Dodany: 06.05.2005 20:10|Autor: aldarion

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Narzeczona księcia
Goldman William

5 osób poleca ten tekst.

Goldman? Istotnie - złoty człowiek


Nazwisko Goldman nie mówiło mi zupełnie nic, jeśli chodzi o literaturę. Owszem, słyszałem o kilku doskonałych scenariuszach filmowych tego człowieka, lecz na polu książkowym nigdy nie miałem okazji go wypatrzyć. Aż do chwili, kiedy na horyzoncie pojawiła się narzeczona księcia. Z daleka nie wydawała mi się nikim szczególnym, ot, kolejna, niezbyt zapadająca w pamięć postać w gąszczu powieści, przez które właśnie przejeżdżała. Lecz cóż to? Poczęła zbliżać się do mnie szybciej niż wymagałby tego zdrowy rozsądek, a każde stąpnięcie jej konia ukazywało mi z coraz mniejszej odległości wspaniałości, których nie sposób było wychwycić zza zasłony zazdrosnych książek, naprężających swe okładki z wszystkich sił w celu zasłonięcia przed mym wzrokiem księżniczki! Ach, nie sposób jednak było jej zatrzymać ani ukryć. Biła wśród nich unikatowym blaskiem, niczym świeżutkie płatki "Corn Flakes". Wspaniałe to było uczucie, gdy tak rozsmakowywałem się w niej tym bardziej, im bliżej moich wygłodniałych oczu się pojawiała. Kiedy znalazła się już „o krok” ode mnie, wcale nie zamierzała zwolnić, a ja, wpatrzony w nią przymrużonymi oczami, z niezbyt ambitnym wyrazem twarzy i uśmiechem błogim jakby tuż po zjedzeniu wedlowskiego ptasiego mleczka, w żadnym razie nie miałem najmniejszej ochoty uciekać. Patataj patataj patataj łubuduuuu!!! Kiedy zbliżenie osiągnęło punkt krytyczny, zostałem poturbowany, stratowany, zmaltretowany i, rzecz jasna, powalony... jakże rozkoszne było to uczucie :).

Dla mniej lotnych umysłów pragnę dodać, że wbrew pozorom cały czas mówiłem o książce :P. A lektura owej książki była dla mnie niezwykle miłym przeżyciem, intensywnością porównywalnym z omówionym już zderzeniem z koniem. Co tak mnie w niej urzekło? Wydawać by się mogło, że jej apetyczność... i rzeczywiście, zwał jak zwał – apetyczna, bajeczna, fantastyczna, rewelacyjna – w każdym razie z pewnością godna uwagi i polecenia. Za co? Za wspaniały humor, przy którym sam Pratchett wydaje się blednąć. Za akcję tak wciągającą, że nałóg nikotynowy wydaje się igraszką do przezwyciężenia. Za bohaterów, których wyobrażenie pozostanie w głowie co najmniej do czasu przeżycia intensywniejszego od słynnego już zderzenia z koniem. Za historię, która nie pozwoli wam się nudzić choćby odrobinę, nawet gdyby wasza matka kazała jej przestać. I wreszcie za wyeksploatowany i lichy, wydawać by się mogło, temat: miłość.

Książkę ciężko sklasyfikować, jeżeli chodzi o określone stanowisko pokroju: być straszną czy też zabawną? Przeważa w niej wszak humor, ale przeplata się i z wydarzeniami brutalnie prawdziwymi, jeśli chodzi o okrucieństwo losu. Książka mimo swej lekkiej treści bazuje bowiem twardo na zasadzie „życie nie jest sprawiedliwe” – a to, jakkolwiek by patrzeć, bardzo oryginalna cecha w literaturze, gdzie happy endy są chlebem powszednim. Nie nastawiajcie się jednak na sceny, które zjeżą wam włosy na głowie - całość opowiedziana jest z przymrużeniem oka i na tyle lekko, żeby połknąć lekturę za jednym posiedzeniem. Nie uświadczycie tu także wielce ambitnych fragmentów czy scen skłaniających do przemyśleń. Jest to po prostu świetnie napisana książka, przy której lekturze przednio się zabawicie i po której zachowacie przemiłe wspomnienia.

Nie chciałbym zdradzać fabuły, ma ona bowiem to do siebie, że lubi porządnie zaskakiwać i każda dłuższa wzmianka mogłaby odjąć czytelnikowi część przyjemności płynącej z tego właśnie elementu. Dość powiedzieć, że znajdziecie tu rozbrajających bohaterów, wartką akcję, miłość i historię udowadniającą, że „życie nie jest sprawiedliwe”. Mało? W pewnych przypadkach zapewne tak, ale nie w przypadku Goldmana, który prowadzi powieść fantastycznym stylem i z wyjątkowym wyczuciem, sprawiając, że z banalnej historyjki wyrosła znakomita książka.

