Dodany: 08.08.2005 15:44|Autor: kocio
Kryminał społeczno-polityczny
Okładka "Białej lwicy" nie zapowiada treści i nawet po lekturze trudno mi znaleźć uzasadnienie dla tego wyboru. Niemniej jest elegancka, a to już z grubsza odpowiada temu, co znajdziemy w środku.
Akcja blisko 500-stronicowej powieści toczy się jednocześnie w Szwecji i w Republice Południowej Afryki. Właściwa treść zaczyna się od zaginięcia na szwedzkiej prowincji kobiety, która nie miała żadnego powodu, żeby zniknąć. To od początku niepokoi komisarza Wallandera, bohatera cyklu kryminałów Henninga. Wallander z jednej strony ma predyspozycje, by być bohaterem czarnego kryminału, ale z drugiej - brak mu charakterystycznej kropli goryczy i ironii, niezbędnej w tym gatunku. Jego wrażliwość leży na wierzchu: kto to widział, żeby policjant martwił się o osobę, której nigdy wcześniej nie widział? Dlatego "Biała lwica" to w istocie "szary kryminał". Od zwrotu do zwrotu akcji wszystko toczy się dosyć równomiernie i książka, mimo swojej tematyki, ma dosyć uspokajający rytm.
Może to zarzut w stosunku do kryminału, ale w stosunku do literatury - niekoniecznie. Styl Henninga jest po prostu miękki i delikatny jak jesienny zmierzch. Na szczęście pisarz nie szczędził stron, dzięki czemu nic nie urywa się gwałtowniej niż powinno. Dobrze się go słucha i mnie to w zupełności wystarcza.
Zaginiona Szwedka to tylko boczna gałąź o wiele większej sprawy. W RPA biali spiskowcy, Burowie, szykują zamach, który ma podminować trwającą właśnie próbę zniesienia apartheidu. Moment jest decydujący i taka prowokacja może jeszcze wywołać chaos i w dalszej perspektywie przywrócić stary porządek.
Ale sprawy zaszły już daleko. Rządy "zdrajcy" de Klerka, który współpracuje z Mandelą w celu pokojowego oddania władzy w ręce Murzynów, stworzyły nowe okoliczności, w których wykonawcy konspiracyjnego planu nie mają łatwego zadania. Ich siła jest już tylko cieniem dawnej hegemonii, dlatego został im tylko ten desperacki krok. Długa wzajemna wrogość Burów i Murzynów, ukrywana za pogardą z jednej i służalczością z drugiej strony, doskwiera niemal wszystkim. Niejeden południowoafrykański bohater książki Henninga nosi w sobie ciemne znamię tego układu i świadomość, jak bardzo jest on paradoksalny i pełen zakłamania. W takim rozdartym i zaplątanym kraju, jakim jest RPA w okolicach 1992 r., wszystko może się jeszcze zdarzyć...
W książce, poza komisarzem Wallanderem, występuje sporo postaci, które choćby przez chwilę obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby. Powolne tempo wydarzeń nie przeszkadza jednak w połapaniu się, kto jest kim i co robi. Niektóre zbiegi okoliczności w "Białej lwicy" sprawiają wrażenie nieco naciąganych, zazwyczaj na korzyść policji, ale kiedy już się wydarzą, to dalej już nic nie razi nieprawdopodobieństwem. Daje to jeszcze taki efekt, że nie tracimy czasu na mozolne rozwikływanie zagadek logicznych, tylko śledzimy, co się dzieje, niemal na bieżąco.
Dla wrażliwego, zdolnego komisarza z Ystad ta wyrosła z nienawiści historia jest trudnym przeżyciem w jego karierze zawodowej i w życiu osobistym, jednak dla czytelnika to powieść może nieco refleksyjna, ale jednocześnie miła w czytaniu. Może po prostu dlatego, że autor ma dla swoich bohaterów ludzkie uczucia.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.