Dodany: 12.06.2005 18:15|Autor: MELCIA
Dwie wady
W tej wciągającej powieści z ponurą atmosferą wszystkie elementy spodobały mi się bardzo. Wszystkie, z wyjątkiem... użytego stylu i zakończenia.
Styl jest zdecydowanie zbyt kwiecisty. London próbował się dostosować do ówczesnych wymagań literackich. No cóż, siła wyższa:). Na przykład sądzę, że marynarze z "Upiora" używaliby w rzeczywistości znacznie pikantniejszych przekleństw niż "do diabła" i "a żeby to".
Jeśli chodzi o zakończenie, to jest ono okropnie naiwne i cukierkowe. Jakim cudem Maud i Hump dali radę wyżyć tak długo na wyspie? Czyżby miłość dodawała im sił? (Jakie to banalne). Dlaczego zostali tak nieoczekiwanie uratowani przez akurat przepływający statek? A tak w ogóle to szkoda, że Larsen umarł. Taką był ciekawą postacią... Poza tym jego śmierć zakończyła wszelkie niepowodzenia, troski i obawy rozbitków.
Żyła sobie zakochana para cicho i spokojnie w prymitywnej chatynce, otoczona przez ocean, żadnych drapieżników z wyjątkiem "wilka"... sielanka, pozazdrościć! A tak w ogóle, to nie wierzę w aż tak wyidealizowane osóbki jak Maud Brewster. Jak to możliwe, że cała załoga "Upiora" (łącznie z nieokiełznanym, straszliwym i brutalnym Wilkiem Larsenem) zapałała miłością do jednej kobiety? Nierealne, moim skromnym zdaniem.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.