Ryszard Kapuściński – kilka słów nie tylko o „Podróży z Herodotem”
Prawdziwą sztukę poznaję przez poszukiwanie w niej metafor. Autor, nie mówiąc wprost, przekazuje tym samym o wiele więcej niż zapisane jest na kartach książki, w obrazie czy rzeźbie. Słowo czy obraz, to tylko poszukiwanie wyrazu, próba oddania myśli i uczuć. Jest to prawda chyba powszechnie znana.
Każda książka Ryszarda Kapuścińskiego odkrywa przed nami nowe światy, ukazuje wielokulturowość, barwne tradycje, religie, ale również nie stroni od opisów wojen, a co za tym idzie biedy, głodu i wewnętrznych niepokojów. Autor jest uważnym obserwatorem, nie ocenia, lecz przekazuje to, co obiektywnie może wydać się najważniejsze, a najważniejszy jest człowiek w danym państwie, kulturze, systemie. Historie państw ukazane są przez pryzmat losów człowieka. To, co najbardziej urzeka, to zatrzymywanie się nad biedą, głodem, śmiercią tak powszechną w krajach Trzeciego Świata, nad niesprawiedliwością, nad wykorzystywaniem, nad niezasłużoną karą.
Człowiek jest zawsze ukazany jako nieodłączny element jakiegoś państwa; wychowany w jego kulturze, tradycji, języku, nieznający innych, staje się tym samym cegłą w tej ogromnej budowli, a wielokrotnie też i kulą armatnią albo tarczą - w zależności od tego, co wybierze jego przywódca. I nad tym właśnie problemem autor często się zatrzymuje, próbując nam wskazać mechanizmy rządzące systemem władzy totalitarnej, a także każdej innej, gdzie przywództwo sprawuje tyran.
Kapuściński to nie tylko badacz kultur, tradycji, nie tylko korespondent, podróżnik, ale przede wszystkim człowiek wrażliwy, humanista, dla którego ważny jest drugi człowiek, a dopiero potem system, w jaki został uwikłany, wplątany, w jakim się wreszcie urodził. Oglądając świątynię w Persepolis pisze: „Zawsze ilekroć ogląda się martwe już świątynie, pałace, miasta, rodzi się pytanie o los ich budowniczych. O ich ból, połamane kręgosłupy, oczy wybite odpryskami kamienia, reumatyzm. O ich nieszczęsne życie. Ich cierpienie”.
Dostrzec można w Kapuścińskim również bibliofila. Podróżuje z „Dziejami” Herodota, tak jakby to był przyjaciel, z którym można najmilej spędzić czas wtedy, kiedy aktualne wydarzenia zaczynają przytłaczać i męczyć. To także źródło fascynacji, wiedzy, i nauka warsztatu reporterskiego. Herodot i Kapuściński to racjonaliści, to obserwatorzy swoich czasów, to wreszcie rzetelni ich komentatorzy. Postać Herodota stała się Kapuścińskiemu szczególnie bliska: „Obdarzyłem ją teraz wyglądem i cechami, jakie chciałem jej nadać”. Te dwie postacie, pomimo upływu 2,5 tysiąca lat, łączą te same pasje, pragnienie podróżowania, poznawania i relacjonowania.
W „Podróży z Herodotem”, a szczególnie w rozdziale „Stoimy w ciemności, otoczeni światłem”, ma się wrażenie, jakby autor pisząc o Herodocie prowadził analizę swojej drogi życiowej, swojego wyboru. „Podróż jako wysiłek i dociekanie, jako próba poznania wszystkiego – świata, życia, siebie”.
Tę mądrą i pouczającą książkę czyta się wspaniale.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.