Dodany: 21.05.2005 10:30|Autor: dorocinska

Dziewiętnastowieczny harlequin by Przerwa-Tetmajer


Przerwa-Tetmajer znany jest wszystkim jako młodopolski poeta, autor liryków tatrzańskich i miłosnych, oraz jedna z największych legend swojej epoki: piękny młody geniusz, który najpierw swoją II serią "Poezyj" oczarował wszystkie panie i panny w salonach całej Polski, a później zapadł na chorobę psychiczną, która stopniowo coraz bardziej odcinała go od świata... Tymczasem Przerwa-Tetmajer ma jeszcze inne oblicze, o którym mało kto dziś wie: pisarza-autora trzeciorzędnych powieści obyczajowych, obliczonych na zaspokojenie gustów kucharek i panien służących. Do utworów tych zaliczają się m.in. "Anioł śmierci", "Zatracenie", a także "Panna Mery".

Akcja "Panny Mery" toczy się w wyższych sferach: żydowskich potentatów i najświetniejszej arystokracji. Tytułowa bohaterka to pochodząca z żydowskiej rodziny jedyna spadkobierczyni gigantycznej fortuny, na którą patrzą oczy całej familii, pewnej, że kto jak kto, ale ona zrobi świetną partię i połączy swój milionowy majątek z polskim tytułem, a tym samym wejdzie w najwyższe społeczne kręgi. Sama Mery jest o tym święcie przekonana: świadoma swej urody, bogactwa oraz odpowiedzialności i nadziei rodziny, jakie na niej spoczywają, myśli, że: "powinna się nazywać Tryumfia Gnieźnieńska, a nie Marya!", a w wyobraźni widzi siebie jako księżną, mającą u stóp cały świat. Waha się, czy decydować się na małżeństwo z pochodzącym ze znakomitego i starodawnego rodu hrabią Czorsztyńskim (oczywiście, jak przystało na szukającego żony arystokratę, posiada on jedynie wspaniały tytuł i jeszcze wspanialsze długi, a żenić się z nią pragnie wyłącznie dla pieniędzy), czy też poszukać mariażu na skalę europejską. W grę wchodzi także poślubienie mężczyzny bez pięknego urodzenia, ale za to sławnego w wielu krajach, który swoimi dziełami rozgłaszałby imię pięknej "róży Syjonu". Mery musi poślubić tytuł albo nazwisko, a najlepiej dwa w jednym - z jej milionami, urodą i sprytem wszystko jest możliwe!

Na razie jednak powoli szykuje swój ostateczny triumf: papa Gnieźnieński powiększa majątek o kolejne miliony i obsypuje córkę, która wszak jest wizytówką jego bogactwa, diamentami; bogaty zaś wuj udziela jej niezbędnych życiowych rad, jak radzić sobie w świecie, w którym innych najbardziej cieszy cudze niepowodzenie, jak kreować swój wizerunek, np. poprzez odpowiednio nagłośnioną działalność dobroczynną; złoto rozdane biednym jest najlepszym bowiem sposobem, by kobieta uchodziła za osobę o wielkim sercu. Mery również rozumie, że panna z najwyższego towarzystwa powinna mieć kosztowne kaprysy i zachcianki, ale z drugiej strony musi ona dawać dowody współczucia i miłosierdzia; jedno i drugie należy do dobrego tonu.

Bohaterka ma jeden problem w życiu: otóż mimo jej bogactwa, urody i inteligencji nikt się w niej nie kocha! Biedniejsze, brzydsze i mniej sprytne krewne i przyjaciółki mają wielbicieli, niektóre nawet po kilku; a ona nikogo, nikogo! Nikogo?! Nie! Jest pewien wzdychający do niej ubogi artysta, muzyk i kompozytor Strzyżecki, który ośmielił się jej kiedyś powiedzieć kilka słów prawdy, po których oburzona panna Mery zerwała stosunki. Jego bezczelność i widoczne wciąż zauroczenie, które przemienia się chwilami niemalże w jakaś straszną chorobę, fascynują bogatą dziedziczkę. W pewnym momencie dochodzi do wniosku, że przecież: "Nim się wyjdzie za mąż za takich Czorsztyńskich, trzeba coś przeżyć z takim Strzyżeckim" i bez skrupułów przystępuje do miłosnej kampanii. Zaczyna z zimną krwią kokietować artystę, wypróbowywać jego reakcje, a w końcu... sama się w nim zakochuje. Jednak czy Mery zdolna jest poświecić swoją wybujałą ambicję i oczekiwania rodziny w imię miłości do artysty...? A może Strzyżecki zdobędzie wymarzoną przez Mery dla niego europejską sławę...?

Czego nie ma w tej książce! Są i rozpalone zmysły, i wielkie namiętności, i jeszcze większe zdrady. Jest świetne towarzystwo, arystokratyczne siedziby, świat sztuki i natury, która rozpala płomienie nawet w zimnokrwistych, wyrachowanych pannicach. Mamy oczywiście i ślub, i rozwód, a samobójstwa także nie mogło zabraknąć, podobnie jak stereotypowego w XIX-wiecznej polskiej literaturze obrazu pięknej, zmysłowej, demonicznej Żydówki. Wszystkie pasjonujące i niezwyczajne na granicy nieprawdopodobieństwa wypadki opisane są z manierą, która może zręczniejsza jest nieco niż u Mniszkówny, bo nie ma tu aż takich kwiatków stylistycznych, ale w równym stopniu na poły bawi, na poły irytuje współczesnego czytelnika. Nie wiadomo, śmiać się czy płakać...? Chyba jedyny powód, dla którego warto przeczytać tę książkę, to ciekawość: czym zachwycały się samotnymi wieczorami, spędzanymi często o głodzie i chłodzie, panny służące, szwaczki i kucharki; ale nie tylko, bo zapewne niejedna panna z arystokracji nie pogardziła tą dyszącą zmysłami książeczką, która dziś już tylko jest zapomnianym pomnikiem spospolitowanego i spłyconego, a jednocześnie niechcący skarykaturowanego modernizmu w wersji dla ubogich duchem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3600
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: