Dodany: 05.05.2005 12:55|Autor: kocio
Awangarda pozytywna
Książka jest trochę jak koszula - nie wystarczy, żeby była dobra, ważne jeszcze, żeby także dobrze pasowała odbiorcy. "Najlepsze co może przydarzyć się rogalikowi" od początku przyciągnęło moją uwagę, ponieważ dzieje się w Barcelonie - mieście, które niedawno miałem okazję odwiedzić. W trakcie czytania okazało się zresztą, że samo miasto nie pełni zbyt istotnej roli, ale reguła pozostaje regułą. Drugim powodem, dla którego powieść Tusseta przypadła mi do gustu, jest jej swobodna konstrukcja, a już zwłaszcza główny bohater, który jest ewidentnym źródłem tej swobody.
Kim jest Pablo Tusset, dokładnie nie wiadomo - nota wydawcy mówi tylko tyle, że zaczynał jako krytyk literacki, że faktycznie mieszka w Barcelonie i że pisze pod pseudonimem.
Przy okazji ostrzegam tu przed czytaniem całej noty, bo choć krótka, to zepsuła mi trochę przyjemność podążania wzdłuż fabuły. Akcja bowiem w tej książeczce stanowi bardzo delikatną kanwę, jest jej tak niewiele, że nie warto chyba zdradzać, którędy prowadzi. Wiecej: mimo że książka jest, z grubsza rzecz biorąc, powieścią kryminalną, przyłapywałem się kilkakrotnie na tym, że wcale nie pragnąłem znać naszego ulubionego Dalszego Ciągu, bo pochłaniał mnie opis zwyczajów i myśli głównego bohatera - Pabla Mirallesa, słusznie opisanego jako utracjusz i obibok. I chyba dobrze odczuwałem, wygląda bowiem na to, że jest on właściwym tematem książki z woli autora.
Trudno tu mówić o nadmiernym realizmie (Pablo ma bajecznie bogatych rodziców oraz perfekcyjnego starszego brata) i psychologizmie postaci (myśli głównie o tym, jak nic nie robić i jak pogrążyć się w alkoholowym lub narkotykowym oszołomieniu, z zasady nie angażuje się w związki, a za najbezpieczniejszy seks uważa płatny, bo po nim można zniknąć), więc - doliczając dużą porcję humoru - jest to niezłe czytadło.
Ale to "czytadło" ma także swoje dodatkowe strony (bo raczej nie podwójne dno, skoro widać je od razu). Pablo jest inteligentnym człowiekiem, który spędza czas prowadząc metafizyczne dyskusje w Internecie, nie czyta książek nie dlatego, że jest analfabetą, tylko dlatego, że nie znajduje w nich nic ciekawego, a wesołkowatość i ironia (także autoironia) jest próbą ochrony jego wewnętrznego świata. To postać zbudowana ze sprzeczności i jeden z niewielu bohaterów literackich, którzy kontestują świat zdecydowanie, ale w nietypowy, barwny i sympatyczny sposób. Tumiwisizm Pabla nie jest jakąś jego wstydliwą wadą, ale życiowym wyborem.
Tusset stworzył postać, która mnie zadziwiła, a nawet zafascynowała. Łatwo było przesterować ją w stronę buntu przeciw współczesności, ludziom, konsumpcji itp., równie łatwo można też było uczynić Pabla ziejącym nienawiścią do wszystkiego frustratem czy typowym postmodernistą, dla którego nie ma nic ważnego. Otóż nikim takim nie jest. Tkwiąc w swoim małym światku, unikając kariery, bogactwa, pracy, rodziny i higieny, Pablo Miralles jest człowiekiem - nomen omen - normalnym. On po prostu żyje jak lubi - i chyba także zwyczajnie lubi swoje życie.
Zasługą autora jest pokazanie, że taka filozofia jest w ogóle możliwa, i w tym właśnie upatruję źródeł międzynarodowego sukcesu tej powieści. Tusset nie potępia w niej powszechnie uznawanych wartości i nie nawołuje do burzenia murów, wykrawa tylko wśród nich terytorium, gdzie można oddychać zupełnie inną, ale wcale nie gorszą atmosferą.
Całkiem oryginalny przekaz, jak na literaturę popularną, prawda?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.