Szczerze polecam – tak młodszym, aby poczuli, że fantasy nie musi być śmiertelnie poważna, aby być dobra, jak i starszym, aby przypomnieli sobie bajki z dzieciństwa, które przyprawiały ich o wypieki na policzkach. I dobra rada na koniec: jeśli natraficie na film na jej podstawie, nie oglądajcie go przed jej przeczytaniem – moglibyście stracić do tego zabiegu chęci. W odwrotnej konfiguracji nie ma żadnych przeciwwskazań. Polecam więc już ostatni raz, jako człowiek, który szczerze polubił tę książkę, i który zdania o niej nie zmieni, nawet jeśliby sam Goldman przekonywał go, że jest kiepska :).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 18021
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: Sehar 26.12.2005 14:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Nazwisko Goldman nie mówi... | aldarion
Książka istotnie jest dobra. Nie brakuje baśniowości, humoru, no i oczywiście romansu. Ktoś, kto chciałby odpocząć od wojowniczek, wszechobecnej magii oraz pospolicie spotykanych niezwykłych stworzeń, powinien być zadowolony. Gdyby tak zastanowić się nad tym głebiej, można uznać ją za powieść awanturniczą z elementami fantastyki. Sam film nie jest zły, przynajmniej dla mnie, ale pewnie wynika to z mojego sentymentu do niego.
Użytkownik: ziel 21.10.2007 19:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nazwisko Goldman nie mówi... | aldarion
książka rzeczywiście świetna. Natknęłam się na nią przypadkiem w bibliotece, myśląc, ze to kolejna standardowa powieść fantasy-ale jakże mile mnie ona zaskoczyła!!:) świetna!!! Czytelnik siedzi z przyszłowiowym "babanem na twarzy" i nie może się oderwać:D
Użytkownik: jakozak 17.01.2008 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Nazwisko Goldman nie mówi... | aldarion
Taka pratchettowka, taka pratchettowska! Już ją kocham! Jestem w połowie. :-)))
Użytkownik: Anna 46 17.01.2008 12:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Taka pratchettowka, taka ... | jakozak
Ja po Tobie, ja po Tobie! :-)))
Użytkownik: jakozak 17.01.2008 17:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja po Tobie, ja po Tobie!... | Anna 46
Tak, tak. :-)))
Użytkownik: jakozak 18.01.2008 19:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Taka pratchettowka, taka ... | jakozak
Marzyłam o szóstce. Wyszła "tylko" piątka.
Polecam, polecam. :-)))
Trudno mi określić, co to jest.
Na pewno satyra.
Autor bawi się znakomicie, a czytelnik z nim. Inteligentne, zaskakujące często dialogi są ogromnym plusem lektury.
Akcja: zabawna, naiwna, ale naiwna po wariacku. Celowo.
Sporo pratchettowskich chwytów, coś z Thackeray'a.
Oceńcie sami.
Użytkownik: amfibia 19.05.2008 21:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Nazwisko Goldman nie mówi... | aldarion
Ja znałam tylko jej fabularną następczynie oglądana z wielką namiętnością w czasach dzieciństwa:) Odnalezienie jej książkowej poprzedniczki było jak koktajl truskawkowy w samo południe. Sama słodycz :D:D:D
Użytkownik: jakozak 02.12.2009 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Nazwisko Goldman nie mówi... | aldarion
Czy Goldman napisał jeszcze coś tak zabawnego? Polećcie mi, proszę. Zatęskniłam.
Użytkownik: Averil 12.07.2011 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy Goldman napisał jeszc... | jakozak
Niestety, nie tylko Goldman nie napisał niczego podobnego do "Narzeczonej księcia". Podobną książkę w ogóle trudno spotkać. Absolutnie nie zaliczyłabym tu twórczości Pratchetta, bo to zupełnie inny typ humoru. Może ciut podobieństwa jest u Eduardo Mendozy, w książce "Brak wiadomości od Gurba". Podobny poziom absurdu. Jednak to współczesna powieść satyryczna, w kostiumie sfi- fi, a nie fantasy.
"Narzeczona księcia" jest wyjątkowa, po prostu.
Użytkownik: Averil 12.07.2011 11:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Nazwisko Goldman nie mówi... | aldarion
To rzeczywiście świetna książka, jedna z moich ulubionych, ja jednak młodszym czytelnikom jej NIE polecam. To książka dla czytelników wyrobionych, niekoniecznie w fantasy, ale przynajmniej jeśli chodzi o literaturę w ogóle.
Jako jedna z pierwszych lektur z pewnością się nie sprawdzi, zostawi czytelnika zaskoczonego i zdezorientowanego.
Nie chciałabym przesadzać, żeby nie wyjść na snoba, ale spotkałam się już z wieloma skrajnymi reakcjami na tę książkę. Dlatego polecam ją w szczególności:
- miłośnikom i znawcom fantasy,
- miłośnikom i znawcom dobrej literatury, w szczególności zaś parodii, czarnego humoru i abstrakcji,
- czytelnikom w wieku co najmniej 15 lat (za wyjątkiem przypadków wyjątkowego oczytania)
Użytkownik: jakozak 18.07.2011 10:58 napisał(a):
Odpowiedź na: To rzeczywiście świetna k... | Averil
... i miłośnikom wariactwa i absurdu też. :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: