Walka z językiem i o język
Właśnie wróciłam ze spotkania z autorem w "Latającym Holendrze" w Gdańsku, o którym to spotkaniu dowiedziałam się zresztą z Biblionetki. Książkę przeczytałam wczoraj, aby wiedzieć, o czym będzie się mówić.
Czyta się ją z przyjemnością, którą daje dowcipne i bujne plastycznie przedstawienie codzienności rodzinnego trójkąta: rodziców i syna. Syn niemały, bo trzydziestoletni w czasie narracji, wspomina przeszłość, ale bez naiwnej tkliwości. Retrospekcja prowadzona jest z punktu widzenia dojrzałego mężczyzny, znającego mechanizmy życia.
Trochę polityki, ale bardzo udomowionej, choć wcale nie oswojonej. PRL widziany bez cienia melancholii, jako zły i kaleczący ludzi system. Ciekawe związki tytułu, powracających marzeń o wielojęzyczności, która otworzy drzwi do bogactw świata tego (w zabawny sposób opisane w rozdziale "Jak zostać poliglotą?"), oraz ewidentnych nawiązań biblijnych do wieży Babel, ale też Hymnu o miłości św. Pawła.
Książka o niemożliwości wyjęzyczenia się, nazwania siebie i świata, który jest labiryntem pełnym izb, gdzie w niewiedzy o rzeczywistych powodach swojego nieszczęścia żyją mali, przestraszeni ludzie. Poza tym, jest to między innymi książka o fetyszu języka, pisma, maszyny do pisania. Ciekawy zapis walki z językiem i o język.
PS.: Spotkanie owocne. Paweł Huelle błyskotliwie poprowadził nas przez meandry twórczości i biografii pisarza.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.