Koniec bajeczek
Uwaga od redakcji - spoiler. Treść recenzji zawiera elementy streszczenia, które mogą popsuć radość z lektury bardziej wrażliwym czytelnikom. Jeśli nie lubisz znać treści książki przed przeczytaniem, omiń ten tekst.
Trzeba przyznać, że Rowling definytywnie pozbywa się niektórych denerwujących (przynajmniej dla mnie) elementów, które są charakterystyczne dla tego gatunku literatury. Większość mówi, że ta część jest "mroczniejsza" czy "smutniejsza", ale ja bym powiedział, że jest po prostu "prawdziwsza" (w odróżnieniu od poprzednich). Każdy problem z wcześniejszych części był "rozwiązywalny". Trzeba było stoczyć wprawdzie groźną walkę, ale przez cały czas, od początku do końca, przyświecała tej walce nadzieja. Tym razem autorka gnębi i niszczy nadzieję w czytelniku, tak jak dzieje się to w życiu, przez długotrwałe i ciągłe ukazywanie zła, które jest tuż-tuż, a chwilami nawet nas wyprzedza. Harry dokonuje nieraz desperackich, lekkomyślnych czynów, które mogą irytować swoją głupotą, ale mnie zadziwiają tym, jakie są realne i spontaniczne (a spontaniczność ciągnie przecież za sobą głupotę). Poprzednie części były nudne w swym rozgraniczeniu dobra i zła i w równej walce, jaką one toczyły. Nie dawały okazji do zatrzymania się i przemyśleń. Wszystko było proste, czarno-białe. Teraz to bardziej przypomina powstanie przeciw złu niż wojnę z nim. Nieraz trzeba wybierać mniejszą szkodę. Tu już nie da się, po prostu, uniknąć poświęceń. Ta część także pokazuje, jaki Harry jest słaby wobec Voldemorta. Nie może go już pokonać z palcem w nosie! Właściwie, ledwo Dumbledore sobie z nim radzi. No i Syriusz. Rozstanie. Śmierci Cedrika z poprzedniej części z pewnością nikt nie odczuł tak mocno jak Łapy. Cedrik był bohaterem epizodycznym i dla czytelnika raczej nie znaczył więcej niż każdy inny ciąg liter w książce. I tu po raz kolejny Rowling pokazuje, że nie ma nadziei. Mówi wprost zdruzgotanemu Harry'emu coś jak "Syriusz nie wróci i już!". Wspaniałe jest, jak ta seria wyszła ze żłobka iluzji i przerodziła się we wspaniałe odzwierciedlenie prawdziwej walki ze złem.
Cieszy mnie niezmiernie fakt, że to nie jest jednorazowy eksperyment. Kolejna część - "Harry Potter & The Half-blood Prince" jest jeszcze dobitniejsza w swej prawdziwości, a w efekcie... to najsmutniejsza książka, jaką czytałem.
Jeśli ktoś pytałby mnie o najbardziej wzruszającą scenę z "Zakonu Feniksa", to wspomniałbym o "Wielkiej Akcji Freda i George'a". To się nazywa poprzeć swoje ideały, znieść konsekwencję z podniesionym czołem i jeszcze zrobić z tego wyśmienity dowcip i legendę. Zawsze kiedy wspominam tę scenę, nasuwają mi się na myśl słowa Hemingwaya z książki "Stary człowiek i morze": "Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać..."
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.