Dodany: 17.06.2004 14:27|Autor: varda

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Wyspa dzieci
Bułyczow Kir (Bułyczow Kirył) (właśc. Możejko Igor)

1 osoba poleca ten tekst.

Słodkie przygody w kosmosie


"Wyspa dzieci" to powieść, która łączy w sobie cechy kryminału, romansu, powieści detektywistycznej i science-fiction, ale nie jest bynajmniej – wbrew tytułowi – lekturą przeznaczoną dla dzieci.

Na pewnej wyspie na jeziorze wybudowano dom dziecka. Nie jest to zwyczajna placówka wychowawczo-opiekuńcza, ale odosobnione miejsce obserwacji i badań istot, które znaleziono w miejscach i sytuacjach cokolwiek podejrzanych. Dziecko z takiej placówki nie może przebywać z "normalnymi" rówieśnikami, ponieważ może się zdarzyć, iż w pewnym momencie życia okaże się zupełnie kimś innym niż zwykłym dzieckiem – np. krwiożerczym obcym wysłanym z zamiarem unicestwienia ludzkości. Teoretycznie powinno się takie dzieci-znajdy likwidować zaraz po znalezieniu, ale ponieważ Ziemianie są humanitarni i wielkoduszni, stworzyli dla nich odosobnione miejsce zsyłki, coś w rodzaju szkoły z internatem, będące oczywiście pod nieustanną obserwacją agentów Policji Intergalaktycznej.

Opowieść rozpoczyna się sceną jak z drugorzędnego romansidła: podejrzliwa dyrektorka śledzi siedemnastoletnie dziewczę udające się na schadzkę z tajemniczym adoratorem. Okazuje się, że owo dziewczę o wdzięcznym imieniu Weronika ma romans... z duchem. Sprawa jest na tyle poważna, że do jej wyjaśnienia zostaje ściągnięty (w postaci hologramu, rzecz jasna) as InterGpolu – Policji Galaktycznej, komisarz Milodar, postrach złoczyńców i słynny zdobywca niewieścich serc. Kiedy Weronika ucieka z rzekomym duchem, zostawiając za sobą tropy (i trupa) wiodące w nieznane, komisarz Milodar wysyła na odsiecz jej przyjaciółkę, Korę Orwat, tym samym angażując dziewczę w niebezpieczną, niebywale słodką misję szpiegowsko-romantyczną. To właśnie zwariowane nieco przygody Kory Orwat stają się osią opowieści.

"Wyspa dzieci" przypomina trochę dawniejsze "Przygody Alicji", a zwłaszcza przezabawne "Było to za sto lat", ale o ile tamte książki opowiadały o przyszłości Ziemi "na poważnie", tutaj od samego początku wyczuwa się wielką ironię narratora i niemal widzi jego przymrużenie oka. Wątki bywają niekiedy tak absurdalne, że czytelnik nie może powstrzymać chichotu, nawet gdy trup ściele się gęsto. Trzeba także dodać, że postaci, jak zwykle u Bułyczowa, są pełne życia i kipią energią, tak jak komisarz Milodar, który wprawdzie jest hologramem, ale wozi ze sobą imponującą kolekcję kaset pornograficznych. Akcja toczy się szybko i czytelnik ani się obejrzy, jak ma lekturę poza sobą.

Książkę polecam przede wszystkim miłośnikom groteski, słodyczy i znaczków pocztowych.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2729
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: