów” określa w zawodowym slangu reporterów wojennych obszar najwyższego ryzyka, na którym najłatwiej jest zginąć i który dlatego z dziennikarskiego punktu widzenia jest najciekawszy. W tej książce kilkadziesiąt minut akcji rozgrywa się na brzegu Neretvy, w miejscowości Bijelo Polje w Bośni, gdzie dwóch dziennikarzy – operator i reporter – czeka na wysadzenie mostu przez chorwackich saperów, starających się nie dopuścić do zajęcia miasta przez siły serbskie. W opis sytuacji wokół mostu wplecione są dygresje na temat działalności, pracy i umierania dziennikarzy w czasie wojen bałkańskich, a także wielu innych „konfliktów” na całym świecie.

Już był pewien wielki pisarz, notabene miłośnik Hiszpanii, który jako korespondent wojenny opisywał akcję wysadzania mostu.... Ale tamten most był daleko od Neretvy, zaś ówczesny „konflikt lokalny” to była hiszpańska wojna domowa. Korespondent był Amerykaninem i nazywał się Ernest Hemingway. Tamta powieść to był romans wojenny, a sam konflikt to kaszka z mleczkiem i bajeczka dla grzecznych dziewczynek. Choć i wówczas uczyliśmy się tego, że nieważne, z której strony mostu się jest i nieważne, komu bije dzwon... Reverte pokazuje wojnę dziejącą się teraz, tuż obok nas. Opisuje ją brutalnie, cynicznie i z wisielczym humorem, pokazując sytuacje z obu stron kamery. Język świetny, narracja wartka, może gdzieś zakorzeniona w języku Haška, ale nie do śmiechu nam, gdy orientujemy się, że powieść napisana i wydana została w 1994 roku, a więc jeszcze w zasadzie na początku największych konfliktów bałkańskich, przed Kosowem, Czeczenią i Irakiem... A konsultantem polskiego wydania książki (Wydawnictwo Literackie MUZA S.A.) był Waldemar Milewicz...

Arturo Pérez-Reverte pokazuje się nam jako pisarz zupełnie inny niż w erudycyjnych historycznych kryminałach, z jakich znaliśmy go do tej pory. Mimo iż opowiada nam o tym, o czym niby dobrze wiemy – ma nam do powiedzenia wiele nowego. Kto widział jedną wojnę – widział wszystkie wojny, ale przecież nam, obserwatorom, nie chodzi o prawdę historyczną, no nie? Chodzi nam o detale i technologię: wygląd piersi Amazonek pod Troją, kształt kamienia wystrzelonego do Goliata przez Dawida, pyski psów jedzących trupy na Psim Polu, czerwoną od krwi hugenotów Sekwanę w Noc Świętego Bartłomieja, tony okularów w Oświęcimiu, wymarłe z głodu lub zjedzone przez własne matki dzieci na Ukrainie, płonący napalm we włosach dzieci w My-Lai, ulice brukowane czaszkami w Kambodży, symfonie krzyków gwałconych na rozkaz kobiet w Vukovarze... Albańczycy rozstrzeliwani przez Serbów; Serbowie zabijani przez Chorwatów; Chorwaci, zabijani przez bośniackich muzułmanów; muzułmanie, zabijani przez katolików; katolicy, zabijani przez prawosławnych; prawosławni, zabijani przez ateistów... Na pewnym etapie rozwoju ludzkości ilość zadawanych śmierci przechodzi w jakość... W dziennikach telewizyjnych krew wypływająca z zabijanych dzieci dozwolona jest bez ograniczeń wieku, co najwyżej spiker delikatnie nas uprzedzi, że materiał jest drastyczny. W filmach po dzienniku, gdy bohaterowie idą do łóżka poczynać z miłości nowe dzieci, czerwony kwadrat uprzedzi nas, że widok ten jest dla dzieci zabroniony. Nic dziwnego, że w abisyńskiej armii 8-letnie dzieci zabijają swoich rówieśników z armii erytrejskiej. Dorosłym sprzedawcom broni jest wszystko jedno, kto i z jakiego powodu będzie zabijał z kupionego od niego karabinu...

Po przeczytaniu książki Péreza-Revertego ani jedna kula nie zawróci, by ugodzić tego, kto ją wystrzelił. Ale my, czytelnicy, zobaczymy bliżej strzelające karabiny i czołgi. Bo tak naprawdę, są one tuż, tuż... Za ostatnim nie wysadzonym jeszcze mostem. Jutro mogą wjechać na nasze Białe Pole...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3841
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: