Ludzie jak domy
"Dom dzienny, dom nocny" Olgi Tokarczuk zajmuje niewątpliwie ważne miejsce w najnowszej prozie polskiej. Śmiem twierdzić, że jest również kolejnym szczeblem na literacki Parnas.
Ta niezwykła, wielowarstwowa i wielowątkowa powieść – w której sen miesza się z jawą, mit z rzeczywistością, a czas ma znaczenie zaledwie formalne – dotyka ludzkiego jestestwa: odwiecznie niezmiennych pragnień, tęsknot, słabości, bolesnych pęknięć, aż po dramat umierania.
Tokarczuk snuje swą smutną, a chwilami brutalną opowieść jakby mimochodem. Z pozornie oderwanych od siebie epizodów, niczym z porozrzucanych puzzli, układa spójną całość o ponadczasowym wymiarze.
Naturalnym „spinaczem” wątków powieści, w której pojawiają się wciąż nowe postaci, jest perukarka Marta – wciąż krzątająca się stara wiejska półanalfabetka, nie pozbawiona wrodzonej mądrości. To ona, skora do mniej lub bardziej prawdziwych opowieści o ludziach, ich snach i przeżyciach, jest poniekąd inspiratorką narracji, zresztą inspiratorką nieświadomą swej roli. Marta jest też uosobieniem jakiegoś wielkiego Teraz, w którym, jak światło w soczewce, skupia się czas. Marta jest wreszcie elementem natury. Jak ona, zda się odprawiać swój niezmienny rytuał. Być może zapada nawet w zimowy sen, by zbudzić się na wiosnę. To właśnie do niej, jak do biblijnej Marty, jeden z bohaterów powieści mówi: „Marto, Marto, troszczysz się o wszystko”.
W książce Tokarczuk, niczym w kalejdoskopie, wciąż zmieniają się obrazy, pojawiają i znikają ludzie, każdy z osobną historią, każdy naznaczony jakąś koniecznością – tragiczni, zwyczajni, czasem groteskowi. Wszystkich narratorka traktuje z powagą i szacunkiem, zachowując taktowny dystans. Nikogo nie osądza, nikogo nie ośmiesza, z nikogo nie drwi.
"Dom dzienny, dom nocny" jest również historią domów (domostw), które są niejako większym ciałem człowieka. Wraz z ludźmi zasypiają i budzą się, śnią być może te same co oni sny. Wraz z ludźmi umierają. Ludzie zaś, jak domy, mają swoje wewnętrzne strychy i piwnice, zakamarki i urocze przejścia, okna i drzwi. Jest w tym pewna symbolika i umowność. Wszystko zaś razem tworzy specyficzny klimat, zwłaszcza że pisarka swoje ruchome obrazy nasyca zapachami ziemi, rzeczy, przemijania, gasi i zapala lampy, rzuca cienie i wydobywa z mroku tajemnice. Powieść cechuje też ogromna powściągliwość interpretacyjna. Autorka pozostawia puste przestrzenie, które wypełnić może jedynie czytelnik na swój własny sposób.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.