Dodany: 27.05.2005 22:54|Autor: antecorda

Lektura na nowo czytana


Co można powiedzieć o lekturach szkolnych? Że składają się na nie wielkie pomniki światowej literatury, że przez wieki były skarbnicą wielkich myśli, że wiekopomne, że doniosłe, że wspaniałe… Tak naprawdę, póki nie odnajdziemy sami tej wielkości, wszystkie, choćby w najlepszej wierze czynione, próby nauczycieli, usiłujących wszczepić nam miłość do tego czy owego arcydzieła, są niewiele warte. Niestety, od wielu lat szkoła jest nastawiona na realizowanie programu ministerstwa, a nie na kształcenie człowieka i już to sprawia, że „przerobienie” programu staje się priorytetem (często – mimo najlepsze chęci nauczyciela!), a nie pomoc w kształtowaniu wrażliwości i doborze poglądów życiowych ucznia.

„Hamleta” czytałem po raz pierwszy w szkole. To znaczy – pamiętam, że czytałem, ale sięgając teraz po tę książkę, kompletnie nie mogłem sobie przypomnieć jakichkolwiek odczuć czy przemyśleń związanych z tą lekturą, a przecież po to ją „przerabialiśmy”! Teraz, tworzyły się – zupełnie nowe, świeże, jakbym pierwszy raz zapoznawał się z historią królewicza duńskiego, choć oglądałem przecież już tyle ekranizacji. Spóźnione refleksje i odkrycia.

Dla tych, którzy zupełnie nie orientują się, o czym jest ta tragedia, kilka słów o fabule. W Elsynorze, zamku na północnym krańcu wyspy zelandzkiej, po tajemniczej śmierci króla Hamleta (ojca naszego bohatera) na tronie zasiada jego brat Klaudiusz, biorąc jednocześnie za żonę wdowę po swoim bracie. Według renesansowych norm (i nie tylko renesansowych) taki czyn był kazirodztwem, czymś godnym potępienia. Nie podoba się to zarówno Hamletowi, jak i kilku jego przyjaciołom i sługom, ale dla większości dworu nie jest czymś zdrożnym. Na kilka dni przed ślubem i koronacją zaczyna pojawiać się na murach zamku duch przypominający zmarłego króla. Wieści o tym docierają do Hamleta, który w końcu staje z nim twarzą w twarz, zaś duch nakazuje mu srogą zemstę na nowym królu – Klaudiuszu. Hamlet postanawia się zemścić w oryginalny sposób – udając szaleńca. Do dziś nie milkną spory wśród filologów o to, czy ta „metoda”, w warstwie artystycznej utworu, jest dowodem słabości charakteru naszego bohatera, czy może inteligentnie obmyślonym planem, mającym w oczach ludu duńskiego przede wszystkim zdyskredytować Klaudiusza.

Postaci, jak to często u Szekspira, są soczyste, pełnokrwiste. Mimo literackie aluzje, sylwetki są dość dobrze umotywowane psychologicznie, choć, moim zdaniem, przydałoby się wyjaśnienie: w jaki sposób Hamlet stał się kimś, kogo dziś moglibyśmy nazwać dekadentem. Przez to jego sylwetka jest jakby niepełna. Intryga jest zawiła, ale nie na tyle, żeby zagubić się w meandrach wzajemnych powiązań. Ogólnie – bardzo dobry dramat sceniczny (kolejny wyróżnik Szekspira).

Cóż jednak, gdy wielu krytyków zwracało tylekroć uwagę na psychologiczną stronę tragedii. Iluż badaczy pastwiło się nad „głębią” psychiki Hamleta, ilu podnosiło za to pod niebiosa autora tego dzieła. Nie wiem, być może znów wychodzi w tym miejscu moja gruboskórność, ale akurat tego nie zauważyłem. Utwór podobał mi się dla tego wyostrzonego niczym brzytwa dramatyzmu wyborów postaci, co zawsze mnie urzekało w literaturze. Monologi Hamleta zdawały mi się zbyt wydumane i w gruncie rzeczy – niepotrzebne. Brakowało im po prostu solidnej podbudowy psychologicznej. Słynne „być, albo nie być” zdawało mi się zupełnie nieumotywowane, a przez to jakby „wzięte z księżyca”. To był jedyny, ale poważny zgrzyt w odbiorze tego dramatu.

I znów – kładzie się tu cieniem sprawa przekładu, do którego Szekspir nie miał w literaturze polskiej aż tak dużego szczęścia jak choćby wychwalany niedawno przeze mnie Goethe. Przeczytałem i porównałem dwa z bodajże szesnastu tłumaczeń tego dzieła na język polski – dziewiętnastowieczne Paszkowskiego i współczesne: Tarnawskiego. Żadne z nich nie zachwyciło (choć Paszkowski był zdecydowanie lepszy!), ale też w żadnym ów wysławiany „psychologizm” postaci, o czym przed chwilą pisałem, nie powalał na kolana. Dlatego raczej skłaniam się ku zdaniu, że mimo wszystko w „Hamlecie” jest sporo niedociągnięć, że powszechna opinią, mówiąca o tragedii jako arcydziele, jest w moich oczach wygórowana i w gruncie rzeczy szkodliwa, bo według mnie utwór broni się zupełnie innymi wartościami. Choćby wspomnianą ostrością konfliktu.

I dla tych wartości polecam książkę tym, którzy jeszcze nie czytali, bądź – jak ja w szkole, nic z tego nie zaczerpnęli dla siebie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 23399
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: isia_isia 21.07.2005 12:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Co można powiedzieć o lek... | antecorda
Hamlet to najlepsze dzieło Shakespear'a jakie czytałam - mam wypisanych z niego mnóstwo cytatów!
Użytkownik: Vilya 21.07.2005 12:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Co można powiedzieć o lek... | antecorda
Ech, koniecznie przeczytaj, proszę, przekład Barańczaka! Dla mnie to jedyne znośne tłumaczenie Szekspira, oddające (czy też raczej odtwarzające na gruncie języka polskiego) gry słowne i całą zabawę językiem. Widać tam również, jak skomplikowaną postacią jest Hamlet - nie będę tutaj pisać niepotrzebnego wykładu ;-), proponuję tylko zwrócić uwagę, na jego relacje z matką i Ofelią.
Użytkownik: Anitra 28.07.2005 20:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech, koniecznie przeczyta... | Vilya
Marzę, by znaleźć przekład Barańczaka. Jak dotąd miałam do czynienia z dwoma innymi przekładami, które przyprawiły mnie o ból głowy! W jednym z nich znalazłam takie tłumaczenie znanego wszystkim cytatu: "Widno jest coś chorobliwego w państwie duńskim." No i jak można czytać coś takiego?!
Użytkownik: Potworek_figaro 12.01.2006 17:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Co można powiedzieć o lek... | antecorda
Ja także polecam przekład Barańczaka!
Natomiast szczerze odradzam Słomczyńskiego, który sprawia, że dzieła Szekspira naprawdę nudzą!

Do "Hamleta" sięgnęłam sama bez przymusu i jestem zachwycona.
Polecam!
Użytkownik: Roland z Gilead 08.09.2006 09:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja także polecam przekład... | Potworek_figaro
W przeciwieństwie do Potworka mi najlepiej się czytało tłumaczenie Słomczyńskiego, ale każdy ma inny gust. Chociaż tłumacznie Barańczaka też nie jest złe.
Użytkownik: miłośniczka 07.12.2006 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Co można powiedzieć o lek... | antecorda
nie polecam również przekładu Barbary Kopeć-Umiastowskiej, nie jest zbyt dobre
Użytkownik: alicja225 05.05.2009 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Co można powiedzieć o lek... | antecorda
Książka nie zachwyca wbrew powszechnej opinii, jednak coś w sobie ma. Myślę, że to coś odkryję dopiero wtedy, kiedy przygotowana psychicznie sięgnę po nią po raz drugi.
Użytkownik: Pingwinek 05.08.2015 17:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Co można powiedzieć o lek... | antecorda
I ja polecam "Hamleta" wszystkim zniechęconym kontaktem z lekturą w latach szkolnych.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: