Wspaniała metafora
Ta książka to wielka metafora. Metafora życia w jednostce lotniczej jako życia w ogóle. Pokazuje wyolbrzymione, odbite w krzywym zwierciadle, posunięte do groteski cechy natury ludzkiej, skłonności do określonych zachowań. Jest tu obłędna chciwość i podłość, jest głupota i okrucieństwo, jest fałsz i małostkowość, wyrachowanie, zimna inteligencja pozbawiona uczuć i zasad, brutalność i siła w opozycji do słabej i delikatnej miłości, pycha, strach. W tym odwróconym świecie to wariaci okazują się normalni, a ci, co sprawiają wrażenie normalnych, są od normalności dalecy.
Narracja zaczyna się dość ospale. Rozwija się i toczy swoim tempem - cały czas niepozbawiona poczucia humoru - by w końcu zamienić się w tragiczny i przerażający teatr absurdu i groteski. Ale z zadziwiającym zwrotem na końcu i z otwartym, mocnym (dzięki efektowi kontrastu - książka dopracowana do ostatniego detalu) i dającym nadzieję zakończeniem.
Główny bohater - Yossarian - to everyman, który wśród otaczających go kreatur staje się wyjątkowy. Przechodzi ewolucję, by na końcu książki zostać postawionym przed ostatecznym wyborem - czy pójść na kompromis z ogromem zła, którym wypełnione jest życie, poddać się, wydawałoby się, nieodwołalnym regułom, które z każdego przyzwoitego człowieka zrobią w końcu, w ten lub inny sposób, ludzką kreaturę? Na szczęście okazuje się, że każdy może dopłynąć do swojej Szwecji. Wystarczy tylko wybrać cel, wierzyć święcie, że się go osiągnie i zrobić wszystko, co w swojej mocy, by go osiągnąć. Trzeba być sprytnym, przemyślnym i czujnym. Nigdy nie wiadomo, kiedy i za jakim rogiem czai się żądna krwi dziwka Nately'ego, by zamachnąć się na nas kuchennym nożem. Trzeba mieć plan opracowany w najdrobniejszych szczegółach i go realizować, sprawiając jednocześnie wrażenie, że robi się coś zupełnie innego. Trzeba zachowywać pozory, robiąc swoje. Tak jak Orr, czyli "albo". Albo - albo. Można być albo kreaturą pochłoniętą przez chciwość, chorobliwą ambicję, żądną łatwego życia, depczącą tych, co stają na drodze, głupią i okrutną, świadomą tego bądź nie, której ciągła gonitwa za mirażem niemożliwym własnego sukcesu zostawia za sobą ciągle nowe ofiary. (Gonitwa, która, jeśli kończy się sukcesem - okazuje się porażką). Albo zwykłym człowiekiem, którego nie interesuje gonitwa, starającym się zwyczajnie przeżyć swoje życie, zbyt słabym jednak, by wyrwać się ze strasznego magla i w końcu ginącym sromotnie. Albo tym, co dopływa do Szwecji...
I o tym jest ta książka. To nie żaden M.A.S.H. - niezależnie, ile w niej humoru. To nawet nie jest książka o wojnie. Chcesz przeczytać prawdziwą książke o wojnie - sięgnij po "Rzeźnię nr 5" Vonneguta. Tam autor sam potwierdza, że pisze o wojnie (a właściwie przeciw niej), a i równie dobra to literatura. A "Paragraf" to najprawdziwszy masterpiece. Polecam szczerze.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.