Czytaj...czytaj...czytaj....
Czy wyobrażaliście sobie postać bardziej rozdartą niż romantyczne postaci, generujące górnolotne monologi na górskich szczytach, zmieniające obiekty swoich pasji, pożądań, kierunki przemyśleń i dochodzenia do odkrycia sensu ludzkiej egzystencji? Jeśli nie, przeczytajcie tę książkę!
Gazeta "Observer" napisała na swoich łamach: "Jeżeli Raymond Chandler żyłby wystarczająco długo, aby zobaczyć film "Blade Runner", mógłby napisać coś w stylu "Tańcz, tańcz, tańcz"". Jest to najlepsza wykładnia tego, co Murakami zawarł w powieści. Jedno jest pewne... Książki nie da się w żaden sposób zaszufladkować gatunkowo. Murakami tworzy swój własny, niepowtarzalny styl. Niemal każda strona zaskakuje. I nie dość, że to czyni... czyni to całkowicie nieoczekiwanie.
Bohaterem jest bezimienny mężczyzna w średnim wieku o bardzo nietypowiej konstrukcji psychicznej. Za cel w życiu postawił sobie (a właściwie zrobił to nieświadomie) dotarcie do "połączeń" sprzęgających go ze wszystkimi osobami, zdarzeniami i miejscami, w których znajdował się we wspomnieniach, teraźniejszości... i w snach.
Od razu warto nadmienić, że książkę naprawdę warto przeczytać... dla zakończenia. Jednakże aby zrozumieć jej cały sens, należy niejako wgłębić się w samą postać głównego bohatera powieści.
Na koniec dodam jeszcze, że nigdy w życiu nie spodziewałem się, że mógłbym się wzruszyć po przeczytaniu o śmierci kota, że mógłbym się bać czytając o wędrówce w ciemnościach, że mógłbym mieć nieodpartą pokusę przytulenia się do recepcjonistki w japońskim hotelu, czytając, jak robi to książkowy bohater... a jednak.
Gorąco polecam!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.