Dodany: 13.06.2005 10:12|Autor: bazyl3
Jak ja nie cierpię... kryminałów ;)
Kolejny atak na bastion powieści kryminalnej (trochę z przymusu, bo nic innego nie miałem pod ręką), i kolejna konstatacja: "Nie, to nie dla mnie".
Powieści nic nie mogę zarzucić. Słomczyński skomponował tradycyjną zagadkę, której akcję osadził na londyńskim przedmieściu. Mamy zatem genialnego "dedukatora", autora powieści kryminalnych i pomocnika policji - Joe Alexa. Mamy inspektora Scotland Yardu - Parkera, którego tradycyjne metody śledcze zwykle zawodzą przy bardziej skomplikowanych przypadkach. Mamy w końcu "porządny" dom, a w nim trupa oraz pięcioro podejrzanych. I jak to zwykle w kryminałach bywa, Joe krok po kroku dochodzi do tego, kto zabił.
Niestety, książka nie porwała mnie. Może zbyt tradycyjna w formie, zbyt przypominająca Christie, którą kiedyś się "przesyciłem". No i to tradycyjne końcowe resumé, które musi przy pełnej sali podejrzanych wygłosić główny bohater, a które mnie doprowadza do białej gorączki.
Podsumowując - na razie z kryminałami basta.
Na koniec pozwolę sobie jeszcze przedstawić stosunek autorskiego alter ego do własnej twórczości: "(...) wszyscy będą mieli mi za złe, że marnuję czas[1], zamiast pisać dobre, precyzyjnie zbudowane zagadki dla domorosłych detektywów (...)". I tym właśnie "Cichym..." IMO jest.
PS. Czytałem wydanie Zielowej Sowy z 2001 roku. Nie wiem, czy były w nim jakieś skróty (z czego OIDP Sowa słynie), ale wielkość czcionki z miejsca może przyprawić o migrenę.
---
[1] Na pisanie wielkiego, wspaniałego dzieła.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.