Dodany: 14.08.2005 09:14|Autor: nutinka

Ku uwadze bywalców restauracji i kawiarni


Kraków, lata międzywojenne. Wspomnienia kelnera pracującego w restauracji i kawiarni hotelu „Pacyfik”. Najpierw trzyletnia praktyka, dążenie do celu, jakim jest zdanie egzaminu i uzyskanie statusu kelnera — wydawałoby się, że oczekiwanego z niecierpliwością, że potem będzie łatwiej, lżej, a jednak okres tego oczekiwania, kopniaków, ciosów w twarz za każdą nie dość szybko wykonaną czynność, nazwany jest „Rewirami jasnymi”. Aż czytelnik zastanawia się: więc potem będzie gorzej?, będą „Rewiry ciemne”? No cóż, będą: praca na stanowisku kelnera w kawiarni jest wprawdzie lżejsza niż w restauracji, ale również mocno obciąża młodego człowieka, jest sprawdzianem jego odporności psychicznej, pamięci, szybkości działania.

Powieść napisana została na podstawie przeżyć własnych autora (Tadeusza Kurtyka), który pracował w krakowskim „Grand Hotelu” w roku 1931. Spotykał tam ludzi znanych, Jaracza, Dunikowskiego, Nowakowskiego i Michała Choromańskiego, który zachęcił go do pisania. Powieść była jednak tak przesiąknięta atmosferą „Grand Hotelu”, że Worcell musiał wyjechać z Krakowa przed jej ukazaniem się, żeby uniknąć ataków ze strony kelnerów „za skalanie własnego gniazda”. Książka odniosła jednak sukces, przyczyniając się do zmiany stosunku gości do kelnera, bo „zaczęli dostrzegać w nim człowieka, który zbliża się do gościa nie tylko z tacą, ale i swą czujną, jakże nieraz obolałą psychiką”*. Prosta narracja, bez wgłębiania się w psychologię człowieka i stosunki społeczne tamtych czasów, ukazująca jednak te relacje poprzez życie grupy kelnerów, ich działania, ruch — wciąga czytelnika realizmem życia hotelowego, żywymi opisami czynności zmierzających do zaspokojenia wymagań gości, do jak najszybszego podania na stół zamówionych potraw, do uprzedzania życzeń klientów. Tempo, w jakim musi funkcjonować restauracja, nie pozwala kelnerowi na oddech, bezlitośnie wymagając szybkości i sprawności.

Powieść ubarwiona jest lokalnym, krakowskim kolorytem, ale i fachowym słownictwem, nie zawsze od razu zrozumiałym — są tu słowa dziś już nieużywane, nieznane ogółowi bądź stosowane tylko przez ludzi związanych z branżą hotelarsko-restauracyjną, sformułowania upraszczane dla wygody i przyspieszenia zamówień. Jest więc „jasne oko” (piwo Okocim), jest martell fał-fał (Martell V.V.S.O.P. lub V.V.E.S.O.P.), benusia (Benédictine), są profitki i solodrągi.

Opisy zwyczajów obsługi hotelowej, dziś urągających podstawowym zasadom higieny, mogą niektórych czytelników zniechęcić do odwiedzania restauracji i kawiarni (wrażliwszych proszę o pominięcie cytatu), np.: „[Romek] pamiętał, że Ugor zawsze upija barszcz ze zbyt pełnych filiżanek. Fornalski poprawia palcami układ pieczeni i jarzyn na półmisku, pikuś w bufecie dolewa męty do piwa, a kawiarka Elza wyjmuje palcami kożuszek z kawy. Czasem zastanawiał się, czy i «Pod Winogronami», gdzie zachodził na kolację, kucharz, podobnie jak jego kolega z «Pacyfiku», ściska gospodynię w kątach spiżarni i czy dolewa do majonezu mętną wodę ze słoika z jajami. Czy gdzie indziej również nie myją rąk po powrocie z ustępu, podobnie jak to robi cukiernik i bufetowa Tola w «Pacyfiku»?”**

Na podstawie „Zaklętych rewirów” Janusz Majewski nakręcił pod tym samym tytułem film, w którym Romana Boryczkę świetnie zagrał Marek Kondrat, a jego antagonistę, Fornalskiego, Roman Wilhelmi. Film jednak, chociaż zebrał kilka nagród za reżyserię, dźwięk i główne role męskie, jest, jak to najczęściej bywa, znacznie uboższy od książki; treść zredukowano w zasadzie do konfliktu Romka z Fornalskim.

______
* Ze wstępu autora, Henryk Worcell, „Zaklęte rewiry”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1972.
** Henryk Worcell, „Zaklęte rewiry”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1972.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4506
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: