Dodany: 28.06.2005 23:06|Autor: aśka16

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Mistrz i Małgorzata
Bułhakow Michaił (Bułhakow Michał)

Hmm... Recenzja? ;)


W gruncie rzeczy nie jest tak trudno napisać recenzję - wystarczy mieć choćby niewielką wiedzę na dany temat, odrobinę tego, co zwą pisarskim polotem i świadomość własnych upodobań. Więc nie jest to takie trudne :). Ale odnieść się do dzieła pokroju "Mistrza i Małgorzaty"? O, to już wymaga dużo większych kompetencji: należy głębiej przeanalizować treść, przesłanie, metaforyczny sens utworu, znać życie autora i rosyjskie realia z I poł XX w., trzeba mieć także... odwagę, bo staje się twarzą w twarz z nieprzebraną rzeszą fanów Bułhakowa.

Ja więc pozwolę sobie... nie, nie napisać recenzję, z wyżej wymienionych powodów, a może też dlatego, że nie jest moim ulubionym gatunkiem, ale pozwolę sobie... na swobodną wypowiedź o "Mistrzu...".

Na początek pytanie, które przyszło mi do głowy mniej więcej w połowie lektury - SKĄD SIĘ BIERZE POMYSŁY NA TAKIE KSIĄŻKI???

Wiadomo, że najlepiej pisze się o tym, co się dobrze zna. I owszem - Bułhakow przenosi nas, uśmiechając się ironicznie, do współczesnej sobie Rosji, jej półświatków i szarego życia mieszkańców... Ale sama historia Wolanda i jego świty? Motyw niezwykłej powieści o Poncjuszu Piłacie? Niesamowite przygody Korowiowa i Behemota??? Itd... itd...

Oto przedziwna tajemnica weny twórczej, która przychodzi znienacka pewnego dnia, zagnieżdża się w naszym sercu, przechadza po duszy, przesiaduje w głowie i wyprowadza na światło dzienne zupełnie nową cząstkę nas samych... Czasem jest źródłem niepokoju, niekiedy pozwala się dobrze bawić, ale jej najcenniejszą i najwspanialszą cechą jest utwierdzanie twórcy w wytrwałości. Bo, jak sądzę, nieraz już zdarzyło się, że jakiś niewierzący w siebie, przyszły wielki pisarz czy poeta siadał - jak mistrz - przed kominkiem i palił dopiero co powstały tekst strona po stronie, słowo po słowie... W ten sposób świat utracił z pewnością wielu Bułhakowów, Słowackich, Miłoszów...

Lecz nie tym razem! "Mistrz i Małgorzata" są dowodem zwycięstwa autora nad własną słabością, poczuciem bezsensu tworzenia, nudą :). Tak, tak! W końcu 12 lat spisywania jednej książki to kawał życia!

Ale, ale! Wracając do samej powieści - CZEMU SZATAN???

Czemu jednym z głównych bohaterów uczynił Rosjanin diabła?! I dlaczegóż wreszcie nie jest ten diabeł zwykłym piekielnym czartem, z ogonem i rogami, złym do granic możliwości, obłudnym, zepsutym, namawiającym do nieuczciwości i nieuczciwym? Co spowodowało, że Michaił Bułhakow, z zawadiackim uśmiechem, uczynił szatana wybawcą mistrza i Małgorzaty? I wreszcie - w jakim celu pozwolił, byśmy polubili uważaną powszechnie za niecną i haniebną z natury postać? :)

Hmm... Jest coś bardzo ludzkiego w takim a nie innym przedstawieniu diabła w powieści Rosjanina. W głębi duszy, podświadomie każdy z nas chciałby, żeby cały świat był dobry, a ludzie doskonali, idealni... Być może Bułhakow znalazł w tym lepszym świecie miejsce i dla szatana? Bo czyż nie prościej by było, gdyby istniał taki dobroduszny Woland? Dużo prościej. Czy można więc winić autora za tak niezwykłe przekształcenie postaci diabła? I czy jest coś złego w tym, że pod koniec książki żal nam, że wszyscy bohaterowie gdzieś znikają, rozchodzą się? Nie.

Mnie osobiście przykro zrobiło się, gdy czytałam rozdział "Ostatnie przygody Korowiowa i Behemota" - czuło się, że są rzeczywiście ostatnie, a szkoda, bo obie wyżej wymienione postacie są bodaj najsympatyczniejsze w całej powieści!

I jeszcze jedna rzecz - utwór jest najzwyczajniej w świecie bardzo ciekawy! Może nieco spowalniają akcję fragmenty książki mistrza o Poncjuszu Piłacie, aczkolwiek są one - jak się przekonacie - nieodłączną częścią fabuły i bynajmniej nie zioną nudą :).

Cóż - mimo że w rzeczywistości szatan był, jest i będzie postacią zgoła nieprzyjazną w całej okazałości, warto poświęcić kilka dni (w moim przypadku 3, choć można z pewnością "pochłonąć" powieść w czasie krótszym :)) i zapoznać się z książką Michaiła Bułhakowa.

Nie zawsze jest tak, że to, co się najgoręcej poleca, reklamuje w najatrakcyjniejszy sposób i masowo rozpowszechnia, ma w sobie aż taką wartość, jak się to próbuje udowodnić. "Mistrz i Małgorzata" jest jednak faktycznie utworem WYJĄTKOWYM - jest to chyba najtrafniejsze jego określenie - i już za samą niebanalność i niezwykłość pomysłu i realizacji należą się Rosjaninowi brawa.

Przeczytajcie koniecznie - w czasie wakacji dobre książki "smakują" jeszcze lepiej! :)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 132272
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 28
Użytkownik: Pawel_G 18.08.2005 02:29 napisał(a):
Odpowiedź na: W gruncie rzeczy nie jest... | aśka16
"SKĄD SIĘ BIERZE POMYSŁY NA TAKIE KSIĄŻKI???"

Może to troszeczkę OT, co mi przyszło do głowy, ale nie do końca, więc napiszę: odnoszę takie dziwne wrażenie, że gdyby w XIX wieku psychoterapia oraz Prozac były równie popularne na świecie, co dziś w USA, to nie uświadczylibyśmy ani Bułhakowa, ani Prusa, ani Żeromskiego, ani żadnej dekadencji czy modernizmu w ogóle. :)
Użytkownik: antecorda 18.08.2005 06:39 napisał(a):
Odpowiedź na: "SKĄD SIĘ BIERZE POM... | Pawel_G
Ależ stary! Niemal niczego innego nie odświadczamy dziś w kulturze jak właśnie skutków oddziaływania modernizmu z przełomu XIX i XX wieku... Prozac, a zwłaszcza psychoterapia są spadkiem po tamtych latach! :)))
Użytkownik: MELCIA 02.10.2005 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: W gruncie rzeczy nie jest... | aśka16
Uważam,że,, Mistrz i Małgorzata" to świetna książka,ale te ingerencje sowieckiej cenzury wykreślały fragmenty powieści zupełnie przypadkowe (przynajmniej takie odniosłam wrażenie).
Użytkownik: jakozak 03.11.2005 15:33 napisał(a):
Odpowiedź na: W gruncie rzeczy nie jest... | aśka16
Nie wiem, czemu kilkakrotnie brałam tę książkę do rąk i odkładałam nieprzeczytaną. Zmusiłam się leciutko. Na czwartej, czy piątej stronie byłam zafascynowana. I tak do końca. Przeciekawa książka. Klimat wprost nie z tej ziemi. Nie będę się wymądrzać - niewiele zrozumiałam "co autor miał na myśli", ale nie dbam o to. Lektura bardzo zajmująca i pobudzająca wszystkie komórki serca, mózgu i nerwów do wytężonego wysiłku. W dodatku mam ochotę przeczytać Fausta - właśnie dzięki "Mistrzowi..." Naprawdę warto przeczytać.
Użytkownik: Kuba Grom 18.02.2006 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czemu kilkakrot... | jakozak
Zastanawiało mnie co takiego było tu do wykreślenia dla cenzury
Użytkownik: gandalf 18.11.2006 12:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiało mnie co taki... | Kuba Grom
Choćby sen Nikanora Iwanowicza, który jest komentarzem do sytuacji, gdy Rosjanom siłą odbierano obcą walutę, aby uniemożliwić im jakiekolwiek kontakty ze światem zachodnim.
Użytkownik: jakozak 25.06.2007 09:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czemu kilkakrot... | jakozak
Temat został znów odkopany. I dobrze.
Ponieważ - tak jak pisałam - zrozumiałam z MM cokolwiek mało, a bedę miała okazję przeczytać ją znów, bo kupiłam sobie na Allegro i czeka na mnie w Tarnobrzegu, przeczytam z ogromną ochota jeszcze raz. Bo niewątpliwie jest to książka, do której trzeba wracać, żeby odkrywać wciąż coś nowego.
Pamiętam nasze spotkanie w Gliwicach. Byliśmy na nim we czwórkę: Villena, Jean, Antecorda i ja. Bolek spytał, co mi się tak podobało w MM. Odpowiedziałam zaskoczona: "atmosfera". Nic innego powiedzieć nie potrafiłam. Mam nadzieję, że po drugim przeczytaniu i przy kolejnym spotkaniu z Antecordą (słyszysz Bolek?) będę potrafiła wypowiedzieć się kwieciściej. :-).
Mam nadzieję.
Użytkownik: Lancan 16.09.2008 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Temat został znów odkopan... | jakozak
Właśnie jestem w trakcie czytania MM i nie dalej jak dzisiaj pomyślałem, że jest coś takiego w tej książce co pozwala cieszyć się nią nawet bez zgłębiana ukrytych w treści przesłań. Może kiedy ją skończę pokuszę się o czyjąś interpretacje, która wyłuszczy mi wszystko czarno na białym, ale nawet jeśli nie, zachowam po niej - jak sądzę, gdyż jak rzekłem jestem w trakcie - pozytywne wspomnienia.

Ps. Faust czeka już na półce na swoją kolej.)
Użytkownik: UDth 16.04.2006 10:45 napisał(a):
Odpowiedź na: W gruncie rzeczy nie jest... | aśka16
Niesamowita powieść. Często tak się dzieje, że pochłaniam książki, ale tę przeczytałam cztery razy i zawsze powracam do niej z prawdziwą przyjemnością! Nie potrzeba lepszej rekomendacji...
Użytkownik: ania_89 06.06.2007 20:04 napisał(a):
Odpowiedź na: W gruncie rzeczy nie jest... | aśka16
jak narazie przeczytałam powieść dwa razy i przymierzam się do trzeciego:) zdecydowanie jest moją ulubioną, a Korowiow i Behemot w trakcie pokazu w teatrze...no poprostu mistrzostwo:)choć muszę przyznać, że kiedy czytałam "Mistrza i Małgorzatę" po raz pierwszy część pierwsza była pewnego rodzaju wyzwaniem...w pewnym momencie przestałam wierzyć, że te historie pozornie wogóle nie powiązane ze sobą, do czegoś mnie doprowadzą. Za drugim razem było dużo łatwiej. I chyba nawet teraz troszeńkę bardziej podoba mi się pierwsza część niż druga...
Użytkownik: aśka16 24.06.2007 20:35 napisał(a):
Odpowiedź na: jak narazie przeczytałam ... | ania_89
Taaak, Korowiow i Behemot (szczególnie jednak ten pierwszy;-) to moje, oprócz Wolanda, rzecz jasna:d, zdecydowanie ulubione postaci w "Mistrzu...":-] Ale rzeczywiście, pierwsze wrażenie pomieszania z poplątaniem jest nieodparte; ja byłam przerażona tymi przydługimi rosyjskimi nazwiskami, których żadną miarą nie mogłam początkowo powiązać z konkretną postacią, ale to chyba naturalne odczucia podczas pierwszej lektury tej ksiązki;-]
Też przeczytałam "Mistrza..." dopiero dwa razy, ale po wspaniałej, nieporównywalnej analizie książki ("analiza" to zresztą złe słowo - powinnam napisać - po rozsmakowaniu się w książce;) w szkole z moim po stokroć cudownym polonistą czuję się w zupełności gotowa do trzeciej lektury i odnajdywania w utworze kolejnych ukrytych analogii, przesłań i, oczywiście, źródła mojego dobrego humoru;-)
Użytkownik: stopek 09.09.2007 22:34 napisał(a):
Odpowiedź na: jak narazie przeczytałam ... | ania_89
MM to kompletny dramat. Jeśli książka z dziwnym klimatem surrealizmu, to tylko Blaszany Bębenek.
MM to bajka, romantyczna, piękna i trącająca nieco paździerzą. Typowa lektura do omawiania jakichś podobno ukrytych wartościowych przekazów.
Użytkownik: Anna 46 09.09.2007 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: MM to kompletny dramat. J... | stopek
Dlaczego paździerzą?
Użytkownik: aśka16 11.09.2007 20:09 napisał(a):
Odpowiedź na: MM to kompletny dramat. J... | stopek
Szanuję Twoją, dość zdecydowanie wyrażoną, opinię, ale zgodzić się z nią absolutnie nie mogę! Przede wszystkim ze stwierdzeniem, że jest to typowa lektura, bo jeśli rzeczywiście by tak było, to w Polsce nikt nie narzekałby na kanon, a licealiści z przyjemnością sięgaliby po wszystkie pozycje z listy zaproponowanych i jeszcze błagali o więcej...Poczytaj książkę Bułhakowa na przemian z takimi, powiedzmy, "Krzyżakami" albo "Chłopami" (bez żadnych osobistych uprzedzeń z mojej strony do autorów obu tekstów;), może wtedy nabierzesz do "MM" większej sympatii i postarasz się docenić w niej to, że jest nie tylko "bajką, romantyczną, piękną i trącającą nieco paździerzą", ale faktycznie ma to tzw. "drugie dno" złożone z "wartościowych przekazów". Tzn, jeśli go ("drugiego dna", w sensie;) nie szukałeś albo, o zgrozo, książkę tę w liceum omawiałeś w sztampowy, bezosobowy sposób zamiast się w nią wczytywać, jak to odbywało się w moim LO, z niezastąpionym Prof. R, nie znajdziesz go, jak sądzę, ale zapewniam, że warto się - bez uprzedzania się zaraz na wstępie - odrobinę wysilić;)
Jeśli czujesz się w jakikolwiek sposób agitowany, zmuszany do czegokolwiek lub bezpardonowo i bez przyjmowania do wiadomości sprzeciwu "nawracany" na "MM", wybacz - nie było to absolutnie moim celem, bo sądzę, że takowe działanie nie ma najmniejszego sensu - ale poczułam się w obowiązku, ba, musiałam po prostu z potrzeby duszy;) stanąć w obronie Bułhakowa i "Mistrza..." (mimo że utwór - i autor dzięki niemu - tak naprawdę broni się sam;)
Pozdrawiam i dziekuję za komentarz;)
Użytkownik: użytkownik usunięty 07.12.2007 21:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Szanuję Twoją, dość zdecy... | aśka16
Bardzo żałuję, że ja nie doświadczyłam porządnej interpretacji "Mistrza...". Jest to jedna z moich ulubionych książek, czytana wielokrotnie, ale jeśli jest w niej jakieś szczególne drugie dno to musi być bardzo głęboko, za głęboko dla mnie. Pewnie, że dostrzegam coś więcej poza wątkiem fantastycznym, jednak w porównaniu do innych książek, o których można tomy pisać, to "Mistrz i Małgorzata" wypada blado. Świetnie sie czyta, historia ciekawa, elementy fantastyczne ubarwiają akcję, alternatywna historia Jezusa jest dużym plusem książki( dla mnie) - za to najbardziej cenię "Mistrza..."
Użytkownik: kanka89 07.12.2007 19:06 napisał(a):
Odpowiedź na: MM to kompletny dramat. J... | stopek
"Typowa lektura do omawiania jakichś podobno ukrytych wartościowych przekazów."
Masz racje. Ludzie nie mogą zrozumieć, że niektórzy piszą książki dla rozrywki albo dla pieniędzy albo dla zgrywu albo z powodu swoich paranoi. Doszukują się na siłę ukrytego, ponadczasowego, uniwersalnego, refleksyjnego przekazu. A potem piszą jakieś wzniosłe, naiwne recenzje, w których chwalą się że potrafią zrozumieć ten przekaz, którego nie ma.
Użytkownik: aśka16 07.12.2007 21:30 napisał(a):
Odpowiedź na: "Typowa lektura do o... | kanka89
Jeśli nawet przekaz książki nie jest, jak piszesz, uniwersalny, to nie masz prawa mówić, że utwór nie ma przesłania w ogóle, bo właśnie dla mnie, konkretnego czytelnika, może mieć. Jeśli nie chcesz się doszukiwać ukrytych sensów w "Mistrzu i Małgorzacie", nie będę Cię do tego zmuszać, do niczego by to zresztą nie prowadziło, ale każdy może odczytywać daną książkę jak chce i jeśli dla niego ma ona jakiś przekaz, znaczenie, tzw. "drugie dno", to nie pisz, proszę, że mówi o tym na pokaz, nie zabraniaj mu tego - czytanie książek to jedna z najbardziej indywidualnych aktywności w życiu człowieka i dlatego, między innymi, tak je lubimy - bo możemy odczytywać utwory, oczywiście do pewnych granic, na swój własny sposób, widzieć w nich także to, czego nawet sam autor nie dostrzegał; bo książka jest tworem dynamicznym, jej sensy i znaczenia konstytuują się wraz z kolejnymi jej odczytaniami.
Oczywiście, że są ludzie, którzy piszą tylko i wyłącznie dla pieniędzy. Nie wiem, z jakiego powodu Bulhakow został pisarzem i, szczerze mówiąc, podczas lektury "M & M" mało mnie to obchodziło - dla mnie tak czy inaczej pozostanie ten utwór jednym z najważniejszych w życiu, nieważne, czy autor stworzył go dla zysku czy nie, czy umieścił tam przesłanie, które ja dostrzegam celowo czy nie. Mógł nawet, zgodzę się, nie wysilać się wcale, nie tworzyć żadnych ukrytych sensów. I co z tego, skoro dla mnie one w treści istnieją? Czemu nie mogę o tym powiedzieć? Nie mam przecież zamiaru pisać na ten temat pracy naukowej ani rewolucjonizować teorii literatury. Magia książek, przynajmniej dla mnie, polega także na swoistej swobodzie odbioru.

Pozdrawiam.
Użytkownik: Gen_Szurmiel 24.02.2008 11:38 napisał(a):
Odpowiedź na: W gruncie rzeczy nie jest... | aśka16
Mnie osobiście ta powieść wybitnie nie przypadła do gustu, nie mogłam się na niej skupić...fatalna książka.
Użytkownik: WBrzoskwinia 28.05.2008 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: W gruncie rzeczy nie jest... | aśka16
To proste, co więcej, tu odpowiedzi na pytania tkwią w samych pytaniach. Pomysły na takie książki bierze się, jak zawsze, ze styku rzeczywistości (zewnętrznej) i osobowości (autora). Szatan jest bohaterem książki Rosjanina, i to pozytywnym, z wyżej podanego powodu: ponieważ ów Rosjanin „przenosi nas (...) do współczesnej sobie Rosji” – z tą poprawką, że to nie Rosja, lecz ZSRR za Stalina – oraz z drugiego powodu: że składnikiem rzeczywistości i osobowości jest m.in. dorobek literacki ludzkości, w tym przypadku zwłaszcza „Faust” Goethego. No i tak by można dalej długo iść w pytania i odpowiedzi, i na pewno byłaby to bardzo interesująca droga. „Mistrz i Małgorzata” należy jednak do bardzo nielicznych, absolutnie wyjątkowych książek. Gdy się je czyta, gdy się o nich mówi, gdy się stara sprecyzować i zwerbalizować pytania i odpowiedzi (czyli: analizować i interpretować) – coraz bardziej ma się świadomość, że przybliża się i odkrywa się prawdę o książce, ale jednocześnie niechcąco omija się coś, co jest w książce najbardziej kardynalne. Co? Ani pytanie, ani odpowiedź w żaden ludzki sposób nie daje się zracjonalizować i zwerbalizować. To się nie poddaje analizie ani interpretacji do końca, do dna. To tak, jak z wiarą, nadzieją, miłością: można zdefiniować, analizować, rozważać, dyskutować, precyzować, z pozytywnym skutkiem – a poza tym zawsze zostanie prawda nie do zdefiniowania, nie do sprecyzowania. Dalej, głębiej - ale i tak nie do końca - można dojść już tylko drogą nie analityczno-interpretacyjną, lecz intuicyjną: myśleć i ewentualnie mówić o książce metaforą (nie darmo ta książka właśnie tak jest zrobiona). No i oczywiście ta faza „intuicyjno-metaforyczna” jest z natury rzeczy tak indywidualna i osobista, że nie nadaje się do szerszego przekazania, najwyżej w gronie najbliższych, bo dla ludzi z zewnątrz to będzie w najlepszym przypadku egzaltowany bełkot (w gorszym np. jak wyżej: oskarżenie o udawanie, że się widzi głębię tam, gdzie jej nie ma).
Użytkownik: aśka16 30.05.2008 18:27 napisał(a):
Odpowiedź na: To proste, co więcej, tu ... | WBrzoskwinia
Masz rację, chyba niepotrzebnie rozpoczęła się tu dyskusja o rzeczach, których się zwerbalizować nie da, a które się po prostu indywidualnie i w jakiś sposób intuicyjnie odczuwa.
Jeśli o mnie chodzi, właśnie po raz kolejny zaczynam czytać "MM" i podtrzymuję swój zachwyt wyrażony w recenzji oraz w dalszym ciągu do lektury książki zachęcam. Reszta jest milczeniem (choć oczywiście nie odwodzę nikogo od komentowania mojego tekstu, wręcz przeciwnie, jest mi niezmiernie miło, że stał się on zaczątkiem rozmowy między zwolennikami i przeciwnikami utworu pana B;-)
Pozdrawiam:-]
Użytkownik: WBrzoskwinia 30.07.2008 13:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację, chyba niepotr... | aśka16
W gruncie rzeczy to nie są zwolennicy ani przeciwnicy literatury pana B., tylko zwolennicy różnych podejść do literatury, różnego rozumienia, co to jest literatura i w jaki sposób. Myślą różnymi kategoriami, mówią różnymi językami - to widać.
Użytkownik: Rolana 16.06.2009 10:03 napisał(a):
Odpowiedź na: W gruncie rzeczy nie jest... | aśka16
Może jest prawdą, że trzeba MM przeczytać kilka razy, żeby się nią naprawdę zachwycić, że za każdym kolejnym razem odkrywa się coś nowego. Powieść jest niezwykle tajemnicza. Ja przeczytałam raz i przyznam się szczerze, że mnie nie pochłonęła. Po prostu obiecałam sobie, że ją przeczytam, bo tyle opinii słyszałam, no i głupio nie znać. Prawda, momentami była intrygująca, te wstawki o Poncjuszu Piłacie - genialne, ale innym razem wszystko się ciągnęło. Nie umiałam sobie nawet wyobrazić Behemota. Duży kot, chodzący na dwóch łapach? Ludzie! Chodził sobie taki po mieście i wszyscy myśleli, że to zwyczajnie ogromnych rozmiarów domowy zwierzak? Ludzie zostali przedstawieni za totalnych debili. Może problem tkwi w tym, że nie przepadam za takim gatukiem książek. Kiedy myślałam, że zaraz będzie jakiś punkt kulminacyjny, minęły kolejne rozdziały powieści i tak aż do końca. Mistrz - zaagubiony, rozczarowany światem, ogarnięty beznadziejnością, Małgorzata - ratuje go, no i dzięki niej powieść mistrza przetrwa. Ale jak to się ma do Wolanda-szatana? Diabeł umiłował sobie dobre książki, a na końcu MM pozwala by mistrz uwolnił Poncjusza Piłata z udręki wyrzutów sumienia? No i dlaczego mistrz w finale idzie z szatanem? Rozumiem, czytając podświadomie ciszy nas fakt, że nie taki diabeł straszny..., chcemy widzieć świat lepszym. Mnie osobiście powieść spowodowała mętlik w głowie, brakuje mi konsekwencji. Kto wie może to jest powieść, do której trzeba dojrzeć i za kilka lat sięgnę po nią znów i wtedy mnie zachwyci.
Użytkownik: Robert de Molay 24.07.2009 23:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Może jest prawdą, że trze... | Rolana
Intryga MM jest sprytnie zamamuflowana.
Otóż - stawiam tezę - Woland jest synonimem pierwszego sekretarza KC, który w sposób iście szatański ( czytaj potrafiący wszystko, mający na wszystko wpływ )decyduje o losach społeczeństwa, rujnuje ludzi ( gardzi nimi, upatrując wybrańców, którymi się bawi ), burzy dogmaty i układy, stawiając w jednej chwili kolejne, niszczy nadzieje i marzenia odmalowując kolejne, wprawia w oniryczny stan zacietrzewiony protetariat, łudząc wizją lepszej przyszłości, bawiąc przy tym diabelskimi sztuczkami ( których nikt nie potępia, gdyż służą dobrej sprawie ).
Kraciasty jegomość i przerażająco sympatyczny kot są w istocie ludźmi cienia, alegorycznym sztyletem aparatu władzy, który raz na jakiś czas przybiera ową dramatycznie komiczną postać, tak miłą społeczeństwu i tak bliską im samym.
To oni są zbrojnym ramieniem sekretarza, to oni - korzystając z nieuwagi mentora - okazują mniej lub bardziej ludzkie oblicze ( doprowadzając nieraz do zgoła nieprzewidywalnych wydarzeń )
Poncjusz Piłat - tu przedstawiony jako udręczony myślą o wygnaniu na prowincję ( los niepokornych aparatczyków ), zmęczony słońcem ( dla rosyjskiej surowości, chłodu i siermiężności "nieprzerwane", "notoryczne" słońce - czyż nie jest symbolem dalekich, nieznanych, groźnych i fascynujacych światów ? ) jawi się jako element zabobonu ale i swoistego tabu. Jego pojedynek w słońcu z Jezusem jest niczym innym jak swgo rodzaju wykładnią w relacjach Pan i poddany.
A Mistrz - czyż nie jest wysublimowanym obrazem rosyjskiej inteligencji, nieporadnej, utrzymywanej w swej pogardzanej egzystencji przez owe Małgorzaty - zdolne być pocieszycielkami ale i kurtyzanami władzy ?!
Użytkownik: Daruma 14.07.2012 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Intryga MM jest sprytnie ... | Robert de Molay
Ja również sięgnęłam po MM zachęcona wieloma bardzo przychylnymi opiniami, wręcz wynoszeniem tej powieści ponad wszystkie inne. I co? I nic. Próbowałam czytać ją trzy razy, za trzecim dobrnęłam do końca. Nie znalazłam w niej żadnej magii niestety. Akcja bez żadnego polotu, postaci przedstawione dość płytko, nie mogłam z żadną się związać, satyra niby jest, ale jak dla mnie jest to bardziej marna próba wyśmiania niż coś, z czego można by się pośmiać. Dużo momentów, na które autor miał jakiś pomysł ale ich nie dopracował do końca. Zamysł książki bardzo dobry, ale przedstawienie tego zamysłu... jak dla mnie bardzo średnie. Nie potrafię się tą książką zachwycić, jak bardzo bym chciała, tak mocno nie potrafię. Dla mnie trochę ponad przeciętną. Jedyny wartościowy dla mnie wątek to alternatywna historia Poncjusza Piłata, która w sumie nie różni się aż tak bardzo od tej, którą prezentuje KK.
Użytkownik: -Paulina- 12.09.2009 14:30 napisał(a):
Odpowiedź na: W gruncie rzeczy nie jest... | aśka16
Cóż... Mnie ta książka nie przypadła do gustu (nawet mimo wakacji ;) ).
Prawdę mówiąc (a raczej- prawdę pisząc) starałam się szybko dobrnąć do końca "Mistrza i Małgorzaty", co nie oznacza, że nie dotarła do mnie treść powieści.

Rozczarowałam się, gdyż słyszałam pochlebne opinie na temat "Mistrza i Małgorzaty", np. ze za kazdym razem, gdy czytelnik siega po te powiesc, odnajduje w niej cos nowego, i dlatego zabrałam się do niej ochoczo... Nie pamiętam, czy kiedykolwiek przeczytałam jakąś książkę od deski do deski więcej niż jeden raz (nudziłoby mnie to; sądzę, że dobra książka przekazuje dobremu czytelnikowi wiekszość swoich treści i ukrytych znaczeń już podczas pierwszego czytania; w zasadzie w większości utworów analizowanych kilkakrotnie można samemu doszukać się czegoś nowego, a może to zależeć nawet od nastroju czytelnika w danej chwili). Jeśli jednak w przyszłości przeczytam jakąś książkę powtórnie, to raczej nie będzie to "Mistrz i Małgorzata" (uważam, że warto byłoby sięgnąć ponownie np. po "świat żofii" J.Gaardera).

Być może gdybym przeczytała powieść kilka lat wcześniej (na etapie gimnazjum czy liceum), oceniłabym ją lepiej. Teraz podczas lektury omawianego dzieła nie towarzyszyły mi ani łzy, ani śmiech... Nie twierdzę, żę reakcje te są wyznacznikami dobrze napisanej książki, ale przeczytałam o nich w którymś z komentarzy powieści. Według mnie wątek miłosny w "Mistrzu i Małgorzacie" nie wnosi ładunku emocjonalnego, a co do śmiechu czy samego uśmiechu na twarzy odbiorcy...Tego radziłabym szukać gdzie indziej, chociażby w "Buszującym w zbożu" Salingera (tak na marginesie mój ulubiony fragment to rozmowa głownego bohatera z taksówkarzem na temat kaczek i ryb ze stawu w nowojorskim parku :] ). Powieść Salingera ukazuje też swoje "drudie dno" już podczas pierwszego czytania, czego nie moge powiedzieć o "Mistrzu i Małgorzacie". Owszem, z dzieła Bułhakowa można wyłowić kilka ciekawych cytatów, ale trudno, by ich w ogole nie bylo, jeśli mamy do czynienia z dzielem pisanym przez tak długi czas...

Może gdybym była osobą wierzącą w Boga, odebrałabym tę powieść lepiej. Samo pojęcie szatana jest dla mnie fantazją, tym bardziej jest nią to, co opisał Bułhakow. Powiesc czytałam jak bajkę, a chwilami wydawało mi się, że autor mógł odrobinę bardziej pofantazjować jeśli chodzi o możliwości/sztuczki Wolanda i jego sług. A może męczyła mnie świadomość, że pisarz, który ustanawia diabła jednym z głównych bohaterów utworu, może w każej chwili i w jakikolwiek sposób wpływać na akcję utworu, dowolnie udziwniać wydarzenia? Bo np. bohater będący "zwykym magiem" ma jakieś ograniczenia, ale szatan? Szatan w ogólnym czy po prostu religijnym pojęciu może nawet czytać ludzkie myśli...

Pomimo nieprzychylnych uwag uważam, że szanujący się czytelnik powinien mieć w swoim "dorobku" omawiane dzieło, choćby ze względu na to, że jest ono uważane za jedą z najlepszych czy nawet najlepszą (?) powieść XX wieku. W "Mistrzu i Małgorzacie" podobał mi się nietypowy (łagodny) obraz szatana i postać Behemota (kot chodzacy na tylnych lapach jest dla mnie ciekawy, ale nie bardzo zabawny ze względu na jego absurdalne umiejscowienie w rzeczywistym świecie, wśród realnych ludzi; innymi słowy, widziałabym tę postać np. w powieści, w której występowałyby inne dziwne zwierzęta- coś w stylu "Folwarku zwierzęcego" Orwella). Interesujący był też pomysł na "powieść w powieści" (wstawki o Piłacie) oraz ukazanie szatana bez skontrastowania go z Bogiem czy aniolami. Swoja droga, kontrast taki wypadlby marnie, zwazywszy na to, jak w powiesci ukazane zostaly sily zla...

Pozdrawiam
Użytkownik: margott 05.04.2012 00:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż... Mnie ta książka ni... | -Paulina-
A ja czytałam MM pierwszy raz w liceum i wtedy nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak robi to dzisiaj (parę lat później). Przede wszystkim, MM to złośliwa satyra na życie w ówczesnej Moskwie. Autorowi świetnie udało się wyśmiać wszystkie absurdy systemu komunistycznego i ludzi, których ten system stworzył. I to nie ma nic wspólnego z Bogiem. To, że szatan, we własnej osobie, pojawia się w sercu ateistycznego państwa, które ani Boga ani szatana nie uznaje, jest elementem tej układanki (tej misternie utkanej fabuły, która jest jednym wielkim szyderstwem), a nie jej głównym punktem. Nie rozumiem więc, co tu wiara lub niewiara ma do rzeczy. Tym bardziej, że książka nie idzie w jednej linii z oficjalną nauką chrześcijańską...
Bardzo podoba mi się narracja. Jest to jedna z niewielu książek, w których( w mojej opinii)żadne zdanie nie jest zbędne. Można by powiedzieć, że wszystkie słowa są na swoim miejscu :) Niczego nie zbywa i niczego nie brakuje. Bohaterowie bardzo wyraziści, mój ulubieniec - Behemot :)
Książka jest po prostu rewelacyjna. Nie jestem fanem takiej fantastycznej konwencji i myślałam, że nic nie jest w stanie przebić Dostojewskiego, ale Bułhakow w MM jest po prostu genialny.
Użytkownik: iza124 04.02.2013 11:01 napisał(a):
Odpowiedź na: W gruncie rzeczy nie jest... | aśka16
Bułchakow pisząc "Mistrza i Małgorzatę" pokazał, że jest wybitny pisarzem. Dopracował tą książkę do perfekcji(poprawiał kilkanaście razy) i stworzył arcydzieło. Fascynujące jest wpisanie powieści w powieść. Autor często kończy rozdział, gdy coś się dzieje, sprawia to, że czytając jesteśmy ciekawi co będzie dalej. Minusem tej książki są nazwiska bohaterów. Sprawiało mi trudność zapamiętywanie kto jest kim. "Mistrz i Małgorzata" to z pewnością bardzo dobra książka, ale myślę, że gdyby nie była to moja lektura, to bym po nią nie sięgnęła.
Użytkownik: marylakedziezyk 07.09.2013 07:01 napisał(a):
Odpowiedź na: W gruncie rzeczy nie jest... | aśka16
mnie ta powieść się bardzo podobała, jedna z pierwszych lektur któą mi się naprawdę dobrze czytało :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: