Dodany: 31.05.2005 11:16|Autor: amoretka
Swojsko i przyjemnie
Czy lubią państwo Annę Rice? Ja nie przepadam. Przez osławiony „Wywiad z wampirem” przebrnęłam z trudnością, a seria powieści erotycznych jej autorstwa zniesmaczyła mnie do tego stopnia, że po żadną z kolejnych kronik wampirzych nie sięgnęłam. Tym bardziej jestem zdziwiona, że „Hotel Transylwania” Yarbro Chelsea Quinn tak mi się spodobał, bo owo dziełko utrzymane jest w takiej samej konwencji i podobnej (choć nieco uboższej) stylistyce jak saga o wampirach wyżej wspomnianej autorki.
Wydarzenia opisane w powieści mają miejsce we Francji w połowie osiemnastego wieku, na salonach arystokracji. Już samo to sprawiło, że nie odłożyłam książki na później, bo uwielbiam dworskie intrygi w oprawie nienagannych manier i pełnych kurtuazji gestów. Zgodnie z prawidłami gatunku na bohaterów zostali wybrani młoda i piękna arystokratka Madelaine de Montalia oraz tajemniczy hrabia de Saint-Germain, który w niedługim czasie okazuje się wampirem, tyle że z gatunku tych szlachetnych i odrobinę mniej krwiożerczych. Gdzieś poza głównym wątkiem plącze się gildia alchemików wytwarzających diamenty i krąg czcicieli Szatana, któremu dawno temu ojciec Madelaine obiecał oddać swoją córkę w ofierze... Czego chcieć więcej od dobrej powieści grozy?
W powieści roi się od archetypów i zapożyczeń. Można tu znaleźć elementy zaczerpnięte zarówno z najsłynniejszego dzieła prowodyra gatunku Stokera, jak i wspomnianej już wcześniej Rice. Wielbiciele literackiego wampiryzmu mogą spokojnie nastawić się na smaczny kąsek, może niezbyt nowatorski, ale za to zgrabnie przyrządzony i podany. Książkę Quinna czyta się jak bajkę, gdzieś już słyszaną i znajomą dla oka, w której od początku możemy wypatrywać naszych ulubionych elementów, pewni, że się tam znajdą. Nawiasem mówiąc, autorowi należą się wielkie brawa, bo wątek wampiryzmu został przeprowadzony z wyczuciem i gracją. Wbrew pozorom powieść grozy to dla współczesnego autora gatunek trudny, ponieważ łatwo przekroczyć granicę, gdzie napięcie scen grozy zmienia się w groteskę, a kawałki z założenia straszne wywołują salwy śmiechu. Tu wszystko jest w odpowiednich ilościach i proporcjach. Tylko pogratulować.
Na koniec pozostaje mi wyrazić ubolewanie, że tylko ten tytuł z serii o wampirze Saint-Germainie został przetłumaczony na język polski. Szkoda, bo chętnie sięgnęłabym po więcej i założę się, że inni wielbiciele tego typu powieści też... Cóż, pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję. A tymczasem zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.