Dodany: 02.06.2005 13:18|Autor: marzenna

Paw rozwija ogon


Masłowską niebezpiecznie jest czytać. I niebezpiecznie jest Masłowską pochwalać. Jest to pierwszy znany mi przypadek pisarki, o której aby się wypowiadać - absolutnie nie należy czytać. Nieczytana książka Masłowskiej łatwo daje się podporządkować sądom o bełkocie, braku przekazu i akcji. Kiedy się ją przeczyta - to już nie jest tak łatwo. Stąd tym wszystkim, którzy chcieliby autorkę krytykować - czytania absolutnie nie polecam. Czytać powinni tylko ci, którzy czują się gotowi do odrzucenia zawiści i przyznania, że, ojejku, ta dziewczyna ma talent.

Bo ona rzeczywiście go ma.

Nowa powieść pozbawiona jest tych wszystkich usterek, w które obfitowała "Wojna polsko-ruska...". Mamy więc pogłębione postacie, bardziej płynną narrację, przekaz bardziej wyraźny. Oto diagnoza społeczeństwa, w którym szczęście to obecność w mediach, choroba i brzydota to towar na sprzedaż, wszystko, co ukazane w mediach - musi być jak najbardziej uproszczone i łatwe do podciągnięcia pod jedną etykietkę. To świat, za którego naprawę odpowiadają coraz to idiotyczniejsze akcje GW. To świat uproszczeń, duchowego galimatiasu, ślepiej wiary w poradniki, marzeń o chwilowej sławie. I jeszcze wiele więcej da się o nim powiedzieć.

Nie jest to jednak powieść taniego buntu, bo Masłowska zdaje sobie sprawę, ze tani bunt - również może być towarem. To powieść odtrutki poprzez śmiech, hiperbolizację i ironię. Ale również powieść metatekstowa, odreagowanie autorki, która znalazła się jakiś czas temu w oku medialnego cyklonu. I na celowniku czegoś, co interpretowałabym jako zwyczajną ludzką zawiść.

Historia o Mc Dorris, niespełnionej autorce jednego hitu, która niczego więcej nie napisze (a jeśli napisze - to "ognia, panowie!", zachęca narratorka), która znalazła się poza obszarem zainteresowania mediów, snuje się po domu, gotuje dziecku zupki i złośliwie wycina dziurki w grey-fruitach, ta historia wytrąca broń z ręki wszystkim krytykom Masłowskiej, odsyła ich pod skrzydła pani Marty Sawickiej (znanej przeciwniczki wszelkieg nowego pisarstwa), a ich argumenty zmienia w śmieszne i nieuzyteczne. Upupia ich, po prostu. Mistrzowsko.

Powieść nie jest jeszcze tym, czego po Masłowskiej oczekuję, niewątpliwie stać ją na dużo więcej, ale póki co - udowadnia, że pisarka się rozwija, i pozwala z niecierpliwością czekać na więcej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 18123
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: Edek666 07.06.2005 18:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Masłowską niebezpiecznie ... | marzenna
"ta historia wytrąca broń z ręki wszystkim krytykom Masłowskiej, odsyła ich pod skrzydła pani Marty Sawickiej (znanej przeciwniczki wszelkieg nowego pisarstwa), a ich argumenty zmienia w śmieszne i nieuzyteczne. Upupia ich, po prostu. Mistrzowsko."

A tam... Utwardza raczej w zdaniu o niskim poziomie i sztucznosci maslanej prozy(?!) Maslowskiej.
Co więcej, poruszając tą kwestię, pokazuje jak kruchy jest piedestał, na który różnego rodzaju pseudoautorytety literackie próbują wypchnąć ją siłą.

Oczekiwanie na następną twórczość Masłowskiej, to tez nic nowego. W końcu wszyscy lubią odwiedzać gabinety osobliwości.
Użytkownik: marzenna 08.06.2005 18:28 napisał(a):
Odpowiedź na: "ta historia wytrąca... | Edek666
polecam czytanie Masłowskiej ze zrozumieniem- ona sama z tego piedestału zeskakuje, pokazuje wszystkim język i idzie w swoją stronę.
i tym właśnie jest ta ksiązka.
Użytkownik: woy 23.07.2005 09:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Masłowską niebezpiecznie ... | marzenna
"Jest to pierwszy znany mi przypadek pisarki, o której aby się wypowiadać - absolutnie nie należy czytać. Nieczytana książka Masłowskiej łatwo daje się podporządkować sądom o bełkocie, braku przekazu i akcji. Kiedy się ją przeczyta - to już nie jest tak łatwo."

Bardzo oryginalne odkrycie. Uważasz, że wszyscy autorzy wcześniejszych recenzji i większości wypowiedzi nie czytali Masłowskiej? A może jest jakaś inna wersja tej książki, z większą zawartością treści, po przeczytaniu "już nie jest tak łatwo"? Bo mnie było łatwo i autorom poprzednich recenzji i krytyk, zdaje się, też.
Użytkownik: smachine 23.07.2005 15:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Masłowską niebezpiecznie ... | marzenna
Nie przebrnąłem przez ta książkę do konca lecz po przeczytaniu Twojej recenzji
nasuwa mi się jeden wyraz - gołosłowie. Na czym polega ten geniusz
Masłowskiej ? Proszę o chociaż jeden argument.
Postawilbym pare pytań ktore tyczyć się mogą kazdej rzeczy:

1. Po co komu taka książka ?
2. Gdzie jest innowacyjność ?
3. Czy wymyślanie nosidełka na piłkę do jest innowacyjne ?

Czy ta ksiazka nie jest przypadkiem wlasnie takim nosidelkiem lub innym tworem tak naprawde nikomu niepotrzebnym .... otoz jakby wszystko wskazywalo
ze jest zupelnie bezwartosciowym belkotem, lecz belkot ten wnosi
jakies orzeźwienie do literatury.

Podsumowując, moim zdaniem, książka wraz z zamieszaniem bez którego by nie mogła istnieć, jest orzeźwiającym bełkotem, lecz nie dla czytelnika, a dla środowiska literackiego.



Użytkownik: matkakobiet{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 06.08.2005 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Masłowską niebezpiecznie ... | marzenna
hehe kiedy mialam 14 lat na nudnych lekcjachw gimnazjum ukladlam takie rymowane opatrzoone komiksami texty o znajomych i czyatjac dzielko maslowskiej odebralm wrazenie ze swego czasu bylam w tym lepsza ale niestety wyroslam aa i nigdy nie nazwalabym tego sztuką;p
Użytkownik: gandalf 24.08.2006 13:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Masłowską niebezpiecznie ... | marzenna
Książka jest beznadziejna i efekciarska. Nic nie wynika z tych wszystkich odjechanych środków jakie autorka wykorzystuje.Poza tym nie ma w tym wbrew pozorom żadnego nowatorstwa-bardzo podobnie napisane są fragmenty "Ulissesa" Joyce'a.A przede wszystkim ta książka nie mówi o niczym ważnym. Więc po co ją czytać?
Użytkownik: marzenna 05.10.2007 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka jest beznadziejna... | gandalf
hm, po co? ja tam z reguły czytam dla przyjemności, nie wiem jak kolega.
A jeżeli współczesna rzeczywistość nie jest niczym ważnym, to trudno mi sobie wyobrazić co może być ważnego.

ps. Zbieżności z "Ulissesem" jakoś nie dostrzegam. Ale jeżeli kolega widzi, to chcą, nie chcąc, zafundował Masłowskiej niemały komplement.
Użytkownik: gandalf 09.10.2007 13:50 napisał(a):
Odpowiedź na: hm, po co? ja tam z reguł... | marzenna
Pewnie, że rzeczywistość jest ważna. Tyle, że książka Masłowskiej niczego istotnego o niej nie mówi (w tej sprawie odsyłam zresztą do mojej recenzji "Pawia królowej"-tam znajdziesz pełne uzasadnienie mojego poglądu).A co do Joyce'a-czy wyraźne podobieństwo do stylu znanego pisarza można uznać za zaletę książki? Bo moim zdaniem nie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: