Dodany: 19.07.2005 18:20|Autor: bidrek
Rytm bębenka
Kolejny raz Olga Tokarczuk mnie urzekła! Tym razem za sprawą "Gry na wielu bębenkach"; zbioru 19 opowiadań, podzielonych wyraźnie na trzy segmenty.
Pierwszy z nich możemy określić jako nadrealistyczny. Bohaterowie pierwszych czterech opowiadań żyją w świecie, w którym ten realny i fantastyczny się przenikają. Panna nikt z opowiadania "Otwórz oczy, już nie żyjesz" ingeruje w fabułę czytanej książki. Kiedy wyczekiwana zbrodnia nie nadchodzi, sama zabija jedną z głównych bohaterek. "Podmiot" przedstawia pisarza Samborskiego i jego alter ego, a "Wyspa" przybliża postać żołnierza, który podczas wojny trafia na bezludną wyspę, aby po pewnym czasie znaleźć na brzegu łodkę z ciałem martwej kobiety i oddychającym jeszcze dzieckiem. Niecodzienna sytuacja sprawia, że bohater odnajduje w sobie nieznane dotąd zdolności i zaczyna karmić piersią niemowlaka.
Druga część zbioru opowiadań ma charakter apokryficzny i solidne podłoże historyczne. Znajdujemy tu historię szopki w Bardzie, nizwykle mistrzowski opis tego miniświata, uruchamianego za pomocą korby. Wizyta Tokarczuk w Patologisches Museum stała się inspiracją do stworzenia opwiadania "Najbrzydsza kobieta świata", a przeczytana kiedyś wzmianka o von Kynaście - motorem wykreowania niesamowitej historii "Zdobycie Jererozolimy. Raten 1675". Opowiadania te jednak, oprócz rysu historycznego, są doskonałą okazją do przedstawienia życia pojedynczych ludzi. Człowieka, który dla Tokarczuk jest najważniejszym i najbardziej intrygującym tematem.
Trzeci segment "Gry na wielu bębenkach" to zbiór 11 opowiadań, najbardziej realistyczny i prezentujący złożoność istoty ludzkiej. Znajdujemy w nim wzruszającą historię tancerki; małżeństwa, które żyje "obok siebie" ("Skoczek"); sylwetkę Sabiny, której największym marzeniem jest chęć bawienia się nią jak lalką Barbie. Niemało tutaj także odwołań do realiów lat 80-tych ("Che Guevara"; "Profesor Andrews w Warszawie") czy do okrutnej rzeczywistości współczesnej ("Żurek", na podstawie którego powstał film o tym samym tytule).
Tytułowe, ostatnie opowiadanie jest natomiast podsumowaniem całego tomu, prezentuje dziewczynę (samą Tokarczuk), która wraz z innymi gra wieczorami na bębnach. Wystukują swój własny rytm, zaznaczają go, a jedynie w tle migoczą telewizory z relacjami o tragediach, wojnach ze świata. Opowiada o Żiżce, lokalnym szaleńcu, który "przed śmiercią kazał, gdy umrze, zrobić ze swojej skóry bęben i jego dźwiękami zagrzewać pozostałych do walki".
Tokarczuk znowu pokazuje, że dla niej najważniejszy jest indywidualny człowiek. Nie zgadza się na świat, w którym pojedynczy człowiek jest niewidoczny i zasłaniany ogółem, globalnymi katastrofami czy wojnami. "Dlaczego bowiem zgubienie kluczy do mieszkania miałoby być mniej ważne niż awans czy zagraniczna podróż. Czy bliźniaki Piotrowskiego są mniej istotne dla świata niż zmiany na stołkach KC po kolejnym plenum? I ten okrzyk Rity(...)- zimny wężu! - czy ma mniejsze znaczenie niż zamieszanie po śmierci Stalina? (...) nie znamy prawdziwej hierarchii ważności".
"Gra na wielu bębenkach" koncentruje się na małych, prywatnych kataklizmach, a Tokarczuk poświęca im należytą uwagę. Tworzy pasjonującą galerię postaci i ich historii. Zawsze mnie fascynuje jej wyobraźnia i ogromny talent do kreowania tak oryginalnych opowieści.
Tokarczuk uprawia bardzo trudną formę literacką, jaką jest opowiadanie. Utworu krótkiego, ale tak bogatego w treść. Każde z 19 opowiadań jest niezwykle przemyślne, symboliczne, pełne refleksji. Zostawia otwartą furtkę czytelnikowi na własne przemyślenia, nie podaje rozwiązania na tacy. Zmusza nas do przemyśleń, kształcąc jednocześnie. To małe dzieła sztuki, w których literacki kunszt pisarki jest bardzo wyraźny. Książka poruszająca kwestię granic człowieka, czynników go kształtujących, nieustannej ewolucji "własnego ja". To w pewien sposób własna mitologia Tokarczuk.
Jestem oczarowany tą książką, czytałem ją powoli, uważnie. Delektowałem się każdym słowem, zdaniem, myślą. Bałem się, żeby nic mi nie umknęło. Tylko mistrzowska literatura jest w stanie sprawić, że chcemy celebrować nasze czytanie i z lękiem zerkamy na kurczący się, jeszcze nieodkryty plik kartek.
"Gra na wielu bębenkach" mnie urzekła i tylko umocniła mnie w przekonaniu, że Tokarczuk jest obecnie najlepszą polską pisarką współczesną.
Rytm, który wystukuje Tokarczuk w tej książce mnie porwał. Ja go od teraz czuję i słyszę. I będzie bardzo dobrze współgrał z innym moim rytmem - biciem serca.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.