Dodany: 27.05.2005 20:25|Autor: antecorda

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Burzliwe dzieje pirata Rabarbara
Witkowski Wojciech (1939-2013)

2 osoby polecają ten tekst.

Taki duży, taki mały może to przeczytać!


Pamięta ktoś „Bretończyka po fasolsku”? Albo kapitana Octa? Pamiętacie Krztynka zjeżdżającego po tęczy (co strasznie denerwowało Barbarę, żonę pirata Rabarbara)? Albo samego Rabarbara uciekającego z niewoli u ludożerców w wannie na grzbietach krabów? Pamięta ktoś?

Dla mnie to kultowa książeczka, porównywalna jedynie z „Kubusiem Puchatkiem”, „Muminkami” czy „Lokomotywą”. Króciutkie opowiadanka Witkowskiego zamieszczane były pierwotnie w „Płomyczku” – ponad dwadzieścia lat temu, a potem zostały wydane w formie książkowej (z rewelacyjnymi rysunkami Lutczyna). Na nich uczyłem się czytać, ale równocześnie śmiać, wzruszać i myśleć. Uczyłem się oglądać świat jako fascynujące miejsce, gdzie najprostsze rzeczy same w sobie są poezją (choćby taka grochówka!) i tylko nasze nastawienie, nie wiedzieć czemu, odziera je z tego piękna.

Fabuła jest prosta – płynący „Kaczym Kuprem” (niegdyś „Pierś Łabędzia”) marynarz Rabarbar buntuje się przeciw kapitanowi Octowi i wróciwszy wpław do domu postanawia zostać piratem. Przy czym owo „piracenie” najczęściej składa się z jedzenia grochówki, palenia fajki wypełnionej grochowinami i pieprzem i równie częstego spania. W końcu prawdziwy pirat to nie byle kto, więc należy mu się dobre jedzenie i wypoczynek! Ale czasem każdy pirat musi wypłynąć w rejs i wtedy zaczynają się najbardziej fantastyczne historie – uratowanie Bretończyka z rąk ludożerców, przyholowanie góry lodowej z mieszkającym na niej misiem polarnym do domu czy zaatakowanie „Kaczego Kupra” bez oddania bodaj jednego strzału.

Wierzcie mi – wszystkie historyjki są napisane z takim humorem i ciepłem, że nawet po latach urzekają dorosłego przecież faceta! A przy tym nie ma tu żadnych „złych smoków”, „prześlicznych księżniczek”, „dzielnych rycerzy” czy „tajemniczych czarodziejów”, sztampowo zapełniających kolejne współczesne „książki dla dzieci”. To taka dobra literatura, którą można polecić każdemu rodzicowi, który nie chce czytać swoim dzieciom o jakichś okropieństwach. Ale nie tylko im, bo zapewniam, że książka jest napisana z werwą i satyrycznym zacięciem, szczególnie w rozmowach Rabarbara z Barbarą.

Chyba niewiele książek mogę aż tak gorąco polecić jak tę, więc polecam!!! Gorrrąco!!!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 14094
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: kot 28.05.2005 13:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamięta ktoś „Bretończyka... | antecorda
Kapitan Rabarbar!!!! Pamiętam jak pani w przedszkolu czytała nam tę cudną książkę, słowo. Potem była obiektem westchnień na witrynie w księgarni, ale tak się jakoś złożyło ze nigdy nie miałam jej dla siebie. Muszę to nadrobić, w końcu Dzień Dziecka tuż tuż... :)
Użytkownik: dzony 05.06.2005 01:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Kapitan Rabarbar!!!! Pami... | kot
Super, moje wspomnienia z Piratem Rabarbarem sięgają również czasów, gdy, niczym Kłapouchy, gapiłem się na trzy patyki, które "uczony" Krzyś umiał już nazwać: "A". Mama czytała mi ją do snu, po obiedzie, przed dobranocką, a ja chłonąłem dosłownie męskie przygody Rabarbara. Jest też pierwszą książką, jaką samodzielnie przeczytałem!
Ale najbardziej zdziwiłem się, gdy uświadomiłem sobie jaki wpływ wywarła ona na moje dorosłe życie. Po kilku latach zostałem żeglarzem, potem sternikiem, od niedawna jestem instruktorem żeglarstwa i pływam na rejsy morskie. A to wszystko przez Rabarbara:).
Przeczytałem też ostatnio tę książkę mojemu synkowi: płakałem ze śmiechu podczas lektury i do dziś, gdy chcemy się rozśmieszyć "rzucamy" sobie cytatami Papugi, czy Krztynka. Rewelacja.
Użytkownik: Kropka1201 05.09.2006 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamięta ktoś „Bretończyka... | antecorda
"Przygody pirata Rabarbara" po prostu cudo. Mam jedynie kilkanaście lat, ale znam tę książkę i kocham ją!!! Znalazłam ją w domu babci, była to ulubiona książka mojego wujka, kiedy był jeszcze mały!
Oczywiście, ze pamiętam kapitana Octa, czy "Bretończyka po fasolsku". Tego drugiego szczególnie, bo do tej pory używam tego określenia w zamian za moją ulubioną fasolkę po bretońsku. Świetna książka, godna poświęcenia. Polecam również "Dalsze przygody pirata Rabarbara" Do zobaczenia na "Kaczym kuprze"!!!
Użytkownik: ka.ja 23.04.2010 15:44 napisał(a):
Odpowiedź na: "Przygody pirata Rab... | Kropka1201
Ha! Ja też nie jadam fasolki po bretońsku, a jedynie Bretończyka po fasolsku. Niezatarte piętno.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: