Dodany: 17.08.2005 13:58|Autor: verdiana

Klasa sama w sobie


Tak przedziwnie się składa, że często ludzie uzdolnieni w kierunkach ścisłych mają szczególne upodobanie do fantastyki, także do pisania fantastyki. I składa się szczęśliwie, bo dzięki temu mamy Marka S. Huberatha, fizyka, badacza układów biologicznych na UJ, autora między innymi jednej z najlepszych książek sf, jakie czytałam – "Gniazda światów" – oraz ostatnio wydanych "Miast pod Skałą".

Głównym zastrzeżeniem, jakie do Huberatha mają czytelnicy, jest mała płodność, czy raczej tak ogromne luki czasowe między jedną książką a drugą. Nietrudno to zrozumieć, to autor, którego utwory można kupować w ciemno, bo zawsze ma się pewność, że będą świetne, dlatego czekanie na kolejny dłuży się niebywale. W przypadku ostatniej powieści zarzut powinien być raczej kierowany do wydawcy. Książka składa się z trzech tomów, ale wydana jest w jednej oprawie. Gdyby je rozdzielić i oddawać do rąk czytelników pojedynczo, czas dłużyłby się zapewne mniej. Tymczasem mamy jedno tomiszcze o blisko 800 stronach, ale dzięki temu nie musimy czekać na dalsze losy bohaterów, dostajemy od razu całość.

Głównym bohaterem książki jest młody profesor, Humphrey Adams, który kierowany ciekawością, otwiera furtkę do labiryntu w Murze Watykańskim. Od tej chwili już nic nie jest jak dawniej, nie ma odwrotu, jest lęk i niepewność. Czytelnik zostaje wessany w wartki nurt akcji praktycznie od pierwszych stron. Tajemnicze przejścia, drzwi oznaczone "SILVESTERE", mechanitony, czyli tajemnicze starożytne poruszające się rzeźby, które zdają się żywe – czy Adams śni, czy może znalazł się w innej, obcej rzeczywistości? Akcja zostaje wywrócona na drugą stronę. Czytelnik nawet nie zdąży się zastanowić, czym są owe rzeźby, a już ogląda nowe światy, nowe rzeczywistości i jest tak samo w nich zagubiony jak Adams. Zagubienie pogłębia narracja w trzeciej osobie: wiemy tylko to, co bohater, nic więcej.

Przez przejścia w Murach Watykańskich Adams trafia do innych światów. Jeden z nich to miasto, którego struktura społeczna, obyczaje i prawo są skrajnie różne od tych, które znał Adams. Musi się w nich poruszać po omacku, ale uczyć szybko – żeby przetrwać. Inny świat zaś przypomina krainę fantasy w stanie wojny. System feudalny, niewolnictwo, Pan z Morza rządzący krainą, dziwaczne stwory, którym z łona wyrasta potomstwo, temu wszystkiemu musi Adams stawić czoła.

Zadziwia mnie sposób, w jaki Huberath kreuje postacie. Adams zaliczył wszystkie role i statusy społeczne, od profesora, przez niewolnika, do żołdaka. Zakochał się kilkakrotnie, za każdym razem w innym świecie – chyba zbyt łatwo, nie był wszak lekkoduchem. Jednak jedyne, co mnie w nim drażniło, to fakt, że przypominał McGyvera: albo wszystko umiał, albo błyskawicznie się uczył, a nie było takiej dziedziny, w której nie byłby uzdolniony.

W "Miastach pod Skałą" mamy wszystkie grzybki w barszczu: miasta, wsie, wojnę, pokój, dziwne stwory, rozmaite rasy ludzkie, przesunięcia czasowe, mnogość światów, systemów politycznych, religijnych i społecznych, jakby Huberath wyprztykał się ze wszystkich swoich pomysłów. To czyni książkę wyjątkową, pełną pomysłów, niespodziewanych zwrotów akcji, inteligentnie stworzonych relacji pomiędzy ludźmi i wszystkimi rasami, których obfitość i różnorodność wprowadza w zachwyt. Narracja jest taka jak akcja – wartka, język dostosowany świetnie do tego, o czym opowiada. Zdania proste, dialogi realistyczne, wiarygodne, warsztat świetny, bez zgrzytów. Ktoś porównał tę książkę z obrazami Boscha i jest to skojarzenie trafne. Ja jeszcze widziałam tam przerażające motywy z Beksińskiego. Brak happy endu wieńczy dzieło, a znakomite ilustracje Katarzyny Kariny Chmiel dopełniają całości.

Huberatha nie trzeba polecać, jest klasą samą w sobie, ale jeśli ktoś jeszcze nie wie, że właśnie wydał książkę, to właśnie teraz jest okazja do nadrobienia zaległości.


http://www.zalogag.pl/

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5516
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: first-pepe 03.01.2012 02:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak przedziwnie się skład... | verdiana
Recenzja tak kuriozalna, że aż czuję potrzebę się ustosunkować:
1. (numeracja odnosi się do akapitów) - nie widzę nic przedziwnego w tym, że specjaliści od nauk ścisłych piszą o sprawach nieścisłych, czy nawet eschatologicznych, nie jest to też jakaś sytuacja nadzwyczajna. Zdumiewające jest raczej to, że autor-fizyk w "Miastach pod Skałą", pomimo imponujących rozmiarów powieści i jej wielowątkowości, w ogóle nie porusza tematów ścisłych.
2. Przeczytałem ten akapit 20 razy i nadal nie wiem, o co autorce chodzi. Każde zdanie jest z innej bajki, a zgodnie z ogólnymi zasadami formułowania wypowiedzi powinno chyba raczej być tak, że akapit stanowi pewną spójną, jednolitą całość. W pierwszym zdaniu jest mowa o małej płodności autora, a zaraz potem o dużych lukach czasowych pomiędzy utworami, więc tu jeszcze jest ok. Ale już w drugim zdaniu autorka recenzji pisze tak, że zrozumiałem, że nietrudno zrozumieć małą płodność autora, czy też duże luki czasowe, bo jego książki są świetne i można kupować je ciemno. Mam nadzieję, że widać błąd logiczny?
Dalej kolejne zdanie i chyba najbardziej zdumiewająca rzecz jaką od dawna dane mi było przeczytać. Recenzentka ma zarzut do wydawcy, że nie wydawał "Miasta pod Skałą" w trzech oddzielnych tomach??? Co to jest w ogóle. Nie dosyć, że każdy z tomów powieści stanowi integralną, ciągłą, spójną całość, której rozdzielanie byłoby morderstwem na literaturze, to w dodatku jedynym uzasadnieniem dla takiego rozdzielenia miałoby być to, żeby czytelnikom nie dłużyło się oczekiwanie na kolejne utwory autora? :D Już pomijając tę drobną kwestię, że wydawca nie mógł mieć, i zapewne nie miał, żadnego wpływu na to, kiedy i w jakiej formie Huberath odda do druku swoje dzieło.
3. Tutaj obowiązkowe przy recenzjach na biblionetce zaprezentowanie fabuły książki. Generalnie jest ok ale mam trzy pytania. Mechanitony były starożytne?. Czy to znaczy, że pochodziły z Rzymu, Grecji, Persji, Mezopotamii, Egiptu, Chin, czy może z Ameryki Płd.? Co to znaczy, że "akcja została wywrócona na drugą stronę"?
4. Zdanie pierwsze - to Adams wchodził przez przejścia w Murze Watykańskim? Zdawało mi się, że była jedna furtka, a następnie dalsze korytarze.
Zdanie drugie - wręcz przeciwnie; miasto do którego trafił Adams było podobne do Rzymu, było jakby jego odbiciem w krzywym zwierciadle. Poza tym różnice i odmienność Górnego Miasta zaczęła się odznaczać dopiero później, w trakcie jak Adams tam przebywał.
Zdanie trzecie jakieś poplątane, ale może być.
W zdaniach czwartym i piątym autorka recenzji ni z gruchy przeskakuje do Krum (Dolnego Miasta). Moim zdaniem określenie fantasy jest zbyt daleko idącym uproszczeniem skoro już na tym etapie wiadomo, że książka ma wymiar eschatologiczny. No ale można się uprzeć, że fantastyka to alegoria sensu largo :)
5. Ten akapit też jest mocno abstrakcyjny - autor konstruuje swoje postaci jak chce w ramach ogólnego celu powieści, ważne, żeby całość była spójna i logiczna (tj. w ramach logiki świata powieściowego). Zadziwienie może budzić jedynie zadziwienie recenzentki. W wyśmienitej końcówce jest przecież podane jak na tacy, że postać Adamsa i jego przygody, częściowo sterowane przez Upadłych, miały być fałszywą historią stworzenia (nie chcę tutaj wnikać w szczegóły, żeby nie zdradzać fabuły). Wszystko co go spotyka ma uzasadnienie i trzyma się kupy (w wielu miejscach wręcz dosłownie).
Porównanie Adamsa do McGyvera - bezcenne :D Myślę, że Marek S. Huberath, ceniący sobie uważnych czytelników, byłby zadowolony :P.
"Zakochał się kilkakrotnie, za każdym razem w innym świecie – chyba zbyt łatwo, nie był wszak lekkoduchem" - to zdanie to trochę jak z recenzji "Dumy i uprzedzenia". Totalnie nie ta bajka.
6. Mnie z grzybków zabrakło Chyżwara, dinozaurów, pierścienia, kolęd i cytatów z dzieł Jacka Piekary. W książce nie wystepują żadne rasy - są generacje, aż trzy, ale dużo ich przedstawicieli się pałęta, więc można powiedzieć, że są obfite.
"Narracja jest taka jak akcja – wartka, język dostosowany świetnie do tego, o czym opowiada. Zdania proste, dialogi realistyczne, wiarygodne, warsztat świetny, bez zgrzytów" - wręcz odwrotnie we wszystkich aspektach poruszonych w cytowanym zdaniu.
Rozumiem również, że porównanie w tym akapicie dotyczyło twórczości Beksińskiego ojca. Dzieła Tomasza Beksińskiego raczej są mało przerażające dla dorosłego człowieka, jak już to porażają rozmachem i wizją autora.

Reasmując można przyjąć, że recenzentka chyba inne "Miasta pod Skałą" czytała, zapewne wersję sfałszowaną przez Upadłych z Górnego Miasta. Biorąc pod uwagę, że Azahael już od 2005 roku hasa po Haddammie jest to całkiem prawdopodobne.

PS Autorkę oczywiście proszę o potraktowanie powyższego tekstu z przymrużeniem oka :) Recenzję potraktowałem jako zawodową zabawę, jej rozkminianie porównałbym zaś do rozkładania na czynniki pierwsze ustawy o VAT, świetnie się przy tym bawiąc :)

Pozdrawiam
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: