Dodany: 12.06.2005 18:15|Autor: MELCIA

Dwie wady


W tej wciągającej powieści z ponurą atmosferą wszystkie elementy spodobały mi się bardzo. Wszystkie, z wyjątkiem... użytego stylu i zakończenia.

Styl jest zdecydowanie zbyt kwiecisty. London próbował się dostosować do ówczesnych wymagań literackich. No cóż, siła wyższa:). Na przykład sądzę, że marynarze z "Upiora" używaliby w rzeczywistości znacznie pikantniejszych przekleństw niż "do diabła" i "a żeby to".

Jeśli chodzi o zakończenie, to jest ono okropnie naiwne i cukierkowe. Jakim cudem Maud i Hump dali radę wyżyć tak długo na wyspie? Czyżby miłość dodawała im sił? (Jakie to banalne). Dlaczego zostali tak nieoczekiwanie uratowani przez akurat przepływający statek? A tak w ogóle to szkoda, że Larsen umarł. Taką był ciekawą postacią... Poza tym jego śmierć zakończyła wszelkie niepowodzenia, troski i obawy rozbitków.

Żyła sobie zakochana para cicho i spokojnie w prymitywnej chatynce, otoczona przez ocean, żadnych drapieżników z wyjątkiem "wilka"... sielanka, pozazdrościć! A tak w ogóle, to nie wierzę w aż tak wyidealizowane osóbki jak Maud Brewster. Jak to możliwe, że cała załoga "Upiora" (łącznie z nieokiełznanym, straszliwym i brutalnym Wilkiem Larsenem) zapałała miłością do jednej kobiety? Nierealne, moim skromnym zdaniem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7686
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: Jack London 10.03.2007 16:46 napisał(a):
Odpowiedź na: W tej wciągającej powieś... | MELCIA
Droga Melusio

Co do zarzutu kwiecistości stylu Londona trudno się z Tobą nie zgodzić. Czas pisania tej powieści, a właściwie jej drugiej części przypada na okres wzmożonej wymiany korespondencji Londona z Charmian Kitridge, egzaltowaną i sztuczną kokietką, która później stała się jego żoną, a także pierwowzorem jedynej postaci kobiecej w "Wilku morskim". Jeżeli przejrzeć wspomnianą korespondencję można (podaje tu zdanie nie moje a Irvinga Stone'a) łatwo wytłumaczyć dlaczego książka ta jest tak niespójna stylistycznie i dlaczego pierwsza część wyraźnie góruje nad pierwszą.
Nie zmienia to mojej opinii o tej książce jako o jednej z najlepszych pozycji amerykańskiej literatury. Zauważ, że całkowicie inaczej niż Maud (fakt London nigdy nie miał szczęścia do konstruowania wiarygodnych postaci kobiecych) tworzy autor postać Larsena. I nie chodzi mi tu o fakt, że ich osobowości są całkowicie różne, ale o to, że w przeciwieństwie do Maud Larsen to postać żywa, wielowymiarowa, która wymyka się jakimkolwiek próbom zaszufladkowania. Wynika to głównie, moim zdaniem, z tego iż ja widzę w Larsenie obraz jednego z najwybitniejszych myślicieli XIX wieku, pod którego ogromnym wpływem znajdował się autor- Friedricha Nietzsche. Jest w postać Larsena wpisane całe cierpienie tego niemieckiego filozofa- jego głębokie osamotnienie, poznanie do którego dążył i które przeklinał, żal za utraconymi złudzeniami, gorzka świadomość materialisty i wreszcie okrutna, niewytłumaczalna "zemsta" losu. Ten który był piewcą siły, ciągłego przezwyciężania siebie, walki staje się uzależniony od innych i oszukany. "Miałem sny na miarę Korsykanina"- w tym krótkim zdaniu wyraża się cały żal człowieka, którego w życiu spotkało tylko cierpienie i który wierzył, że jego nieprzeciętna zdolność daje mu prawo do innego życia, niż to które dane mu było obserwować.
Co do twojego zarzutu, iż nierealistyczny jest obraz "miłości" całej załogi, łącznie z Larsenem, do jednej kobiety to nie mogę się z Tobą zgodzić. Po pierwsze London nie opisuje miłości a pożądanie. Jeżeli nawet słowa takie jak zauroczenie, czy miłość (z wyjątkiem relacji Hump-Maud) pojawiają się, to są one wynikiem konwencji, którą London musiał przyjąć ze względu na czasy w których pisał i na konserwatywne środowisko redaktorskie. Reakcja załogi jet możliwa, co więcej jest ona całkiem naturalna i prawdopodobna. Jeżeli w środowisku mężczyzn (mniejsze znaczenie ma tu fakt, iż są to nieokrzesani marynarze) po wielu miesiącach wspólnej podróży pojawia się kobieta, w dodatku jako rozbitek, dalsze wydarzenia raczej łatwo przewidzieć. To że do żadnego incydentu nie doszło przed walką Larsena z Humpem wynika tylko ze strachu załogi przed kapitanem.
To tyle na razie. I tak za bardzo się rozpisałem :)Pozdrawiam
Użytkownik: asherrr 09.09.2012 09:52 napisał(a):
Odpowiedź na: W tej wciągającej powieś... | MELCIA
A mnie styl bardzo się podobał. Lubię takie kwieciste zawiłości, przy czym - nie mając za dużo wspólnego z ojczystym językiem w ujęciu lekcyjnym - bez słownika języka polskiego ani rusz. Choć z drugiej strony wynika to bardziej z mojej chorobliwej pedantyczności - moja głowa za cel zawsze obiera sobie zrozumienie książki po całości, od deski do deski. Stąd skromna liczba ocen, gdyż takie czytanie jest ciut męczące. Z tego tytułu fakt, iż przeczytałem "Wilka morskiego" powinien świadczyć o tym, że daje po prostu "radę". I daje... Zakończenie faktycznie jest ciut naiwne i jakoś tak nagle fabuła, ni z gruszki, ni z piteruszki, się urywa. Bądź co bądź, mały zawód. Postać kobieca, jak już to ktoś zauważył, zbudowana jest dość ubogo, a przynajmniej od strony osobowości, czy też wnętrza. Innymi słowy, ewentualna opcja dla płytkiego "faceta". Ale najważniejsze, iż książka jest ciekawa - czasem zaskakuje i właściwie jest w niej wszystko to, co powinno być - walka na śmierć i życie, zabójcze sztormy, pościgi, wątek romantyczny, "szkoła przetrwania", szczęśliwe i nieszczęśliwe zakończenie, a nawet sporo wtrąceń filozoficznych. Z takich szczególików, które mnie co nieco ujeły - autor dobrze oddał, a właściwie ubrał w słowa, relacje między głównym bohaterem "pozytywnym" (Humprey) a głównym bohaterem "negatywnym "(Wilk Larsen). Ciekawe to jest o tyle, iż są oni w pewnym sensie sobie przeciwni, coś na kształt rozmowy niedopałka z wodą, przy czym woda dysponuje argumentem siłowym, który jest w stanie zdusić tlący się niedopałek, stąd ten musi tak prowadzić rozmowę, aby ewentualnie nie poznać "siły" wody. Może trochę przesadziłem z tym porównaniem... Co by nie było, w pewnym momencie wzajemny stosunek wspomnianych bohaterów co nieco się załamuje i bardzo fajne jest właśnie te "załamanie". Wracając do bohatera "negatywnego" - jest świetny. Bogata osobowość. Rzekłbym człowiek typu "ból istnienia", który uważa, iż poznał, oczywiście z pomocą nieprzeciętnej inteligencji, sens istnienia, przy czym sens ten jest raczej smutny, przytłacza i sprawia ból. Ciekawe... Polecam!
Użytkownik: jm1986 07.11.2017 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: W tej wciągającej powieś... | MELCIA
Jakieś tam wady zawsze ktoś znajdzie, coś, co mu się nie spodoba. Od siebie dopiszę tylko tyle, że moim zdaniem książka ta jest zaskakująco dobra - właśnie zaskakująco. Bo zanim zacząłem czytać, myślałem, że to powieść przygodowa dla chłopców; a po pierwsze to dużo więcej, niż tylko powieść przygodowa, a po drugie jest w niej dość dużo scen brutalnych, drastycznym więc wcale nie dla najmłodszych.
Użytkownik: MELCIA 14.01.2018 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakieś tam wady zawsze kt... | jm1986
Jest bardzo dobra - i ja stwierdzam to po latach. W dzieciństwie nie doceniłam "Wilka morskiego", bo też i nie dostrzegałam wielu obecnych w nim odniesień - a to do Nietzschego, a to do Melville'a, a nawet Miltona. Wątki filozoficzne... Przeciwstawienie dwóch skrajnie odmiennych światopoglądów w osobach Larsena i jego adwersarzy, czyli materialistyczny (i hedonistyczny) immoralizm kontra nawet nie idealizm, ale zwykła ludzka przyzwoitość (która wcale niekoniecznie wychodzi z tej konfrontacji obronną ręką) - to wszystko jest bardzo, bardzo interesujące, i zgadzam się - wykracza poza ramy typowej powieści przygodowej dla chłopców. Stanowczo wykracza.

Moja powyższa opinia powstała dawno temu, i sama dziś bym się pod nią nie podpisała. Nawet nie chce mi się jej czytać powtórnie ;), natomiast nabrałam ochoty na powtórkę z "Wilka morskiego". Polecam tę powieść, choć stanowczo nie najmłodszym. Wiecie, że ta powieść Londona jest w niektórych stanach USA lekturą szkolną? Chciałabym wiedzieć, na jakim etapie edukacji. Wiem, bo znalazłam sprawdzian z niej na stronie będącej amerykańską wersją naszych "bryków", "ściąg" i tym podobnych. Składał się głównie z pytań w rodzaju "Jaki kolor włosów miała Maud?", taki typowy test sprawdzający znajomość lektury.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: